„Zawsze rozpoznaję wasze plakaty na mieście”- powiedziała kiedyś jedna z mam, przyprowadzająca dziecko na warsztaty do Biura Wystaw Artystycznych w Tarnowie. Uważam te słowa za dobry sygnał. Oznaczają, że mimo iż plakaty BWA nie są projektowane tylko przez jedną osobę lub jeden zespół według stałego szablonu, to zawsze się wyróżniają.

Oprócz edukacji zajmuję się w BWA również promocją. Zastanawiałam się kiedyś, czy może powinniśmy jako galeria mieć stały szablon naszych plakatów, jak na przykład Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie. Myślę jednak, że wiele byśmy wtedy stracili. Brak szablonu daje dużą swobodę i dzięki temu projekty mogą być ciekawsze. Wyjątek w przypadku naszej galerii stanowi identyfikacja graficzna do Festiwalu Sztuki ArtFest im. Bogusława Wojtowicza. Od kilku lat przygotowuje ją Łukasz Dudasz i ma ona swoją charakterystyczną szatę. Zależało nam, aby zaczęła kojarzyć się mieszkańcom Tarnowa z cyklicznością Festiwalu i była rozpoznawalna.

Jak wygląda proces przygotowywania projektów graficznych z perspektywy zamawiającego –  instytucji kultury? Projektant czy projektantka graficzna we współpracy z BWA w Tarnowie ma właściwie pełną swobodę. Poza drobnymi poprawkami, jak na przykład powiększenie tekstu z adresem galerii, nie ma ingerencji w proces tworzenia. I może na tym właśnie polega sukces wielu projektów. Owszem, czasem ta swoboda niesie za sobą ryzyko. Nie wszystkie projekty cieszyły się taką samą popularnością.

W BWA zamawianiem plakatów do większości wystaw i wydarzeń zajmuje się dyrektorka Ewa Łączyńska-Widz. Z moich obserwacji wynika, że daje ona osobie projektującej wolną rękę i obdarza ją zaufaniem. Jako zespół mamy wgląd w przygotowywany projekt, jednak też nie ingerujemy. Później także jesteśmy gotowi ponieść ryzyko, związane z tym, czy projekt spotka się z pozytywnym odzewem odbiorców.

Plakat do wystawy „Ars moriendi / Sztuka umierania”, projekt Magda Burdzyńska, 2015

Jak ocenić, które realizacje były najbardziej udane? Wiele mówi codzienny feedback. Mam w pamięci pozytywne reakcje uczestników targów książki artystycznej lub architektonicznej w Krakowie i w Warszawie, gdzie oprócz naszych wydawnictw prezentowaliśmy też plakaty. Większość osób, która te targi odwiedzała, nigdy nie była w Tarnowie i nie widziała naszych wystaw, ale mimo to kupowała książki i plakaty. Bywały targi – wiem, bo sama obsługiwałam nasze stoisko – na których największą popularnością cieszyły się plakaty. Niektóre osoby brały po kilka sztuk. Projekty były dla nich wartością samą w sobie, nawet jeżeli nie kojarzyły się z żadnym wydarzeniem. Myślę, że ich uniwersalność świadczy o dobrej realizacji.

Jak jeszcze ocenić, czy dane projekty były udane? Na przykład gdy zostają wyeksponowane na wystawie najlepszych polskich projektów graficznych Eye on Poland. W 2017 roku w Sao Paulo były na niej prezentowane projekty, które dla BWA przygotowała Magda Burdzyńska. Uważam, że pod względem projektowania to właśnie ona wzniosła BWA na nowy poziom. Do Brazylii powędrowały katalogi wystaw Błądzić jest rzecząArs moriendi oraz plakat wystawy Doroty Buczkowskiej Królestwo. Jestem przekonana, że gdyby wystawa Wielcy sarmaci tego kraju / Wielkie sarmatki tego kraju odbyła się wcześniej, jej plakat także by się tam znalazł. Kiedy prowadzę warsztaty w BWA i opowiadam o naszej działalności, często pokazuję nasze plakaty. Co zabawne, gdy na ekranie wyświetla się plakat Sarmatów, dzieci zazwyczaj żywiej reagują, wywołuje on poruszenie, pytają: „CO?!”. Widzę, że są zdziwione, a jednocześnie bardzo zaintrygowane. Czy takie reakcje nie oddają właśnie cech dobrego plakatu?

Plakat do wystawy „Wielcy sarmaci tego kraju / Wielkie sarmatki tego kraju”, projekt Magda Burdzyńska, 2018

Myślę, że o sukcesie projektów Magdy decyduje między innymi to, że niektóre tematy potraktowała trochę z przymrużeniem oka. Na przykład plakat do wystawy Ars moriendi / Sztuka umierania. Temat trudny i poważny. Na plakacie tłem jest szary marmur, na którym pojawiają się bardzo delikatne refleksy tęczy. W centrum znajduje się kształt trumny, na którą nałożono fioletowo-pomarańczowo-żółty gradient. Te kolory zupełnie wybijają z tradycyjnego schematu myślenia o przedstawianiu motywu śmierci. Innym dobrym przykładem jest wspomniany wcześniej plakat do wystawy Wielcy sarmaci tego kraju / Wielkie sarmatki tego kraju, która została zorganizowana w ramach obchodów stu lat niepodległości Polski. Wydawałoby się więc, że znów temat bardziej poważny, historyczny. Ekspozycja łączyła prace współczesne z historycznymi obrazami, wypożyczonymi z Muzeum Okręgowego w Tarnowie, a plakat świetnie oddawał tę kombinację. Mamy więc portret „współczesnego sarmaty” ubranego w bluzkę z trzema paskami na ramionach, jednak jego twarz pokrywa kilkakrotnie skopiowany nos wycięty z jednego z portretów ze zbiorów Muzeum. I ponownie ważny okazuje się kolor – ramka portretu jest kolorowa, gradient trochę zbliżony do tego z Ars moriendi.

W 2020 roku z powodu zamknięcia instytucji kultury w okresie od marca do maja w związku z pandemią, postanowiłyśmy z koleżankami z zespołu BWA przygotować promocję naszych wydawnictw i plakatów. Wcześniej, ze względu na przygotowania do wydarzeń i warsztatów, brakowało czasu na takie przedsięwzięcia. Pomysł się udał, zamówienia spływały nie tylko z Tarnowa, ale z całej Polski.

Nie pamiętam już, która z nas wpadła na to, aby promując dane wydawnictwo, opowiedzieć historię każdego z nich. Później postanowiłyśmy analogiczną akcję przeprowadzić z plakatami. „A może jeszcze spróbować tę historię pokazać?” – zastanawiałyśmy się. W ten sposób zawędrowałyśmy między innymi na podwórko przy domu pani Małgorzaty Wolskiej. Na plakacie do wystawy Życie codzienne w Mościcach w latach 1927-1939 przedstawiona jest fotografia, pochodząca z archiwum jej rodziny. Razem z panią Wolską starałyśmy się znaleźć miejsce, z którego zostało wykonane zdjęcie. Oczywiście bardzo się ono zmieniło. Drzewa urosły, a na podwórku sąsiada w tle pojawił się kosz do koszykówki, który psuł kadr. To krótkie spotkanie z panią Wolską było dla nas bardzo miłym doświadczeniem. Dla Pani Wolskiej również. Cieszyła się, że ktoś zainteresował się historią tego miejsca. Ważne były w tym kontekście modernistyczne wille, o których opowiadał projekt Tarnów 1000 lat nowoczesności, poświęcony modernizmowi w Mościcach. Nasza promocja plakatów miała też walor edukacyjny. Zamieszczając w internecie zdjęcie, mogłyśmy przy okazji opowiedzieć, że ulica Obrońców Lwowa, przy której znajduje się dom pani Wolskiej, została wpisana do rejestru zabytków, właśnie ze względu na wille.

Równie miłe spotkanie miałyśmy z artystką, Natalią Kopytko, którą odwiedziłyśmy w  pracowni twórczej w Łysej Górze, urządzonej w domu jej dziadka. Dziadek był jednym z twórców przemysłu ceramicznego w Łysej Górze. Tam odkrył złoże czerwonej gliny, z której wyprodukował cegły na swój dom, tam też na samym początku toczone były pierwsze ceramiczne wyroby. Zdjęcia z Natalią, trzymającą plakat naszej wystawy Łysogórski eksperyment. Ceramika artystyczna dla architektury, wykonałyśmy w jej pracowni, na tle domu i spółdzielni Kamionka, produkującej niegdyś ceramikę. Wspaniale było wysłuchać opowieści Natalii, która sama również zajmuje się tą dziedziną.

Jest jeszcze jedna nietypowa historia dotycząca plakatu w BWA. Od 2013 roku odbywa się u nas konkursowa wystawa Salon wiosenny. Laureat pierwszej nagrody może zaprezentować swoją indywidualną wystawę w kolejnym roku. W 2017 roku Salon wiosenny wygrał Jacek Machowski. Ponieważ zwycięzca zajmuje się grafiką, został poproszony o przygotowanie projektu plakatu do kolejnej edycji tej wystawy. Jacek uprawia grafikę warsztatową,  jego wystawa w BWA nosiła tytuł Mono no aware. Do udziału w niej zaprosił Pawła Bińczyckiego. Projekt plakatu do wystawy zrealizowali wspólnie w technice linorytu. Każdy plakat został odbity ręcznie. Każda odbitka została sygnowana w ramach ustalonego nakładu. Można więc je było traktować jako unikatowe grafiki. Została nimi pokryta cała ściana na wprost wejścia na wystawę. Znajdowała się tam też oparta o nie matryca. To również miało walor edukacyjny dla publiczności, która niejednokrotnie mogła taką matrycę zobaczyć po raz pierwszy. Odbite ręcznie plakaty Mono no aware powędrowały w przestrzeń miasta na słupy i tablice informacyjne. Oczywiście oprócz celów promocyjnych miało to być też nawiązanie do historii plakatowania. Grafiki, w które włożone zostało dużo warsztatowej pracy, zostały po czasie  – tak jak dawniej – zaklejone kolejnymi.

Plakat do wystawy „Mono no aware” Jacka Machowskiego i Pawła Bińczyckiego, projekt autorów wystawy
Widok wystawy „Mono no aware” Jacka Machowskiego i Pawła Bińczyckiego w BWA w Tarnowie, fot. Przemysław Sroka
Widok na proces suszenia plakatów do wystawy „Mono no aware”, fot. Paweł Bińczycki

Zdarza się, że mamy też mniej pozytywne doświadczenia dotyczące plakatów w przestrzeni miejskiej. Tak, jak wspominałam wcześniej, dyrektorka BWA Ewa Łączyńska-Widz darzy zaufaniem projektantów, a na podobne zaufanie mogą liczyć artyści, artystki, kuratorki i kuratorzy wystaw. Dyrektorka BWA zaprosiła do przygotowania jednej z wystaw  Klementynę Stępniewską. Po jakimś czasie Klementyna przysłała zdjęcia gotowych obrazów. Doskonałe malarsko prace przedstawiały katolickie męczennice i ekstatyczki. Pojawiło się ryzyko, że obrazy wzbudzą kontrowersje. Jednak Ewa zdecydowała się nie rezygnować ze współpracy z autorką, chociażby ze względu na precyzję i ilość pracy włożonej w wykonanie zaproponowanych dzieł. Zamierzeniem wystawy nie było wzbudzanie kontrowersji, jednak takie się pojawiły szczególnie wśród osób, które nie chciały wczytać się w treść tej ekspozycji. Wydrukowaliśmy plakaty z jedną z reprodukcji obrazu Klementyny, jednak zdecydowaliśmy się nie przekazywać ich do plakatowania na mieście. Nie chcieliśmy zwiększać  napięcia, które już się pojawiło.

W BWA współpracowaliśmy z wieloma projektantami graficznymi. Opisane projekty były dla mnie szczególnie ważne. Może dzięki temu, że w tym roku postanowiłyśmy poświęcić im więcej czasu i nawet projekty BWA, w których nie brałam udziału, stały mi się bliższe. Powszechnie wiadomo, że najważniejszą funkcją plakatu jest informacja. Liczy się także to, aby plakat zatrzymał na sobie wzrok przechodnia czy przeglądającego stronę internetową oraz, żeby przyciągał na wystawę czy wydarzenie. Wydaje mi się, jednak, że miarą sukcesu jest coś innego. Myślę, że to moment, w którym osoba postanawia kupić ten plakat i powiesić go na ścianie w swoim domu, aby został z nią na dłużej.

Plakat do wykładu prof. Marii Poprzęckiej, pod tytułem „Uczta bogiń”, projekt Magda Burdzyńska, 2014