Punkt wyjścia dla mojej pracy nad cyklem graficznym „Szklarnia. Obrazy (nie)istniejącej”, źródło inspiracji, przedmiot twórczej obserwacji i refleksji stanowi rodzinna szklarnia.  Od lat nieczynna… To zasób, z którego czerpię, również w dosłownym znaczeniu tego słowa.

W tej szklarni, w jej losach i w obrazach z nią związanych, znajduję i wynajduję metaforę ludzkiej egzystencji, pytania o los i położenie człowieka.

Rozważania, które tutaj zamieszczam towarzyszyły mi od początku mojej pracy nad obrazami opuszczonej szklarni. Znajdują w nich wyraz moje inspiracje, intuicje, przeczucia, refleksje. Ujmuję te zapiski w rodzaj osobliwej postaci literackiej, mającej parapoetycko-filozoficzny charakter.

Źródłem tych inspiracji są moje przeżycia, doświadczenia z dzieciństwa, związane z rodzinną szklarnią, moje obcowanie ze szklarnią w jej obecnym, opuszczonym stanie oraz stare fotografie szklarni pochodzące z czasów, gdy hodowano w niej rośliny – fotografie w ich aktualnym stanie.

Przy powstaniu grafik z cyklu „Szklarnia”, inspirującą stała się dla mnie materia świata starych, monochromatycznych fotografii. Miejsca na zdjęciach, które zdają się ukazywać efemeryczną materię, które są rejestracją jedynie czegoś, co się zjawiło.

Świat przeniknięcia, wtopienia, wtopienie w jednej substancji: w światłocieniu, zanikanie w miejscach, gdzie znajdować powinna się namacalna rzeczywistość. Lekki oddech cienia bez ciężaru, bez siły, widoczne zaciemnienie.

Wyglądające, wynurzające się. Te nie-jasne miejsca – jakże zajmujące.

Stara odbitka fotograficzna w mojej dłoni, niczym jeden z list(k)ów zahibernowanej chwili, przeszłości… Cóż urzekającego w starej, czarno-białej fotografii ukazującej szklarnię? Piękno jednej i drugiej, odbitki i szklarni, tej przedstawiającej i tej przedstawianej, wcale nie przeminęło. Czy może kiedykolwiek przeminąć? Oglądamy. Przyjmujemy to, co obecne, nie mając możliwości wglądu w pierwotny wygląd. Wejść w obraz, w oglądanie fotografii, to pozwolić sobie na zanurzenie w minionym, to świadomość istnie­nia tego czegoś przedtem, co znalazło tu ślad.

Fotografie to echa czegoś realnie istniejącego Ujawniają, pozostając nieme. Mogłoby się wydawać, że zdjęcie samo w sobie jest już czymś skończonym, jako zatrzymanie chwili.

Lecz… Jak każdy obraz zawsze wydarza się na nowo w oczach oglądającego chociażby jako proces tworzenia w znaczeniu zatrzymania, ujmowania swej uwagi na czymś.

Klatka

Migawka

Zapadła

Podchwyciła

Ujęła

Co wykadrowano/ Co wykadrowałeś?

Powieka mrugnęła

Gdzie patrzyłeś?

W którą stronę?

Na co?

Oglądam tylko to, w kierunku czego zwrócony był obiektyw. Dobierając kadr, kadrując to, co przede mną… Ujęcie jako zamknięcie czegoś… tego, na co patrzę. Fotografia niejako próba zatrzymania chwili, zatrzymania spojrzenia. Nigdy nie będzie zanurzeniem w tamtym. Zostaje po-widok? Tego, co wtedy. Wtedy, gdy było robione zdjęcie, próbujące ująć wówczas to, co obecne…

Dzięki fotografii, odbitce fotograficznej mamy rejestrację widoku ujętego w konkretnym czasie. Jednak sama odbitka fotograficzna również zawiera ślad swoich losów. Choć zdaje się wiernie oddawać sfotografowane, doszukać można się w fotografii innych, równoległych światów. Jakby szuflada w szufladzie.

Wiemy, co zdarza się z odbitką, gdy jest oglądana i przechowywana. Pojawiają się naruszenia powierzchni fotografii: zarysowania, zagięcia krawędzi, żółknięcie papieru, plamy, odciski palców… Zmiany realnie wpisane w strukturę, w „kondycję” danej fotografii. Nie do usunięcia bez ingerencji w materię. Ale przecież, każdy defekt zdaje się być objawieniem, odsłonięciem kolejnej sceny.

Następujący antrakt.

Spektakl: przedstawienie, które może trwać bez końca…

Dominika Borek SZKLARNIA XXI , miękki werniks akwatinta