Biolożka i filozofka Donna J. Haraway zauważyła, że „rzeczywiste byty biologiczne są potężnymi metaforami, które ułatwiają zrozumienie życia, na przykład systemów biologicznych i ontologicznych”[1]D. J. Haraway, Jestem listotą. Donna J. Haraway w rozmowie z Thyrzą Nichols Goodeve, przeł. A. Derra, Poznań 2023, s. 82.. Badaczka podkreśla w ten sposób nierozerwalną więź człowieka z otaczającym go środowiskiem, umieszczając ją w kontekście pojęcia naturokultury, która stanowi dla niej „implozje dyskursywnych domen natury i kultury”[2]Tamże, s. 99.. Jedną ze strategii rozumienia tego rodzaju fenomenów jest dyfrakcja, będąca pewnego rodzaju optyczną metaforę, która skupia się przede wszystkim na widzeniu, a raczej „nadwidzeniu”. Polega ona na obserwacji przejść, załamań, refleksów, drogi „przechodzenia światła przez szczeliny”[3]Tamże, s. 97., co stanowi intrygujący sposób myślenia o przeszłości jako niezapośredniczonym procesie, gdzie istotne staje się porzucenie metafizyki tożsamości i reprezentacji[4]Tamże, s. 98.. Najważniejsze stają się w tym kontekście momenty rozproszenia, a nie finalny obraz, który jest ich odbiciem. To właśnie ta metafora staje się jednym z narzędzi badania środowiska, a także zrozumienia natury.

Podobnym tropami porusza się Iza Koczanowska, której wystawa Splątanie w katowickim Rondzie Sztuki, kuratorowana przez Zofię Małysę-Janczy, stała się wizualną analizą zależności pomiędzy bytami ludzkimi i nie-ludzkimi. Koczanowską interesuje przede wszystkim współbytowanie. Świadomie rezygnuje z jakichkolwiek podziałów i klasyfikacji, torując drogę, posługując się metodologią badawczą Haraway, ku światom, które istniały, istnieją do tej pory i przestrzeniom, które dopiero mają powstać. Koczanowska w ten sposób analizuje również temporalność, jako pewnego rodzaju ciągłość, bez żadnych konkretnych ram czasowych. Wykorzystuje w swoich realizacjach materiały organiczne, które nieustannie podlegają przekształceniom i pozornie nieuchwytnym transformacjom. Agar czy żelatyna stanowią w tym przypadku narzędzia, służące do zastanowienia się nad spekulatywnymi środowiskami, które są jeszcze na etapie powstawania.

Ekspozycja Koczanowskiej była pokłosiem konferencji naukowej Grzyby i inni. Ku symbiocenowi, która została zorganizowana przez Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach przy współpracy z Uniwersytetem Śląskim. Pojęcie symbiocenu zostało wprowadzone przez badacza Glenna Albrechta, jako przeciwieństwo antropocenu. Albrecht jest zwolennikiem patrzenia na naturę i ludzkość jak na równoległe byty, które harmonijnie ze sobą współpracują. Symbiocen jako strategia bytowania w środowisku jest pojęciem zdecydowanie spóźnionym. Jest jak syrena alarmowa, która zaczęła wyć dopiero w momencie dziejącego się już ataku. Symbiocen, jako definicja jest też próbą uciszenia wyrzutów sumienia, które w zbiorowej świadomości są obecne w formie kompilacji strachu o swoje własne przetrwanie, sprzeciwu oraz gniewu, a także wysokiej świadomości tego, jak nieodwracalnie zostało zdegradowane środowisko naturalne. Niemniej symbiocen staje się jedyną z możliwych opcji istnienia. Trudno jest zresztą wyobrazić sobie współcześnie inną ścieżkę współbytowania. Jak słusznie zauważa Paul Kingsnorth, autor książki Wyznania otrzeźwiałego ekologa, „na całym globie odbywa się wielka zmiana, której nie możemy zapobiec, a jej konsekwencje dla większości ludzi nie będą wcale przyjemne. Naturą natury od zawsze była zmiana, co oznacza, że śmierć i odrodzenie zawsze będą nam towarzyszyły. Odrodzenie może z kolej przyjąć formy nieoczekiwane i trudno rozpoznawalne (…). Przyszłość oferuje nam chaos, niepewność i stratę. Zaprzeczanie temu jest zaprzeczaniem rzeczywistości, a inną formą tego zaprzeczania jest udawanie, że mamy nad tym kontrolę (…). Przed nami otwiera się otchłań rzucająca wyzwanie wszystkiemu, z czym kojarzyliśmy naszą kulturę i naturę. Będziemy musieli w nią spojrzeć i skupić się nad tym, co można w niej dojrzeć”[5]Z. Małysa-Janczy, „Splątanie” w Rondzie Sztuki, https://asp.katowice.pl/wydarzenia/splatanie-w-rondzie-sztuki.html [dostęp: 19.06.2025]..

Ekspozycja Izy Koczanowskiej, pomimo wiele obiecującego tekstu kuratorki, który rozbudził bardzo duże oczekiwania w warstwie koncepcyjnej i wizualnej, nie jest pozbawiona słabości. Realizacje artystki nie są w stanie ostatecznie udźwignąć ciężaru interpretacyjnych ścieżek, jakie chciała zaproponować Małysa-Janczy. Winna jest temu wyłącznie aranżacja wystawy, która sprawia wrażenie przygotowania w wielkim pośpiechu. Przestrzenna oprawa tej ekspozycji domagała się zupełnie innych rozwiązań. Bardzo łatwo było ją zresztą przeoczyć pośród innych wystaw prezentowanych w tym czasie w Rondzie.

Architektura tej ekspozycji przypomina pozornie opuszczony pokój, w którym zaczyna toczyć się naturalna, biologiczna egzystencja. Umieszczone w nim obiekty takie jak sofa, lampa, kotara czy nawet sufit, zaczynają żyć własnym życiem. Pulsują, linieją, przepoczwarzają się, niemalże rosnąc oczach. Realizacje Koczanowskiej celowo tracą swoją pierwotną strukturę – to, co wydaje się twarde, staje się miękkie, gąbczaste, całkowicie nieoczywiste. Można odnieść wrażenie obcowania z organicznymi palimpsestami, co sprawia, że prace artystki stają się fascynującym zapisem żywotności, tworząc, jak słusznie zauważa Małysa-Janczy w swoim kuratorskim tekście „bibliotekę eksperymentalnych biomateriałów” możliwych do wykorzystania w domach przyszłości[6]P. Kingsnorth, Wyznania otrzeźwiałego ekologa, przeł. T. Sikora, Kraków 2024, s. 238–239.. Jednakże tej ostatecznie bardzo intrygującej wystawie oddano zbyt mało przestrzeni. Prace Koczanowskiej tracą przez to na pierwotnym znaczeniu, a siła ich przekazu ulega osłabieniu. Jednak Koczanowska porusza się w wykreowanych przez siebie spekulatywnych przestrzeniach z dużą odwagą i świadomością, przekierowując uwagę odbiorców w stronę różnorodności i pewnego rodzaju krytycznej świadomości, która związana jest z próbą wyjaśnienia często niezmierzalnych, czysto jakościowych aspektów rzeczywistości. Nie można oprzeć się wrażeniu, że Koczanowska poprzez swoje działania analizuje również własne, prywatne doświadczenia, związane z miejscami, przede wszystkim domowymi, które budują pamięć i tożsamość. Pierwotnie oswojone przestrzenie ulegają upływowi czasu, są nieustająco anektowane i przechwytywane przez zmieniające się zapachy i organizmy, a obecne w nich obiekty ulegają naturalnej destrukcji. Pierwotne wyobrażenia przestają się nakładać na te obecne, zmienione. Są one nadpisane przez organiczne rozproszenia, stając się tym samym materialnym zapisem dyfrakcji postulowanej przez Haraway. Jest to najmocniejszy akcent całej ekspozycji, która odważnie, w skali makro i mikro, eksploruje terytoria, jeszcze niezbyt dobrze rozpoznane, ale będące efektem zmian, w których należy się po prostu przejrzeć, jak zachęca do tego Paul Kingsnorth.

Iza Koczanowska, Splątanie
Rondo Sztuki w Katowicach
kuratorka: Zofia Małysa-Janczy
22.05-12.06.2025Wydarzenie towarzyszyło konferencji Grzyby i inni. Ku symbiocenowi
Przypisy
1. | ↑ | D. J. Haraway, Jestem listotą. Donna J. Haraway w rozmowie z Thyrzą Nichols Goodeve, przeł. A. Derra, Poznań 2023, s. 82. |
2. | ↑ | Tamże, s. 99. |
3. | ↑ | Tamże, s. 97. |
4. | ↑ | Tamże, s. 98. |
5. | ↑ | Z. Małysa-Janczy, „Splątanie” w Rondzie Sztuki, https://asp.katowice.pl/wydarzenia/splatanie-w-rondzie-sztuki.html [dostęp: 19.06.2025]. |
6. | ↑ | P. Kingsnorth, Wyznania otrzeźwiałego ekologa, przeł. T. Sikora, Kraków 2024, s. 238–239. |