O przestrzeni publicznej i regulacjach, dotyczących czego wolno a czego nie w rodzimym pejzażu, napisano ostatnio wiele. Pojawiające się w ostatnich dniach gorące dyskusje o nowej ustawie krajobrazowej, próby opracowania tzw. „ustaw antybillboardowych” czy regulacje lokalnych władz dotyczące zasad umieszczania reklam (np. Krakowa, gminy Kościelisko czy Nowego Sącza), wydają się świadczyć o tym, że pojawiła się potrzeba uporządkowania otaczającego nas wizualnego śmietnika i odpakowania krajobrazu z wszechobecnych reklam, banerów, akwizytorskich zachęt i nagabywań.
Filip Springer w 2013 roku we wstępie do swojej znanej książki „Wanna z kolumnadą”, poświęconej ładowi przestrzennemu, pisze: temat tej książki nie jest ważny. Politycy umieszczają go na ostatnim miejscu listy swoich priorytetów. Przeszkadza w robieniu interesów przedsiębiorcom (…) w Polsce jest brzydko i wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze brzydziej.[1]Filip Springer, Wanna z Kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013.
Druzgocący rozdział „Jesteś tylko spojrzeniem” o reklamie zewnętrznej i wycenie spojrzenia w zależności od możliwości skapitalizowania go, doskonale wpisuje się w wyżej wspomniane dyskusje na temat potrzeby odgórnych regulacji dotyczących wielkości, ilości i jakości reklamy outdoorowej oraz konieczności wywierania nacisków na odpowiedzialne projektowanie samych kampanii reklamowych. Jednocześnie, pozwala dostrzec, że stawianie nielegalnych nośników podnajmowanych korporacjom czy amatorskie obwieszanie budynków i płotów banerami jest ostatecznie sprzeczne z interesami lokalnych przedsiębiorców, zazwyczaj bezpośrednio odpowiedzialnych za to zjawisko.
W swojej książce Springer nakreśla mapę bolączek polskiego krajobrazu: termomodernizacyjna pasteloza, brak planów miejscowych dotyczących planowania przestrzennego i chaotyczna, nieprzemyślana zabudowa deweloperska bez infrastruktury dla mieszkańców, zalew reklam w tradycji biznesu z początku lat 90tych, w architekturze – beztroskie realizacje najdzikszych fantazji inwestorów. Tak opisuje np. pejzaż Karpacza, przy okazji reportażu o zniszczonym (przez bezmyślną zabudowę) potencjale sudeckich uzdrowisk: Najpierw jest zabytkowa gospoda Bachus, ale potem znacznie gorzej. Można wyliczyć: gospoda góralska, bistro Aurora z szyldem w wersji soc, stragany z chińskimi skarpetkami (…) Plastikowe atrapy lodów włoskich, roześmiany biały miś, banery na każdym skrawku wolnej elewacji. Dalej: obietnica gofra w rozmiarze małego samochodu (na czerwono), znowu jakiś namiot. Dalej i naprzeciwko: wielka dziura w ziemi przerobiona na parking (…) Dalej: swojska ale już nie góralska chata. Dalej: karczma śląska Oskar. Z holenderskim wiatrakiem, gipsowym kupidynem i sztuczną sadzawką, po której pływają plastikowe kaczki. Obok smażalnia Bosman w stylu morskim (…)” [2] Tamże Ten niezwykle uniwersalny opis można odnieść do dowolnego małomiasteczkowego deptaku ale też odnaleźć w nim przepis na wzorową realizację w lokalnym stylu. Brak planowania zabudowy, traktowanie każdej posesji, budynku i reklamy jak osobnego świata, niezależnego od otoczenia i nie mającego na nie wpływu. Plastik, żywica poliestrowa i pianka termomodernizacyjna, billboardy zasłaniające Tatry i druk solwentowy, estetyka atrapy, kiczu. Odwołanie do tradycji, ale nie lokalnej tylko dowolnej, zależnie od upodobań, np. egzotycznej w małopolskiej chacie, francuskiej – w strzyżonych topiarach zasadzonych w szczerym polu limanowskiego pejzażu, pałacowo-disnejowskiej w krakowskiej dorożce, góralskiej – pod Warszawą, włoskiej – na Podhalu, w nazewnictwie i freskach z amforami, w obłożonej sidingiem, typowej dla budownictwa lat 80tych, przydrożnej restauracji.
Tak, w polskim pejzażu towarzyszy nam uporczywy ból głowy, z drugiej strony niejednoznaczność tej przestrzeni jest fascynująca. O ile ciężko się nie zgodzić z koniecznością przemyślenia (nie)ładu przestrzennego, funkcją i ilością reklamy oraz niekontrolowanym rozbudowywaniem osiedli mieszkaniowych, trudno też oprzeć się pytaniu czy szukanie przyczyn stanu rzeczy w kiepskich lekcjach plastyki nie jest tylko częścią odpowiedzi i czy na pewno wszystkie zjawiska wymagają wykorzenienia (w końcu wszyscy kochamy sztukę kampu…), oraz do jakich wzorców się odwoływać.
I tak np. estetyka łabędzi z opon, krasnali i sarenek z żywicy łączy się na jakim poziomie ze sztuką ludową – podobnie jak ona naiwna, wynikająca z chęci ozdobienia, udekorowania, trochę nieudolna, z czytelnymi aspiracjami do fascynujących wzorców…
Andrzej Stasiuk, (nieco szyderczy) apologeta wschodnioeuropejskiego krajobrazu mówi, że polska przestrzeń Jest cudownie niejednoznaczna. Choć rzeczywiście potworna w tej estetyce wizualnego ścieku i wysypiska. A jednocześnie to krzepiące, że naród ma gdzieś wyroki estetyczne (…).[3] Życie to jednak strata jest. Andrzej Stasiuk w rozmowach z Dorotą Wodecką. Wydawnictwo Czarne, Warszawa 2015 „Wannę z kolumnadą” kończy zresztą krótki tekst Stasiuka pt. ”Badziew z betonu”, przewrotnie wyciągający wieloznaczność rodzimej estetyki: A jednak lubię brzydotę mojego kraju. Jest niepowtarzalna. Nigdzie nie ma takiej drugiej. Może tylko w słowackim Martinie na wylotówce w stronę Bratysławy jest równie paskudnie. Ale musi być listopad i musi padać, i trzeba jechać czterdzieści na godzinę, zderzak w zderzak, i patrzeć na ten idiotyczny indiański totem po prawej reklamujący Harley Davidson Steak Pub. (…) W jakimś sensie jestem fanem tej dzikości serca. Fanem tych seledynowo-żółtych fasad, zamków przydrożnych, drewnianych gospód wielkości krążowników przykrytych hektarami słomy, różowych sex-shopów w szczerym polu, warsztatów samochodowych z korynckimi pilastrami na trzy piętra (…) Odurzają mnie składy krasnali, w których pospołu stoją lwy, orły, wielbłądy, bociany i Matki Boskie (…) feudalne miesza się z globalnym, a babcine wioski giną w płomieniach postmoderny.[4] Andrzej Stasiuk, Badziew z betonu [w:] Wanna z kolumnadą, Filip Springer, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
Dziwne przedmioty, samoróbki, kombinacje, kiczowate nieprawdopodobne budynki i instalacje są osią projektów „Hawaikum” i „Smart Obiekt”.[5] Smart obiekt. Mimowolne perwersje rzeczy. Red. A. Pankiewicz, M. Przybyłko, M. Miśkowiec, Wydawnictwo Czarne, Wydawnictwo ASP w Krakowie, Kraków 2017 W eseju fotograficznym Agaty Pankiewicz i Marcina Przybyłko ujawniającym niezwykły, surrealistyczny klimat naszej architektury dobudówek i bajkowych zamków oraz w ujęciu etnologów, etnografów i filozofów, śmieszne kiczowate przedmioty i budowle, stają się fascynującym wyrazem rodzimej przedsiębiorczości, kombinowania, „radzenia sobie”, słowiańskiej filozofii bylejakości, amatorskiego dizajnu w sytuacji jakiegoś niedoboru – środków, możliwości, zaawansowanej technologii, czasem wiedzy.
Podobnymi zjawiskami w swojej pracy zajmuje się etnolożka Olga Drenda – w swoich książkach „Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w czasach transformacji” oraz „Wyroby. Pomysłowość wokół nas”[6] Olga Drenda, Wyroby. Pomysłowość wokół nas. Karakter, Kraków 2018 zastanawia się nad specyfiką „samoróbek” i domorosłego ozdabiania, wynalazczości i wytwarzania. Powoli znikające, skompromitowane i zamieniane na masowo produkowane przedmioty, rzemieślniczo spawane bramy i ogrodzenia w charakterystyczne metalowe „kwiatki”, mozaiki i okładziny domów z tłuczonych talerzy, są dla Drendy nie tylko obiektem sentymentalnych westchnień za estetyką dzieciństwa i znakiem zmieniającego się świata ale także przedmiotem badań nad rodzimym folklorem.
Kolejne zjawisko dotyczące wyglądu naszego krajobrazu, to fala termomodernizacji i nowego budownictwa jednorodzinnego, traktowana jako obszar nienaruszalnej sobiepańskiej wolności a także pole do realizacji osobistych fantazji i aspiracji. Agata Kwiatkowska-Lubańska pisała w artykule o symptomatycznym tytule „Pocałunek gejszy w dworku współczesnym”: Landrynkowe zielenie, żółcienie i pomarańcze charakteryzują się farbkową czystością i mają prawdopodobnie stanowić antidotum na PRL-owską szarość i brud. Takie barwy przyjemnie wyglądają w małych próbkach, przypominając dziecięce marzenia o kolorowym, sielskim domku. W dużej skali zmieniają się w koszmar.[7] Agata Kwiatkowska-Lubańska, Pocałunek gejszy w dworku współczesnym [w:] 2+3D, nr 46, I/2013 Nowa kolorystyka osiedli mieszkaniowych z wielkiej płyty frapuje też wielu artystów. Bartosz Kokosiński zrealizował dwie wystawy na ten temat; „Pastelowy osiedlowy” w 2017 roku w Galerii Monopol w Warszawie, oraz „Termokoloryzacja” z 2015 roku. Zastawienia kolorystyczne i podziały płaszczyzny z elewacji warszawskich blokowisk zostają przez Kokosińskiego przeniesione na wielkoformatowe płótna i ściany galerii, tworząc abstrakcyjne obrazy nieodparcie kojarzące się z estetyką sztuki ludowej. Anna Ciabach w tekście poświęconym wystawie „Pastelowy osiedlowy” pisze: (…) Choć coraz częściej krytykowana jest “pasteloza” naszych osiedli, trudno ocenić, czy przynosi to jakieś realne efekty. Dużo łatwiej da się zauważyć niepokojąco szybki proces starzenia się termomodernizowanych elewacji. Razem z reklamami, porzuconymi osiedlowymi budami i innymi elementami przestrzeni, stapiają się one w psychodeliczną współczesną ruinę. Modernistyczna estetyka ładu i kolorystycznej oszczędności, z różnym skutkiem stosowana w czasach PRL-u, jawi się w tym kontekście jako elegancka i wyrafinowana, ale jest też być może praprzyczyną owego stanu rzeczy. Czy to barwne szaleństwo ma swoje źródło w niemożliwych wcześniej do zrealizowania potrzebach estetycznych i skrywanym zamiłowaniu do ludowej strojności?[8] Anna Ciabach, tekst towarzyszący wystawie Pastelowy osiedlowy, Galeria monopol, 2017, cytat za http://bartoszkokosinski.com/#wystawa Andrzej Stasiuk daje nam gotową diagnozę; Podstawową materią komunizmu była szarość. (…) Komunizm był szary – truizm, który zatruł umysły. Więc gdy się bohatersko wyzwoliliśmy, pierwszym odruchem była wizyta w sklepie z farbami. I tak teraz wygląda moja ojczyzna: jakby małpa bawiła się pędzlem.[9] Andrzej Stasiuk, Badziew z betonu [w:] Wanna z kolumnadą, Filip Springer, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
Estetyką poreklamowej i pokonsumpcyjnej ruiny, rzeczywistością nadmiaru zajmuje się także Artur Trojanowski – w swoich abstrakcyjnych instalacjach wykorzystuje stare, zapomniane wieszaki do reklam – elementy, które zostały w pejzażu, a których nauczyliśmy się nie zauważać. Malując je na czyste, żywe kolory i dostrzegając w nich potencjał stania się abstrakcyjną kompozycją, „ujawnia” ich obecność w przestrzeni, nadając im jednocześnie zupełnie inną od dotychczasowej funkcję.
Ciekawe w kontekście przestrzeni publicznej i prób uporządkowania przepisów dotyczących cech architektury (takich jak np. technologia budowania, kąt nachylenia dachu, konieczność odniesienia się do obiektów istniejących w sąsiedztwie), dopuszczonej do realizacji w różnych regionach Polski, są pojawiające się od jakiegoś czasu, próby definiowania i redefiniowania na potrzeby współczesne tradycyjnej, właściwej dla naszego regionu architektury wiejskiej oraz sposobu sytuowania jej w krajobrazie. Kompletne i bardzo ciekawe opracowanie proponuje np. Stowarzyszenie Akademia Łucznica w projekcie „Ocalić krajobraz” poświęconym krajobrazowi kulturowemu Mazowsza południowo-wschodniego.[10] https://witrynawiejska.org.pl/dziedzictwo-kulturowe/krajobraz-architektura/item/45233-ocalic-krajobraz-zapraszamy-do-zapoznania-sie-z-projektem-edukacyjnym-stowarzyszenia-akademia-lucznica Na stronie internetowej projektu możemy znaleźć wzornik detali architektury lokalnej, wytyczne jak modernizować, w oparciu o lokalne wzorce, starą architekturę – zarówno drewnianą jak i murowaną, oraz, co chyba najcenniejsze, jak projektować architekturę współczesną wykorzystując cechy charakterystyczne dla tradycyjnego budownictwa regionu – specyficzne proporcje budynku czy elewacji, materiały i kolorystykę. W tekście omówiono również tradycyjne dla regionu otoczenie budynku i charakterystyczną roślinność. Projekt zakłada szacunek dla krajobrazu w którym powstaje nowa architektura, promuje korzystanie z usług lokalnych rzemieślników i wykonywanie poszczególnych elementów domu i jego otoczenia z lokalnych materiałów – krajowego drewna zamiast gatunków egzotycznych, kamienia polnego zamiast włoskich bazaltów, sadzenia wysokopiennych drzew owocowych i rodzimych gatunków ozdobnych, które (w odróżnieniu od palm) nie tylko są przystosowane do naszego klimatu ale również harmonijnie wpisują się w otoczenie. W kontekście kształtowania krajobrazu podejście to wydaje się o tyle cenne, że nie zakładając budowania replik dawnej architektury, pozwala na zachowanie specyfiki regionu, dopasowanie kolorystyki i materiałów do lokalnego pejzażu.
Ważnym inicjatorem rozmów o przestrzeni publicznej jest Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, które od 2009 organizuje coroczny festiwal „Warszawa w Budowie”, proponując wielowątkowe przemyślenie i przewartościowanie podstawowych obszarów związanych z kształtowaniem przestrzeni publicznej. Głównym rejonem zainteresowania festiwalu jest przestrzeń aglomeracji warszawskiej, jednak rozważania i diagnozy łatwo można odnieść do innych polskich miast. Na festiwal składają się, poza wystawą, wykłady i liczne panele dyskusyjne. W kontekście tego artykułu najciekawsze są:
Edycja 4 z 2012 roku pod hasłem „Miasto na sprzedaż” w której poruszane były problemy reklamy zewnętrznej, szczególnie wielkoformatowej– dewastacji krajobrazu jak i pozytywnych przykładów symbiozy reklamy z miastem, nadużyć i promowania konsumpcyjnego sposobu życia przez reklamę ale także przykłady udanych połączeń reklamy ze sztuką i pozytywnego wpisywania się reklamy w krajobraz miejski.[11] https://artmuseum.pl/pl/cykle/warszawa-w-budowie-4-miasto-na-sprzedaz-3
Edycja 8 odbywająca się w 2016 – „Wreszcie we własnym domu. Dom polski w transformacji”[12]https://wwb8.artmuseum.pl/pl/wystawy/wreszcie-we-wlasnym-domu-dom-polski-w-transformacji-wwb8 poruszająca problemy przemian domu i środowiska mieszkaniowego, między innymi: nowych procesów związanych z pojawieniem się w Polsce klasy średniej i wpływu wyznawanych przez nią wartości na rynek nieruchomości (np. mitu „domu z ogrodem” jako wyznacznika sukcesu), dostępnością kredytów hipotecznych, suburbanizacji, gentryfikacji miast i wsi.
Niedawno zakończona edycja tegoroczna – „Pomnikomania” (05.10 – 03.11.2019) poświęcona współczesnym i dawnym formom upamiętniania, idei pomnika jako medium pamięci a także problemów z wypracowaniem współczesnej formy pomnika.[13]https://artmuseum.pl/pl/cykle/pomnikomania-warszawa-w-budowie-11
Przypisy
1. | ↑ | Filip Springer, Wanna z Kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013. |
2. | ↑ | Tamże |
3. | ↑ | Życie to jednak strata jest. Andrzej Stasiuk w rozmowach z Dorotą Wodecką. Wydawnictwo Czarne, Warszawa 2015 |
4, 9. | ↑ | Andrzej Stasiuk, Badziew z betonu [w:] Wanna z kolumnadą, Filip Springer, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013 |
5. | ↑ | Smart obiekt. Mimowolne perwersje rzeczy. Red. A. Pankiewicz, M. Przybyłko, M. Miśkowiec, Wydawnictwo Czarne, Wydawnictwo ASP w Krakowie, Kraków 2017 |
6. | ↑ | Olga Drenda, Wyroby. Pomysłowość wokół nas. Karakter, Kraków 2018 |
7. | ↑ | Agata Kwiatkowska-Lubańska, Pocałunek gejszy w dworku współczesnym [w:] 2+3D, nr 46, I/2013 |
8. | ↑ | Anna Ciabach, tekst towarzyszący wystawie Pastelowy osiedlowy, Galeria monopol, 2017, cytat za http://bartoszkokosinski.com/#wystawa |
10. | ↑ | https://witrynawiejska.org.pl/dziedzictwo-kulturowe/krajobraz-architektura/item/45233-ocalic-krajobraz-zapraszamy-do-zapoznania-sie-z-projektem-edukacyjnym-stowarzyszenia-akademia-lucznica |
11. | ↑ | https://artmuseum.pl/pl/cykle/warszawa-w-budowie-4-miasto-na-sprzedaz-3 |
12. | ↑ | https://wwb8.artmuseum.pl/pl/wystawy/wreszcie-we-wlasnym-domu-dom-polski-w-transformacji-wwb8 |
13. | ↑ | https://artmuseum.pl/pl/cykle/pomnikomania-warszawa-w-budowie-11 |