Gdy pierwszy raz zobaczyłem prace Geoffa Mcfetridge’a nie mogłem oderwać od nich wzroku. Ujmująca prostota, zaskakujące niebanalne pomysły, soczysta graficzność aż do szpiku kości, cokolwiek to znaczy.
Siedziałem potem w domu wpatrzony jak sroka w kość w ekran monitora, szukając kolejnych genialnych rysunków, projektów, tapet, plakatów, wzorów, obrazów, ceramik, murali Mcfetridge’a, obficie kapiąc śliną na klawiaturę. Z zazdrości. Bo celność jego prac budzi zazdrość. Po pierwsze pomysły. Nietuzinkowe, niebanalne, zaskakujące, poetyckie. Czasem wzruszające, często śmieszne, rzadziej straszne. Po drugie forma. Syntetyczna, uproszczona, sprowadzona do linii, czesto tej samej grubości, oraz płaskiej plamy. Poprzez syntetyczność formy pomysł staje się doskonale widoczny, forma służy pomysłowi eksponuje go, nie przeszkadzając swym często nadmiernie wybujałym, dekoracyjnym ego. Mcfetridge jest artystą totalnym. Tworzy projekty dla największych: Salomon, Gap, Nike, Burton, Vans, MTV, Intel, Greenpeace i wiele innych. W projektowaniu jest malarzem i rysownikiem, w malarstwie jest rasowym projektantem. Potrafi namalować obraz nawet na temat ściągania majtek. Bez względu na to co robi zawsze jest sobą, potrafi obronić swój charakterystyczny styl, swoją niepowtarzalną indywidualność. W jego twórczości pobrzmiewają echa prac Saula Steinberga, Seymoura Chwasta, Push Pin Graphic, Undergroundowych artystów amerykańskich lat 60- dziesiątych i 70- dziesiątych. Odwaga, bezczelność i bezpretensjonalność w formie i treści to wpływ komiksu i sztuki ulicy. Literatura plus melancholia to niewątpliwy wpływ Polskiej Szkoły Plakatu. To jeden z najciekawszych artystów wspólczesnych z jakimi się ostatnio spotkałem. Nie wierzycie? Sami sprawdźcie.
http://www.championdontstop.com/