Ludzie o zawodach w służbie zmniejszenia cierpienia: weterynarze i cukiernicy, nie muszą sobie zadawać pytań o sens swojej pracy. Jednak im dalej się oddalamy od zmniejszania cierpienia, tym jest gorzej. W szczególnej sytuacji są artyści, ich pytanie o sens ma inny ciężar, bo sztuka ma inny status i inny jest charakter ambicji, presji i szczęścia w nieszczęściu jej pracowników.

Przedstawię wybrane pocieszenia, dzięki którym artyści radzą sobie z tą sytuacją. Pięć pierwszych dotyczy losu, następne trzy – sensu, ostatnie jest uniwersalne.

„Jeszcze będziecie żałować”


Jest pewien specjalny rodzaj pocieszenia, który jest pocieszeniem pisarzy. Pisarze, którzy nie mogą niczego opublikować, często pielęgnują w umyśle ideę nagrody jako satysfakcji, jaką odczują, gdy już będą sławni. Nagroda jest tym większa, im więcej zawiera się w niej kary dla tych, którzy ich nie docenili. Wydawnictwa, które odrzuciły maszynopis Millenium Stiega Larssona, Emil Zola, który nie docenił Prousta – to typowi żywiciele tego wyobrażenia. Są pisarze melancholicy, którzy mają listę autorów, których wiele razy odrzucano, a po latach  zostali sławni. Na liście będą: Proust, Larsson, Douglas Stuart, nie każcie mi tego przedłużać.

„Nie jest za późno”

Artyści, którzy pomylili drogę, mają inne zwody, i wewnętrznie czują, że coś jest nie tak, często odmierzają czas miarą „późnego debiutu”. Artysta X zaczął pisać, malować, gdy miał trzydzieści, czterdzieści lub pięćdziesiąt lat. (Najczęściej to się zdarza raperom). Z czasem kurczy się pula przykładów, coraz trudniej znaleźć wzorzec, ale do pewnego wieku można się dzięki tym mistrzom opóźnienia pocieszać.

Czarny łabędź

Szczególne miejsce w fantazji o odwróceniu złego losu zajmuje idea Czarnego Łabędzia – nieprzewidywalnego wydarzenia jako czynnika radykalnej odmiany. Niektórzy artyści w to wierzą. Gdzieś chodzą, czegoś szukają. Jest też specyficzny rodzaj bywalców wernisaży[1]Figura „Pomocnika artysty” powinna być opisana w języku Morfologii bajki magicznej W. Proppa, tak symboliczna jest to figura. Każdy artysta spotkał w życiu „Pomocnika artysty” i przez krótką chwilę myślał, że jest on emisariuszem Czarnego łabędzia., którzy wykorzystują wiarę artystów w Czarnego Łabędzia i są jego samozwańczymi podróbkami: coś obiecują, mówią, że mają jakąś pustą działkę albo stary styropian. (Gdyby artyści byli tak niewinni, jak byli do czasów modernizmu, ich rozczarowywanie miałoby jakiś szczególny ciężar moralny, ponieważ jednak nie są, mogą być do woli rozczarowywani i sami mogą rozczarowywać. To też należy do wolności.) Czy artyści oczekujący na Czarnego Łabędzia w swoim życiu wierzą w przypadek, czy w przeznaczenie? Oto główna Figura Przypadku staje się dla artysty Figurą Przeznaczenia. (To jest bardzo pomysłowe i sama ta myśl należy do sztuki).

Sława pośmiertna

Artyści, w przeciwieństwie do wszystkich innych zawodów, mają dodatkowe pocieszenie – nadzieję na sławę pośmiertną. Artystki szczególnie mogą na to liczyć, odkąd inne artystki zajmują się odkrywaniem nieznanych artystek. Może to być nawet trochę demoralizujące dla artystek żywych, pocieszające dla martwych, dwuznaczne dla artystek w stanie pośrednim. Zastanawia mnie jednak w tym pocieszeniu obecność kontekstu śmierci za życia, jakby bardziej żywej niż zwykle, wyjątkowość tego pocieszenia. Żaden inny zawód nie ma takiej opcji, Artysto, Artystko.

Rezydencja jako pocieszenie


Samochody ciągnące przyczepy z żaglówkami w stronę Mazur lub Zalewu Zegrzyńskiego nie należą do artystów. Praca artysty jest nieskończona, dlatego artysta nigdy naprawdę nie odpoczywa. Całość czasu jest powleczona pracą jako pewną dyspozycją. Trudno jest powiedzieć: popływaj sobie teraz, pospaceruj. Dlatego powstała „rezydencja”: miks pracy i wakacji, źródło tego szczególnego stanu umysłu, gdy ma się dodatkowe alibi i chwilowe poczucie, że wszystko jest w porządku.

Gorsze dzieła sztuki

Wielką moc pocieszycielską mają gorsze dzieła sztuki niż nasze. Zdarza się artystom wychodzić z bardzo złej wystawy w niezwykle dobrym nastroju. Dobra wystawa uszczęśliwia zupełnie inaczej. Nie ma w tym szczęściu hierarchii, nie jest tak, że pierwsza radość jest zła, nie jest ona „radością z czyjegoś nieszczęścia”, lecz pochodzi z niedowierzania wymieszanego z nagłym poczuciem sensu własnej pracy. Po prostu – zła sztuka lub gorsza od naszej – nas pociesza. Zła sztuka to sama radość! Widzę tu na chwilę świat sztuki jako logiczną strukturę: spójną, czystą i rodzinną. Gorsze dzieła sztuki są potrzebne lepszym. Rzadko my, artyści, osiągamy taki stan: oto dzieła innych artystów są przyjaciółmi moich dzieł, jak miasta – przyjaciele: Dijon i Białystok. Idea wspólnoty jest organicznie obca artyście. Jeśli bywa inaczej, to na skutek ducha czasu lub zbyt dużej samotności. Dlatego zastanowił mnie na chwilę ten obraz wspólnoty sztuki powiązanej lepszością i gorszością w sposób gęsty, spójny i racjonalny, w którym nawet nieudolny pejzaż ma swoje miejsce i sens. (Nawet malarstwo P., nawet głupia instalacja B., – i tu powinnam wymienić wszystkich nielubianych artystów, bo instynkt rozbicia wspólnoty nie usypia nigdy[2]Ale kogo miałam na myśli? Kto to jest P. i B. – nie pamiętam. Jak słabe są nienawistne uczucia w tej dziedzinie.). Doświadczenie oglądania złej sztuki bywa dla artysty przykre, ale bywa też olśniewające. Wszyscy należymy do zupy pierwotnej sztuki – to chcę napisać. Z całą precyzją (i pięknem?) tego porównania.

Pocieszenie egocentryczne, które rzadko mamy na uwadze – uszczęśliwienie

Istnieje myśl, że sztuka sama jest uniwersalnym pocieszeniem. Czy zatem artysta może się pocieszać faktem, że jest częścią tej uszczęśliwiającej maszynerii? Jej „przyczyną sprawczą?” „Z pewnością bowiem jest sporo racji w poglądzie, że celem sztuki jest piękno. A piękno jest tym właśnie, co uszczęśliwia”[3]L. Wittgenstein, Dzienniki 1914-1916, tłum. M. Poręba, Warszawa 1999, s. 141.. Z powodu ostrożności, z jaką używamy słów sztuka, piękno i szczęście, a nawet pewnej ich anachronicznej – nie z ich i nie z naszej winy – aury, zupełnie zapomniałam o tym fakcie, z którego można czerpać pocieszenie. Przypomniała mi o tym pewna artystka, która zadzwoniła do mnie w czasie pandemii i powiedziała: „weź Kasia, my artyści jesteśmy bardzo ważni, bardzo potrzebni. No co by było bez nas? No powiedz, co by było?” Nigdy nie myślałam o nas w ten sposób. Trzeba być bardzo pewnym siebie, żeby pomyśleć: „uszczęśliwiłem kogoś tym obrazem”, lub trzeba mieć na to dowody, na przykład maile. (To jest poważne zdanie, które łatwo przerobić na komiczne: „trzeba być bardzo pewnym siebie artystą, żeby pomyśleć: uszczęśliwiłem kogoś tym video-artem.”) Jednak naprawdę istnieją tylko natura i sztuka, w pewnym sensie nie ma niczego innego. Gdy zlikwidujemy artystów, zostanie tylko natura[4]Pomijam przemysł, rozrywkę i sztuczną inteligencję. Czy sztuka AI może kogoś uszczęśliwić? Zobaczymy., tylko połowa narzędzi do potencjalnego uszczęśliwienia kogoś. (Na pewno Czytelnik lub Czytelniczka ma jakieś książki lub obrazy, dzięki czemu łatwiej jest zrozumieć tę perspektywę.) Oscylując między jej arogancją, a zawartością prawdy, można sobie wyobrazić, że artysta – należący do zupy pierwotnej sztuki – może się tym pocieszyć. Może to przypomnienie się komuś przyda: bez sztuki byłyby tylko mchy i porosty. Chciałam też dodać: „i zachody słońca”, ale niebezpiecznie spodobała mi się ta kompozycja. (Bo zaczęła „przypominać sztukę!”). Jest też odwrotna perspektywa, perspektywa Andy’ego Warhola: „Artysta to człowiek, który produkuje rzeczy nikomu niepotrzebne. Z jakiegoś powodu uważa jednak, że oferowanie ludziom sztuki jest dobrą ideą”[5]A. Warhol, Filozofia Warhola od A do B i z powrotem, tłum. J. Raczyńska, Warszawa 2005, s. 112. I dalej: „Dużo lepiej jest tworzyć sztukę komercyjną niż artystyczną, ponieważ sztuka artystyczna nie przynosi żadnych korzyści przestrzeni, którą zajmuje. W przeciwieństwie do komercyjnej. A więc z jednej strony popieram puste przestrzenie; a z drugiej – ponieważ zajmuję się sztuką – wciąż robię dla innych śmieci, które oni zabierają potem do swoich przestrzeni; czyli pomagam ludziom m a r n o w a ć przestrzeń, chociaż w zasadzie chcę im pomóc z a c h o w a ć   p u s t ą   przestrzeń.”. Artysta pomaga ludziom zaśmiecać przestrzeń.

Więc co jest warte to pocieszenie?

Wyobraźmy sobie przeniesiony na sztukę „rachunek szczęśliwości” J. Benthama[6]Rachunek szczęśliwości (użyteczności) to idea Jeremy’ego Benthama, która jest odpowiedzią na pytanie: jak należy postępować? Tak, aby pomnażać przyjemność i minimalizować ból u jak największej ilości ludzi. J. Bentham, Wprowadzenie do zasad moralności i prawodawstwa, tłum. B. Nawroczyński, Warszawa 1958, s. 53-55., z całą jego zabawną neurotycznością. Musimy obliczyć: intensywność (naszej sztuki), czas trwania, prawdopodobieństwo (z jakim dostarczy komuś szczęścia), bliskość, płodność (czy jest źródłem dalszych przyjemności), czystość (czy przyjemność nie zamieni się w przykrość i nie pomnoży cierpienia), oraz „rozciągłość” czyli zasięg – ilość osób, które sztuka uszczęśliwi. Czy mój obiekt „Pomnik Łóżka Louise Bourgeois” powiększył szczęście świata? Wyobrażam sobie, że poddaję tej próbie każdą pracę, którą zrobiłam, i że robi to każdy artysta. To dosyć okrutne zadanie. W najgorszym wypadku uszczęśliwiamy rodzinę, znajomych, pięć osób z Instagrama i mechanika samochodowego, który lubi znać jakąś artystkę. To jest, powiedzmy, minimalna dawka szczęścia, która pozwala korzystać z tego pocieszenia. W najlepszym wypadku – zasięg uszczęśliwienia tak bardzo rośnie, że dzieło staje się inwestycją, a dzieło jako inwestycja, uszczęśliwia ludzi inaczej. Jego wartość pochodząca z zamrożonego czasu ma pewien dodatkowy aspekt (szczęścia jako spokoju). Na środku jest oczywiście dużo wariacji, to jest nużący rachunek i wymaga pewnej neurotycznej melancholii, która na szczęście nie występuje często. Artyści, którym obca jest arogancja i drobiazgowość tego pocieszenia, którzy zadając sobie pytanie: „kogo uszczęśliwił mój kolaż?” gotowi są się zapłakać[7]Nie dlatego, że kolaż nie uszczęśliwił, tylko dlatego, że pytanie to ma też pewien urok i potencjał depresyjny., zawsze mogą skorzystać z ostatniego pocieszenia.

Asymetria między sztuką a naturą

Gdy kończy się jakaś relacja na żywo z wydarzenia artystycznego, czasem żałuję, że nie zdążyłam. Czy bywają relacje na żywo z wydarzeń natury, z zachodów słońca? Raczej nie, to są zjawiska powszechnie dostępne, nikt nie sądzi, że zechcemy oglądać ten właśnie zachód słońca, gdy mamy do wykorzystania tysiąc innych. Czuję, że ten argument można dwojako wykorzystać – dla sztuki i przeciwko niej. Sztuka nie jest tak powszechnie dostępna, ale w sumie jest zjawiskiem rzadszym niż zachód słońca. (A może jest zjawiskiem częstszym? Zachody słońca występują raz dziennie, my przez cały czas coś robimy, i to się gromadzi.)  Czy obraz „całości sztuki” jest pocieszający czy przygnębiający? Jak mówi znajomy artysta: „dlatego jest tylu malarzy, żeby każdy człowiek mógł znaleźć coś dla siebie”. „Artysta obsługuje pełnię”. Praca w obsłudze pełni jest bardzo przyjemna! Jednak jest to tajemnicze pocieszenia, podobnie jak wiadomość ze strony Auto – Świat[8]https://www.auto-swiat.pl/wiadomosci/aktualnosci/najniebezpieczniejsze-kolory-samochodow-nie-czarny-nie-bialy/kw9j72z?utm_source=detal&utm_medium=synergy&utm_campaign=allonet_detal_popularne, że wypadki i kolizje zdarzają się najczęściej brązowym samochodom.

Ostatnie pocieszenie

Osobliwa w tym zawodzie/losie jest jego autoteliczność. Artystę, gdy jest w radykalnie złym nastroju, pociesza tylko jego sztuka.

Przypisy   [ + ]

1. Figura „Pomocnika artysty” powinna być opisana w języku Morfologii bajki magicznej W. Proppa, tak symboliczna jest to figura. Każdy artysta spotkał w życiu „Pomocnika artysty” i przez krótką chwilę myślał, że jest on emisariuszem Czarnego łabędzia.
2. Ale kogo miałam na myśli? Kto to jest P. i B. – nie pamiętam. Jak słabe są nienawistne uczucia w tej dziedzinie.
3. L. Wittgenstein, Dzienniki 1914-1916, tłum. M. Poręba, Warszawa 1999, s. 141.
4. Pomijam przemysł, rozrywkę i sztuczną inteligencję. Czy sztuka AI może kogoś uszczęśliwić? Zobaczymy.
5. A. Warhol, Filozofia Warhola od A do B i z powrotem, tłum. J. Raczyńska, Warszawa 2005, s. 112. I dalej: „Dużo lepiej jest tworzyć sztukę komercyjną niż artystyczną, ponieważ sztuka artystyczna nie przynosi żadnych korzyści przestrzeni, którą zajmuje. W przeciwieństwie do komercyjnej. A więc z jednej strony popieram puste przestrzenie; a z drugiej – ponieważ zajmuję się sztuką – wciąż robię dla innych śmieci, które oni zabierają potem do swoich przestrzeni; czyli pomagam ludziom m a r n o w a ć przestrzeń, chociaż w zasadzie chcę im pomóc z a c h o w a ć   p u s t ą   przestrzeń.”
6. Rachunek szczęśliwości (użyteczności) to idea Jeremy’ego Benthama, która jest odpowiedzią na pytanie: jak należy postępować? Tak, aby pomnażać przyjemność i minimalizować ból u jak największej ilości ludzi. J. Bentham, Wprowadzenie do zasad moralności i prawodawstwa, tłum. B. Nawroczyński, Warszawa 1958, s. 53-55.
7. Nie dlatego, że kolaż nie uszczęśliwił, tylko dlatego, że pytanie to ma też pewien urok i potencjał depresyjny.
8. https://www.auto-swiat.pl/wiadomosci/aktualnosci/najniebezpieczniejsze-kolory-samochodow-nie-czarny-nie-bialy/kw9j72z?utm_source=detal&utm_medium=synergy&utm_campaign=allonet_detal_popularne