Trudno w kilku słowach zdefiniować, czym jest Sztuka do Rzeczy, organizowana w tym roku po raz szósty przez Urząd Miasta Krakowa, czy nawet zakreślić zasięg tematyczny tego wydarzenia. Czy w listopadzie poruszaliśmy się po obszarze designu czy rzemiosła? Jak do tego wszystkiego ma się sztuka (także, lecz nie tylko, użytkowa), sprzedawana w trakcie Nówki Sztuki, pierwszego listopadowego weekendu? Pomimo enigmatycznego charakteru nazwa wydarzenia wydaje się całkiem nieźle określać jego charakter: trochę tu sztuki, trochę myślenia o rzeczach, a konkretnie – o ich świadomym projektowaniu, trochę sztuki użytkowej.
Tegoroczna edycja trwała przez cały listopad, a większość wydarzeń koncentrowała się w cztery listopadowe weekendy, każdy o nieco innym temacie. Na pierwszy ogień poszła Nówka Sztuka, czyli targi sztuki, wzornictwa i rzemiosła zorganizowane 4–5 listopada w Pałacu Sztuki wraz z towarzyszącym im programem dyskusji (te odbywały się w Pałacu Potockich) i warsztatów, przyznaniem nagrody uczestniczce, która przedstawiła najciekawszy pomysł na rozwój swojej kariery oraz wernisażem wystawy – w tym roku była to Agnieszka Filipek. Jak zaznacza Alicja Panasiewicz, pomysłodawczyni Nówki Sztuki i jej organizatorka, celem tych targów jest tworzenie mody na kupowanie projektów rodzimych twórców (młodych, lecz nie tylko) oraz okazji do spotkania między artystami/projektantami, a ich odbiorcami.
Kolejna odsłona projektu odbyła się w Aptece Designu, czyli nowej przestrzeni poświęconej projektantom i projektowaniu, otwartej zaledwie dwa miesiące temu w dawnej szpitalnej aptece na Wesołej (dzielnica ciągnąca się wzdłuż ulicy Kopernika – zabudowania, należące niegdyś do Szpitala Uniwersyteckiego, zostały wykupione przez Gminę Miejską Kraków w 2019 roku). Weekendy 11–12 i 25–26 listopada to czas Designu w Krakowie, czyli właściwie osobnego bytu w ramach Sztuki do Rzeczy. Łączyły je miejsce – Apteka Designu, organizator, czyli Krakowskie Biuro Festiwalowe, osobna (względem reszty Sztuki do Rzeczy) identyfikacja wizualna oraz program nastawiony na szeroko pojęte projektowanie, niekoniecznie przedmiotów. Na program Designu w Krakowie składały się głównie wykłady i debaty, uzupełnione zajęciami warsztatowymi, wystawami oraz społeczną wymianą książek. Każdy z weekendów był poświęcony innemu wymiarowi wspólnoty. W trakcie pierwszego rozpatrywano temat wspólnoty z perspektywy lokalnej, w trakcie drugiego – z perspektywy oddolnej.
18 i 19 listopada upłynęły krakowianom na Weekendzie Rzemiosła – aż 13 organizacji z całego miasta zaangażowało się w stworzenie niezwykle bogatego programu darmowych warsztatów, które pozwalały spróbować swoich sił w tworzeniu przedmiotów zgodnie z rzemieślniczymi tradycjami. W trakcie weekendu można było zrobić witraż, spróbować plecenia z wikliny, formowania szkła, ceramiki, wywołać zdjęcia w ciemni, z papieru stworzyć ozdobę choinkową według projektu Zdzisława Gedliczki z kręgu Warsztatów Krakowskich, skonstruować lub ozdobić zabawkę, pomalować plecak, ulepić doniczkę, czy wreszcie – wziąć udział w warsztacie introligatorskim, drukarskim czy hafciarskim. To wyliczenie nie obejmuje nawet wszystkich zajęć w programie. Niektóre z nich były skierowane do dzieci, inne do dorosłych, kolejne pomyślane dla rodzin z dziećmi. Weekend Rzemiosła wyróżniał także brak scentralizowanego charakteru – zajęcia odbywały się nie tylko w centrum czy na Kazimierzu, ale też w Nowej Hucie, na Bronowicach i Podgórzu.
Za osobny i warty wspomnienia wątek trzeba też uznać program spacerów po wszystkich dzielnicach Krakowa organizowany przez Festiwal Otwarte Mieszkania: co weekend można było odwiedzić 3–4 rejony Krakowa. Przechadzki, organizowane pod hasłem: „Tyle dobra wokół” były okazją, by lepiej poznać okolicę, zwrócić uwagę na lokalnych rzemieślników, sklepy z zaskakującym asortymentem, nietypowe usługi, które coraz trudniej znaleźć. Prowadzący spacery skupiali się nie tyle na historii czy architekturze kolejnych dzielnic, ile na otaczającej nas codziennie rzeczywistości. Można było zachwycić się kioskiem, zwrócić uwagę na ukryty w zaułku zakład zegarmistrza, dowiedzieć się, gdzie w okolicy działa szewc i krawcowa, a w ten sposób przekonać się, w jakich miejscach można naprawić zepsute przedmioty, spotkać specjalistę czy przedstawiciela ginącego zawodu.
Nienachalnie i bardzo naturalnie prowadzona opowieść o najbliższym otoczeniu dawała uczestnikom możliwość świadomego podejścia do przedmiotów: naprawiania, a nie wyrzucania, zakupów w lokalnych sklepach, a nie supermarketach, i wreszcie: docenienia wyjątkowych miejsc w okolicy. W podobnym duchu działała też zorganizowana w Weekend Rzemiosła rezydencja naprawcza w Ośrodku Kultury Norwida, gdzie można było przynieść swoje zepsute rzeczy i pod czujnym okiem prowadzącej Olgi Konik czy z pomocą innych uczestniczek i uczestników je naprawić – skleić uszko ulubionego kubka albo pamiątkową figurkę po upadku, załatać dziurę w skarpetce albo zgodnie z japońską sztuką cerowania uratować sweter pogryziony przez mole.
Książeczka programowa Sztuki do Rzeczy liczyła w tym roku 92 strony, trudno więc oczekiwać, by powyższy opis wyczerpywał całkowicie program tegorocznego wydarzenia. A jednak nawet pobieżne streszczenie koncepcji pokazuje ogromne zróżnicowanie propozycji w ramach tego festiwalu – choć słowa „festiwal” używam tu nie bez wątpliwości. Znalazło się tu miejsce zarówno dla praktycznych warsztatów, możliwości zakupu sztuki i wzornictwa, jak i bardziej teoretycznej refleksji na temat projektowania.
Zróżnicowanie odbijało się też w hasłach: choć motywem przewodnim całej Sztuki do Rzeczy była w tym roku sprawczość, wiele części programu posługiwało się osobnymi pojęciami. Program debat i wykładów w ramach Nówki Sztuki koncentrował się na materialności/niematerialności sztuki współczesnej, a Design w Krakowie „brał na warsztat” ideę wspólnoty rozpatrywaną z perspektywy lokalnej i oddolnej. Pomimo że tematy te nie stoją w sprzeczności ze sprawczością, wydają się kierować uwagę odbiorców w różne strony – najbliżej brania sprawy we własne ręce wydaje się założenie Weekendu Rzemiosła, w trakcie którego można było kształtować materię wedle woli. Podobnie zresztą, jak już wskazywałam, wygląda zasięg tematyczny listopadowego wydarzenia: sztukę, wzornictwo przemysłowe, rzemiosło uzupełnia tu teoretyczna część poświęcona projektowaniu, z naciskiem na projektowanie rozwiązań w duchu design thinking. Ważnym tematem pozostaje też miejskość – zarówno w wymiarze nowych możliwości, związanych z rozwojem dzielnicy Wesoła, jak i widziana z perspektywy innych dzielnic.
Na pierwszy rzut oka Sztuka do Rzeczy robi nieco chaotyczne wrażenie i trudno może jednoznacznie określić, do kogo skierowany jest jej program. Warto jednak docenić próbę pogodzenia potrzeb różnych grup odbiorców przy jednoczesnym zachowaniu przystępności wszystkich wydarzeń. Niebagatelne znaczenie ma też fakt, że oprócz wstępu na targi Nówka Sztuka, wszystkie wydarzenia były bezpłatne. W programie znalazły się propozycje skierowane do ludzi o różnych zainteresowaniach: zarówno do kogoś, kto chciał posłuchać o zaangażowanym projektowaniu, jak i do osoby, która chciała spróbować swoich sił w nauce ceramiki, plecenia koszyków z wikliny czy formowania szkła. Właśnie w tej różnorodności można upatrywać mocnej strony Sztuki do Rzeczy: niezależnie od tego, czy zainteresowanie projektowaniem i tworzeniem przedmiotów jest raczej chwilowe, czy rozwijane latami, w programie na pewno znalazł się warsztat lub wykład, który pozwoli je rozwinąć.
Wspólnym mianownikiem proponowanych wydarzeń było promowanie uważności względem rzeczy. W listopadzie w Krakowie można było spróbować swoich sił w tradycyjnym rzemiośle, kupić sztukę z myślą o wyposażaniu wnętrz, dowiedzieć się, gdzie w okolicy można coś naprawić i wreszcie – posłuchać o projektowaniu nastawionym na rozwiązywanie problemów użytkowników. Wszystko to traktować można jako formę sprzeciwu wobec szybkiej konsumpcji, kupowania przedmiotów bez cech szczególnych, projektowanych bezmyślnie i na masową skalę. W trakcie Sztuki do Rzeczy można było przekonać się, że staranniej wykonane i wyjątkowe nie zawsze musi być wyraźnie droższe, a oprócz przedmiotu (grafiki, kolażu czy kubka) możemy zyskać świadomość, z czego wynika jego forma. Obok samych rzeczy na chwilę w społecznej świadomości mogli pojawić się także twórcy i projektanci.
Interesującym wątkiem, przewijającym się przez różne weekendy Sztuki do Rzeczy, było też myślenie o projektowaniu i odkrywaniu miasta. Służyły temu wspomniane już spacery po dzielnicach, organizowane przez Festiwal Otwarte Mieszkania, oraz zwiedzanie pracowni artystów i rzemieślników. Najmłodszym refleksję na ten temat pomagały rozwinąć złożone z czterech części warsztaty „Pani Miarka i urbanistyczny unikat” poświęcone kolejno: mostom pieszym, tramwajom wodnym, domom na wodzie i psim parkom: dobrze, że myślenie o projektowaniu można zaszczepiać już o dziewięciolatków! Temat miasta i przestrzeni miejskich stanowił też ważną część Designu w Krakowie – w Aptece Designu sporo dyskutowano o rewitalizacji, konsultacjach społecznych i aktywizmie. W trakcie festiwalu odbyła się także premiera książki Basile’a Michela Dzielnice kulturalne i kreatywne. Wieloznaczność sztuki i kultury w mieście postindustrialnym, wydanej przez KBF, Instytut Kultury Miejskiej i wydawnictwo Wysoki Zamek. Dyskusja na temat tej publikacji naturalnie i wielokrotnie zahaczała zresztą o przyszłość krakowskiej Wesołej.
Design w Krakowie pełnił w ramach Sztuki do Rzeczy rolę przestrzeni metarefleksji, nie tylko w przypadku myślenia o mieście i jego rozwoju. Wyraźnie widać było to po zakończeniu drugiego weekendu DwK, który był tym samym zwieńczeniem całego wydarzenia. To tu odbyła się debata Jakiego festiwalu designu potrzebuje Kraków? z udziałem Marka Liskiewicza, Jadwigi Husarskiej i Agaty Bisping, prowadzona przez Rafała Stanowskiego. Jedna z pierwszych propozycji, które padły w całej rozmowie, dotyczyła zresztą sensowności tak postawionego pytania: a może właśnie Kraków nie potrzebuje wcale festiwalu designu, tylko świadomie prowadzonych, długofalowych, różnorodnych działań? Debata pozwalała się przekonać, jak złożonym zadaniem jest dziś tworzenie festiwalu – czy wydarzenia – poświęconego projektowaniu.
Integracja środowiska projektantów, wymiana doświadczeń między przedstawicielami różnych specjalizacji i wreszcie – kształtowanie gustów i edukacja szerszych grup społecznych – nawet trojgu rozmówców trudno było dojść do konsensusu, który z tych wątków należałoby rozwijać jako pierwszy. W ankietach, na które odpowiadali uczestnicy Designu w Krakowie, wizji tego wydarzenia oraz potencjalnych tematów, którymi warto byłoby się zająć, przewijało się wiele. Być może więc także Sztuka do Rzeczy, choć nie rości sobie praw do tytułu festiwalu designu, podąża ścieżką zaspokajania potrzeb różnych odbiorców: projektantów, miłośników wzornictwa i tych, którzy chcieliby zacząć się interesować świadomym projektowaniem.