„Wirtualne projektowanie”. Ostatnimi czasy wiele razy do moich uszu docierało to enigmatyczne stwierdzenie. Pojawiło się ono w dość różnym kontekście, ale sprowadzało się do wspólnego mianownika jakim jest pewien zagadkowy dla niektórych sposób projektowania. Niestety we wszystkich tych przypadkach jako raczej coś nieznanego, a zarazem negatywnego. Tak już ludzie mają, że jak na czymś się nie znają to o tym rozprawiają tak jakby się na tym znali najlepiej pod słońcem. Jest też tak, że to coś nieznanego i bliżej nieopisanego budzi w ludziach lęk i czasem nawet grozę.
Czyli przechodząc do sedna sprawy, takie projektowanie dla niektórych jest złe, a już na pewno gorsze od „zwykłego” tego materialnego projektowania. Materialnego czyli jakiego? A takiego, którego proces projektowy przebiega na konkretnym fizycznym modelu. Podczas oceny obiektu zaprojektowanego taką metodą sam sposób, czy nawet metoda projektowa jest opisywana raczej negatywnie, jako coś co nie jest godne, żeby tego używać. W taki negatywny sposób przedstawiają całą sprawę osoby, które, według mnie, nie potrafią lub nie chcą odnaleźć się w nowej i już dzisiejszej projektowej rzeczywistości. Dzisiejszej, ale także jutrzejszej. Rzeczywistości z globalnym natychmiastowym przepływem informacji, pracy w chmurze itd. Ktoś powie i co z tego? Sytuacja ta przypomina mi dinozaury, które nagle wyginęły, a dlaczegóż to? Bo nie potrafiły się przystosować. Podobnie rzecz się ma z tymi wspaniałymi projektantami (według mnie już pseudo), minionej epoki i ery, przyzwyczajonymi do manualnej pracy z użyciem podstawowych narzędzi, ewentualnie od czasu do czasu pracy na „wysoce zaawansowanych” 🙂 maszynach typu tokarka – i nie mam tutaj bynajmniej na myśli tokarki CNC ( po prostu YOLO). Nie mówiąc już o zaawansowanych programach do modelowania, że tak to nazwę „w komputerze”. Oczywiście takie umiejętności w pewnych okolicznościach również są przydatne, ale raczej jako dodatek a nie jako maksimum możliwości warsztatu pracy projektanta. Życie się zmienia, a metody projektowe wraz z nim. Również pewne pokolenie, które odchodzi powoli w niepamięć, ostatnimi siłami broni swojego status quo nie potrafiąc spojrzeć na nowe technologie przychylnym okiem. Według nich „wirtualne projektowanie” to coś obcego (bo faktycznie takie dla nich jest), niematerialnego i nienamacalnego. Na szczęście w rzeczywistości jest odwrotnie, każda nowa technologia, a w szczególności technologie informatyczne, poszerza możliwości warsztatu projektanta, przyspiesza i potania go. Dane zapisane czy też zaprojektowane w ten sposób stwarzają każdemu projektantowi nowe możliwości, ale jak ze wszystkim w życiu, trzeba je sobie przyswoić i się ich nauczyć. Co do wyższości wirtualnego projektowania nad jakimkolwiek innym nie muszę chyba nikogo przekonywać, twarde argumenty, które widać gołym okiem są aż nazbyt oczywiste, a zainteresowanych odsyłam na coroczną imprezę gdzie doskonale widać nowe projektowe możliwości – o rosnącym znaczeniu cyfrowego projektowania świadczą dobitnie coroczne targi odbywające się w Belgii, „Prototyping”. W tym miejscu projektanci spotykają się z inżynierami i naukowcami prezentującymi nowe technologie i możliwości ich użycia w tworzeniu prototypów. Na zamieszczonym schemacie, przedstawiono co w dużym uproszczeniu można zrobić z tego typu danymi i w jaki sposób wykorzystać je podczas procesu wdrażania nowego produktu. Więc wyobraźmy sobie, że mam wirtualny model jakiegoś wyimaginowanego przedmiotu – i co dalej? Co mogę z tym plikiem zrobić? Jak dużo – wystarczy spojrzeć na zamieszczony obok schemat.
Wszelkie zmiany, korekty, poprawki są szybsze, precyzyjniejsze, tańsze. Dlatego wiele z dużych koncernów (np. samochodowych) przechodzi na taki styl projektowania. Większość testów można wykonać właśnie wirtualnie, a potem ploter, drukarka i mamy gotowy, w pełni funkcjonalny produkt. Niektórzy jednak wolą wykonać wszystko siekierą. Też lubię to narzędzie, tak jak młotek i pewnie znacie to niezastąpione narzędzie i powiedzenie mechaników, że jak nie da się naprawić to trzeba młotkiem i wtedy jest ok. Ale, Szanowni Państwo, nie każdy musi być prepersem. XD
Oczywiście tradycyjne rzemiosło nadal pozostanie i wiele dizajnerskich produktów wykonywanych będzie w sposób rzemieślniczy, tylko trzeba zadać sobie pytanie czy projektant ma być rzemieślnikiem? Czy rzemieślnik może być projektantem?
Wszyscy wiemy, że w dzisiejszych czasach bez komputerów ani rusz i nie rozumiem przywiązania niektórych do tradycyjnego modelu kształcenia projektantów, manualnego kształcenia, rysunku czy też modelowania ręcznego. Czyżby takie podejście wynikało z faktu, że niektórzy mistrzowie dizajnu już się zużyli i nie potrafią prowadzić w inny sposób działalności dydaktycznej, czy też nie potrafią znaleźć wspólnego języka z młodymi ludźmi, operującymi w zasadzie cały czas w takim wirtualnym środowisku? Opluwanie i obrzydzanie go przez tych niereformowalnych ciągnie cały proces kształcenia w dół, bo w jaki sposób dinozaury mają dokonać korekty w Rhino ceros, skoro kompletnie go nie znają, a student wprost przeciwnie, bo on już zna jego możliwości i wie, że jak coś zaprojektuje to potem to sobie wyfrezuje, wydrukuje itp. itd. Czy istnieje jakakolwiek nić porozumienia między „mistrzem” pracującym „siekierą”, a uczniem pracującym w o wiele bardziej czysty i zaawansowany sposób? Teraz powinni się odezwać ekolodzy, no bo przecież dizajn powinien być również ekologiczny, a jak ma być, jeśli mistrzuniu rzeza w styrodurowym klocu a potem godzinami szlifuje śmierdzącą szpachlówkę, która wypala wszystkim dookoła błony śluzowe… Oczywiście, jakby ktoś nie wiedział, cały czas ironizuję i upraszczam. Przecież dizajn nie zawsze musi być poważny, wystarczy, że dinozaury już takie są, poważnie traktują swoją projektową pracę. Z pewnej perspektywy jest to walka brutalnej siły z finezją dotyczącą w głównej mierze warsztatu projektanta.
Co do możliwości cyfrowego warsztatu to chciałbym przytoczyć tutaj skromny przykład jego zastosowania w procesie projektowym – prototyp obuwia roboczego dla KGHM wykonany przez wrocławski oddział firmy Materialise.
Firma ta zasłynęła ze współpracy z takimi gigantami obuwniczymi jak chociażby niemiecki Adidas.
Wrocławski oddział Materialise specjalizuje się w wykonywaniu prototypów 3D w wielu technologiach. W tym konkretnym przypadku zastosowano metodę spiekania laserowego materiału TPU. Dzięki jego specyficznym właściwościom prototyp obuwia roboczego spełnia normy pozwalające testować go w warunkach przewidzianych przez inwestora – w tym wypadku firmę KGHM Cuprum. Prezentowany przykład jest projektem Anny Romanowskiej i zespołu badawczego KGHM Cuprum. Mój skromny udział w tym projekcie ograniczył się do zbudowania na podstawie płaskich rysunków wirtualnego modelu CAD i przygotowania całości do druku. Dodatkowo, powstały wizualizacje z zastosowaniem odpowiedniej kolorystyki, uwzględniające cechy przewidzianych materiałów i ich funkcji (np. elementy odblaskowe).
Dizajn to ciągły rozwój, więc jeśli chcemy w nim uczestniczyć, musimy się uczyć jak stosować nowe narzędzia, tak aby wciąż poszerzać własny warsztat.