„Gorąco? To jest najchłodniejsze lato reszty twojego życia” – to powiedzenie przywołał Kamil Kukla w naszej korespondencji omawiającej tropy wystawy, która odbyła się w Biurze Wystaw Artystycznych w Tarnowie we wrześniu i październiku tego roku.
Utropa złożona była z najnowszych obrazów artysty, malowanych w ostatnich dwóch latach. Cechuje je wyraźna zmiana. Z jednej strony, artysta korzysta ze swojego wypracowanego i rozpoznawalnego malarskiego języka, bazującego na surrealistycznej poetyce i organicznej abstrakcji ekspresjonistycznej. Z drugiej – nowe obrazy wydają się bardziej twarde, agresywne, o mroczniejszej tonacji barw, pozostawiające więcej przestrzeni dla, śmielej niż dotąd, wprowadzonych elementów figuralnych. Część z nich powstało dzięki drapaniu/szarpaniu farby. Autor eksperymentuje też z innymi niż tylko prostokątny kształtami obrazów. Ta ewolucja stylu Kukli jest adekwatna niepokojom, emocjom i treściom, które do nich doprowadziły – fascynacji ciałem, poznawanym poprzez bieguny bólu i przyjemności, piękna i brzydoty, życia i śmierci, ale wystawa jest też o lękach i potrzebie bezpieczeństwa. Kukla pozostaje przy tym wszystkim witalny. W końcu sztuka nieustannie, swoimi metodami, intensyfikuje rzeczywistość.
W poezji, jak i w życiu, nie lubię rymów. Zwłaszcza jeśli układają się w publicystyczne czy manifestacyjne hasła, mądrości lub przysłowia. W sztuce podobnie, nie musi występować rym, podobnie jak w naturze raczej nie spotkamy obok siebie dwóch identycznych drzew. Dlatego też zrezygnowaliśmy z artystą z wieszania prac, jak w typowym salonie malarskim: zapełniając ściany od podłogi do o sufitu bądź wieszając na osi, centralnie w linii prostej.
Nigdy nie uważałem też pogrupowania prac w tematy za jakiś szczególny kuratorski atut. Lepsze jest przeplatanie wątków, kluczowe prace, ale też powracające motywy, układy w większe plamy, w których kontrastując lub nie, prace Kamila Kukli zachowują jednak swoją autonomię.
Przejdźmy do tytułu wystawy. Słowo utropa ma starosłowiańskie pochodzenie, ale wciąż funkcjonuje w języku śląskim. Jego znaczenie wywodzi się od dziury w ziemi, mogącej służyć jako więzienie. Osoba trzymana w takiej jamie, doznawała poniżenia i cierpienia, co ostatecznie nazwano utrapieniem. Warto wspomnieć również prasłowiańskie torpit, wyrażające akt dręczenia czy zadawania bólu i niekończącą się udrękę. Wreszcie pewna mutacja słowa utrop oznacza pokrakę, niezdarę i konotuje brzydotę. Z jednej strony więc przywołujemy konotację z czymś na kształt platońskiej jaskini, z tym, że zamiast iluzji, mamy ciążącą świadomość bezmyślnej maszyny przemocowego wszechświata, a z drugiej – pewną fascynację błędem, co prowadzi nas w stronę „potęgi błędu” (parafrazując Power Of Horror w Power Of Error Julii Kristevy).
Kamil Kukla w nowych obrazach figuralnych nierzadko korzysta ze zdjęć własnych (np. obrazy natury, ptaki) oraz znalezionych w internecie, a będących już częścią zbiorowej wyobraźni, np. drut kolczasty z polsko-białoruskiej granicy czy stopa zamarzniętego uchodźcy. Artysta włącza do swoich płócien również przedstawienia z peryferii kultury wizualnej – fantazyjnych bezkrwawych worarefilii, czyli fetyszystycznych fantazji związanych z jedzeniem kogoś, lub byciem przez kogoś zjadanym. Zresztą, to właśnie człowiek jest istotą, która najwięcej pożera w świecie, lęka się i obejmuje kulturowym tabu czynność pożarcia siebie, czyniąc z tego element ewolucyjnego wyjątku-awansu.
Kukla tworzy wreszcie niepokojące motywy przywodzące ambiwalentne skojarzenia Erosa i Tanatosa: penisa-grobu czy widoków z perspektywą własnych stóp, które przywodzić mogą zarówno stan relaksu, jak i przedstawienie bezwładnego leżenia w kostnicy.
Czas, w którym żyjemy – pandemii, wojny i postępującej katastrofy klimatycznej, z obrazami umierających w lesie imigrantów, duszących się w rzekach ryb czy wysychającej wody i skrajnych zmian temperatur – nadają apokaliptycznym obrazom szczególnego znaczenia – opowieści o łupieżczej przygodzie zniszczenia i świadomości naszego uczestnictwa w totalnym akcie destrukcji i wymierania gatunków.
Malarstwo Kukli nie jest jednak malarstwem, które łatwo wpada w koleiny apokaliptycznego myślenia czy dookreślania rzeczywistości, jest raczej próbą pochwycenia aktualnego stanu, w którym posługiwanie się optymistyczną kategorią nadziei byłoby naiwnością.
W artywistycznym dyskursie szybkiej zmiany świata malarstwo, od ponad pół wieku pozbawione w dużej mierze roli emancypacyjnej, nie jawi się jako łatwe narzędzie. Znów jednak, to w nim tak emocjonalnie, dosadnie, zobaczyć można zdenaturalizowanie natury, ale też możliwość ucieczki od powielania błędu naszego gatunku – nadmiaru werbalnego języka. W końcu, jak konstatował z rezygnacją Eugene Marais, południowoafrykański przyrodnik i poeta z początku XX stulecia: „Aparat intelektualny nacechowany świadomą wiedzą o własnych niedostatkach stanowi aberrację ewolucyjną”.
Język werbalny nie jest w stanie dźwigać mocy obrazu. Z malarstwem jest problem, bo mówienie o nim (to nieustanne, żałosne przywoływanie tego, co przedstawia) przypomina tłumaczenie dowcipu, a podczas procesu objaśniania, przekładania, uśmierza się pierwotny niepokój obrazu i wytraca jego siłę. Zapraszamy zatem do śmiałego patrzenia na/w obrazy.
Wystawa Kamila Kukli Utropa, 17.09 -16.10.2022, BWA Tarnów https://www.bwa.tarnow.pl/1,1147,wystawy,kamil-kukla—utropa.html