Rozmowa pomiędzy Dagmarą i Jackiem Latała dotycząca działań studia w przestrzeni publicznej.

D: Jacek, porozmawiajmy o przestrzeni. Wymyśliłeś ostatnio termin zdyscyplinowana przestrzeń, który odnosi się do naszych projektów. Dyscyplinować, a więc podporządkowywać regułom, zaskakuje mnie silny kontekst porządkujący tego terminu…

J: Mówiąc o dyscyplinie myślę o dopuszczalności pewnych zachowań/zdarzeń w ramach większego założenia projektowego, które jest myśleniem całościowym/kompleksowym/spójnym.

Zdyscyplinowana przestrzeń nie toleruje prowizorki czy niekontrolowanego przypadku, jest wynikiem rygorystycznej dyscypliny projektowej. Dyscyplina w projektowaniu, zdyscyplinowana przestrzeń to synonimy pewnej harmonii porządku i ładu który odnosi się zarówno do obiektów (produkt) jak i większych założeń przestrzennych (przestrzeń publiczna – urban art). To proces odpowiedzialnego myślenia. Zdyscyplinowany – odpowiedzialny – świadomy.

Scenografia do spektaklu Opowiesci zimowe, Teatr Polski Bydgoszcz, 2012

D: Mam jednak wrażenie, że jest to hasło przewrotne. W naszych projektach, gdzie staramy się wyznaczać pewne reguły, systematykę i silne akcenty przestrzenne, zostawiamy duże pole do interpretacji przez odbiorców i ich partycypacji w stwarzaniu ostatecznego kształtu projektu.

Nie projektujemy nietykalnych monumentów, przeciwnie, tworzymy przestrzenie nastawione na interakcje, poddawane procesowi stwarzania, dopełniania przez innych.

Weźmy projekt Potlacz zrealizowany w Bunkrze Sztuki w 2015r. Poproszono nas o zaprojektowanie instalacji dedykowanej dzieciom, wypełniającej całą przestrzeń parteru galerii. Instalacja miała charakter placu zabaw, lecz nie takiego do którego przywykliśmy w parkach, gdzie obowiązują wyśrubowane normy bezpieczeństwa i standardem jest nienaruszalność układów.

Scenografia do spektaklu Piccolo Coro dell’Europa, Łaźnia Nowa, 2013

Punktem wyjścia do myślenia o przestrzeni były przygodowe place zabaw, popularne  w Skandynawii w latach 60, a w szczególności projekt Pallea Nielsena „A Model for a Qualitative Society” (1969). Jego projekt z perspektywy obecnie obowiązujących norm myślenia o przestrzeni dla dzieci, wydaje się ultra radykalny. Przypomina raczej otwarty, chaotyczny plac budowy, gdzie dzieci otrzymują pełną wolność tworzenia włączając w to piły, wiertarki, gwoździe, prace na dużych wysokościach, bez zabezpieczeń, bez nadzoru dorosłych… Szaleństwo.

J: W Potlaczu zadbaliśmy o dyscyplinę projektową, staraliśmy się przekazać dzieciom wyrazistą przestrzeń pełną ramp, zakrzywień, labiryntów i zakamarków, gotową dla dalszej interpretacji. Daliśmy im „narzędzia”, czyli zaprojektowane moduły z gąbki, sznurki, farby, folie, z których one stworzyły swój własny świat. Nasz świat był przemyślany i zaprojektowany ale był jednocześnie gotowy do przyjęcia nowej jakości – jedno i drugie świetnie się dopełniło.

D: Co powiesz o kategorii projektowanych przestrzeni, a raczej ich mnogości? Tak jak w przypadku projektu Potlacz, mnożą się nazwy: interaktywna wystawa, monumentalna instalacja, mobilny plac zabaw, scenografia, rzeźba, itd. Mam poczucie, że od samego początku zmagamy się z kategoryzacją naszych działań. To co dla nas stanowi zabawę z konwencją czy dyscypliną, dla niektórych stanowi problem. Niszowe dyscypliny jak wzornictwo, scenografia czy wystawiennictwo nie lubią łączenia.

Instalacja Ślizgawka, Muzeum Narodowe w Krakowie, 2013

J: Powinno być wręcz odwrotnie. W kontekście przenikania dyscyplin warto wspomnieć o naszej współpracy z reżyserką Igą Gańczarczyk, która w swoich działaniach teatralnych lubi łączyć, a raczej przełamywać konwencje. Zrealizowaliśmy z nią wiele spektakli od dużych produkcji jak Murzyni Geana Geneta w Teatrze Polskim w Bydgoszczy po mini-produkcje, jak ostatni nasz projekt performatywny, z cyklu Mikroteatr w KomunieWarszawa. W abstrakcyjnej formie naszych instalacji Iga potrafi dostrzec konkretne światy dla swoich scenariuszy teatralnych. W naszej współpracy odczuwalne jest partnerstwo, a więc scenografia nie jest tłem do gry aktorów, jak w bardzo klasycznie rozumianym teatrze, przeciwnie, jest jednym z nich, tak jak w przypadku kinetycznej instalacji, do spektaklu Opowieści zimowe zrealizowanego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, lub odrębnym światem dopełniającym rozumienie spektaklu. Tak właśnie budowaliśmy przestrzeń do Piccolo Coro dell’Europa realizowanym w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Była to socjologiczna fantazja o debacie społecznej, współpracy, ubóstwie, gdzie instalacja z papieru to wyobrażona wyspa zamieszkała przez dzieci – futurystyczny rodzaj koczowiska. W tym projekcie opracowaliśmy system łączenia papierowych rur, tak by dzieci same mogły wyplatać swoje struktury przestrzenne. Można to porównać do tzw. “dizajn manual”, czyli instrukcji wytwarzania, obowiązującego we wzornictwie. Dzieci mogły na żywo wyplatać swój świat w ramach zaprojektowanego przez nas systemu.

Instalacja Centrala Park, Muzeum Narodowe w Krakowie, 2013

D: Wspominając ten projekt mam refleksję, że był to wstęp do tego co rozwinęliśmy później w Bunkrze; z jednej strony silny wątek wzorniczy (a więc porządkujący), jakim było stworzenie bryły i systemu narzędzi z których dzieci budują swoje obiekty, struktury, architekturę, a z drugiej strony odpowiedź na wątek bardziej ulotny, symboliczny, który przenika przez instalacje, na którym budowane są konteksty filozoficzne i narracje kuratorskie.

J: W teatrze wszystko ma grać jak w zegarku. Nad tym pracuje cały zespół. Wszystko dzieje się w ramach konkretnej, zaprojektowanej i zdyscyplinowanej przestrzeni. Spektakl to projekt  interaktywny, gdzie wszystko jest zaplanowane i przemyślane.

D: Pomówmy jeszcze o przestrzeniach miejskich, miejscach publicznych ogólnie dostępnych, nie zamkniętych murami teatru czy galerii. To temat palący w polskiej rzeczywistości.

Podczas naszej praktyki zawodowej na Zachodzie przyzwyczailiśmy się do bardziej swobodnego pojmowania przestrzeni niż w Polsce. Żyjąc wiele lat w Londynie widzieliśmy kolejne edycje sztandarowego dla roli miasta projektu letniego pawilonu w galerii Serpentine. Jest to czasowa architektura, realizowana w najlepszym stylu. Zapraszane są światowe gwiazdy architektury i sztuki ale też mniej znani architekci eksperymentalni. Prawie co roku zdarza się przełomowa realizacja która inspiruje architektów z całego świata i przyciąga tłumy do Kensington Gardens. To zastrzyk energii dla miasta, wizualnej inspiracji i nowatorskiego traktowania przestrzeni.

J: Podobny, cykliczny program, tym razem zwrócony ku młodym architektom realizuje P.S.1. filia nowojorskiego MoMA. Co roku zewnętrzne dziedzińce galerii na Long Island zamieniają się w wielką instalację z bogatym programem mających uwrażliwiać odbiorców na przestrzeń i problemy miejskie. Duży nacisk postawiony jest na innowacje konstrukcyjne i materiałowe, dialog społeczny i strategie partycypacji.

D: Na polskim podwórku pokutuje bardzo tradycyjne pojmowanie roli tzw. “wnętrz miejskich” –  placów, skwerów, ulic.

J: W moim odczuciu przyzwyczailiśmy się do modelu opartego na dwóch skrajnościach: salon albo nieład. Salon ma być miejscem pokazowym, wizytówką „na bogato”. Takie myślenie narzuca pewne konwencje przestrzenne i co za tym idzie, konwencje zachowań. Tak zniszczono potencjał placu Szczepańskiego w Krakowie, siląc się na historyzm w stylu „secesjo-artdeco” to taki post-eklektyzm, styl w jego patetycznej interpretacji. Z drugiej strony nieład, zaniedbane przestrzenie miejskie, brak spójnych rozwiązań identyfikujących ulice, dzielnice, place – wizualne zaśmiecenie.

Oczywiście widać zmiany, bo powoli władze miast lub lokalne instytucje zaczynają dostrzegać potrzebę ładu i znaczenie przestrzeni publicznej w postrzeganiu miasta. Nie mówię tu tylko o wizerunku. Co mnie głównie interesuje, to potrzeba odpoczynku w mieście, a więc zapewnienie poprzez przestrzeń miejską odrobiny luzu i zabawy.

Instalacja Pawilon Małopolski, Mały Rynek, Kraków, 2011

D: Z tej potrzeby powstał projekt “Ślizgawka”, który zrealizowaliśmy z Katarzyną Bik z Muzeum Narodowego w Krakowie. Instalacja powstała w ramach większego, cyklicznego projektu Muzeum Forum którego ideą jest przywrócenie społecznej roli martwemu placu przed gmachem głównym MNK.  Zostaliśmy poproszeni o zaprojektowanie ślizgawki. Był to ciekawy temat, zwłaszcza że abstrakcyjna czynność ślizgania (ślizganie na własnych podeszwach) przywoływała dawną tradycję miejskich aktywności zimowych. Przez zabawę, ruch i architekturę chcieliśmy uruchomić potencjał miejsca. Istotnym problemem placu była i nadal jest bezpośrednia obecność ruchliwych alei od których MNK chciało się odgrodzić.

J: Stworzyliśmy, wertykalną strukturę tzw. palisadę, pośrodku której rozciągał się zgeometryzowany krajobraz , instalację w intencji przypominającą wycinek natury, wkomponowany w przestrzeń placu. Projekt ten uległ przeobrażeniu na wiosnę. Dzięki zasadzie w ramach której dopuszczamy pewną re-aranżację przestrzenną wynikająca z założenia o zdyscyplinowanej przestrzeni, powstał projekt parku/polany z drzewkami pod którymi można było odpocząć.

D: Ważne dla nas było również życie tej instalacji, dlatego obserwowaliśmy zachowania przechodniów odwiedzających to miejsce. Oprócz oczywistości funkcji ślizgawki zimą i parku latem, obserwowaliśmy inne zachowania jak kontemplacja miejsca i powolne odkrywanie gąszczu struktury jako labiryntu. To architektura zdarzenia. Bardzo nas to cieszyło.

J: Podobna idea “zanurzenia się w gąszczu” przyświecała instalacji stworzonej dla Małopolskiego Instytutu Kultury. Choć jest to projekt skrajnie inny, łączy je idea eksploracji i odkrywania przestrzeni, jednocześnie pewnego odgrodzenia od zastanej przestrzeni miasta. Myślę, że takiego odgrodzenia potrzebujemy. Wspomniana instalacja to mobilny pawilon który został tak zaprojektowany by podróżować, mógł więc pojawić się w różnych kontekstach miejskich. Istotna była jego interaktywność a co za tym idzie ekspozycja na różnorodne zachowania społeczne. Pawilon sprawdził się w historycznej przestrzeni centrum Krakowa i nowoczesnej dzielnicy Brukseli, w obu miejscach obserwowaliśmy spontaniczne reakcje przechodniów i wyzwalanie  emocji od euforii po destrukcję. To sprawia, że projektowanie jest ekscytujące.