W Muzeum Śląskim trwa ekspozycja Lecha Majewskiego Polana, której kuratorami są Joanna Szeligowska-Farquhar oraz Karol Makles. Wystawa oscyluje wokół wciąż nieprzerobionego i nieoswojonego przez kulturę współczesną tematu, jakim jest śmierć. Dla Lecha Majewskiego, wybitnego artysty, reżysera, scenarzysty, poety i prozaika, wątki eschatologiczne są szczególnie istotne, ponieważ egzystencjalne prawidłowości, jak i jej następstwa, stanowią integralną część jego fascynującej twórczości.

fot. Rafał Wyrwich

„Zawsze męczyło mnie chodzenie utartymi ścieżkami” – pisze Majewski w swojej książce Pejzaż intymny. Rozmowy autobiograficzne o świecie i o sztuce[1]L. Majewski, Pejzaż intymny. Rozmowy autobiograficzne o świecie i sztuce, Warszawa 2017, s. 5.. Artysta od początku podążał drogami, których szlaki przecierał własną wyobraźnią i intuicją. Jego twórczość jest bardzo oryginalna, niemal nie do podrobienia, operująca charakterystycznym, malarskim językiem, który bywa miejscami trudno przekładalny na opis. Dzieła Majewskiego, zarówno te artystyczne, jak i filmowe, opierają się jednoznacznej klasyfikacji, nie mieszczą się w dostępnych pojęciach i definicjach, a co najważniejsze,  posiadają silnie kontemplatywny, jak i symboliczny charakter. Jego twórczość przesiąknięta jest duchowością i tajemnicą, którą traktuje jako pewien rodzaj definicji prawdy[2]Zob. Tamże, s. 108.: „(…) tajemnica stanowi istotę naszego bytu, wszystkiego, co nas otacza (dobrze wiedzą o tym naukowcy), zaś człowiek postawiony w obliczu tajemnicy natychmiast ma ją ochotę rozgryzać. Drąży i zadowala się odpryskami, okruchami. Bo tajemnicę można tylko nadgryźć. Natomiast gdy zejdziemy do poziomu kultury popularnej, tajemnica znika. Wszystko zostaje wyjaśnione. Wiadomo, kto zabił, o co chodzi. A dla mnie liczy się rozpiętość egzystencji w wielu wymiarach: od boskości do profanum, od zła do dobra, od męskiego do żeńskiego”[3]Tamże.  – podkreśla artysta.  W kontekście jego wystawy w Muzeum Śląskim można dopisać jeszcze jeden – od życia do śmierci – ponieważ ekspozycja Polana, przede wszystkim oparta na wizualnych subtelnościach,  to nie tylko  wizualny traktat o umieraniu, ale również refleksja nad kondycją ludzkiej egzystencji.

Majewski dla Muzeum Śląskiego przygotował instalację site-pecific. Składa się ona z realizacji wideo, których projekcja odbywa się na dwóch przeciwległych ścianach galerii. Są one od siebie odseparowane specjalnie przygotowaną na potrzeby ekspozycji symboliczną polaną z błota. Zapach wilgotnej ziemi niemal natychmiast pojawia się po przekroczeniu wystawy artysty, którą ogląda się  w całkowitych ciemnościach.

fot. Rafał Wyrwich

Akcja pierwszego obrazu wideo rozgrywa się w leśnych gęstwinach. Dźwięki nocnego lasu przeplatają się z wizerunkami postaci, które są jakby nieobecne, bezwładne. Kamera powoli przesuwa się po ich twarzach, które zdają się pozbawione jakichkolwiek emocji. Nie ruszają się, nie mówią, patrzą gdzieś przed siebie lub wprost na widza, zawieszone pomiędzy obecnością a powolnym, niemalże wręcz niezauważalnym dla nich samych znikaniem. Majewski pokazuje swoich bohaterów w różnych odsłonach życia: młodości, brania ślubu, starości. „Zieleń roślin w ciemności rozświetlonej księżycem wydaje mi się prawdziwą barwą wzrostu – a także śmierci”[4] I. Aichinger, Zapiski 1950–1985, przeł. J. Ekier [w:]„Literatura na Świecie” 2024, nr 3/4, s. 54. – pisała Ilse Aichinger w swoich Zapiskach 1950-1985. Kolor ten w obrazie wideo Majewskiego, pomimo swojej ożywczej soczystości, stanowi słuszną, podskórnie odczuwaną zapowiedź nieodwracalnego. Nie można oprzeć się wrażeniu, że leśna przestrzeń wykreowana przez Majewskiego nawiązuje mniej lub bardziej do buddyjskiego bardo, stanu pomiędzy życiem, śmiercią i kolejnym odrodzeniem. Jedna z postaci leży w gęstwinie i spogląda na swoje dłonie tak, jakby je widziała po raz pierwszy, jakby obudziła się z głębokiego snu, a twardość ziemi i upojny zapach roślin przypomniały jej o własnym istnieniu z przeszłości. W tym obrazie pojawia się także scena tańca – wbrew pozorom dźwięki muzyki nie powodują żadnego ruchu. Postaci, które utknęły gdzieś pomiędzy czasem a niebytem, stoją gotowe wykonać jakiś gest. Jednak ostatecznie on nie następuje.

fot. Rafał Wyrwich

Natomiast drugie wideo przedstawia ekstatycznie tańczących w błocie i blasku młodych ludzi, których zabawa zostaje brutalnie przerwana przez wtargnięcie osobników ubranych w białe kombinezony, przypominające te, które były wykorzystywane w trakcie epidemii Covid-19. Intruzi zaczynają podchodzić do każdego tańczącego i spryskują ich substancją, która powoduje u młodych, pozornie zdrowych ludzi gwałtowną śmierć. Tętniąca życiem i światłem polana zamieniła się znienacka w przestrzeń, w którym ubłocone, martwe ciała wydają się czymś niewłaściwym, niepotrzebnym i wciąż zaskakującym. W końcu człowieka może zabić nawet niewidoczny gołym okiem wirus. Dlatego też blask, który pojawia się w tej odsłonie wideo artysty, jest elementem otaczającego błotną polanę mroku.

Warto spróbować w trakcie zwiedzania wystawy oglądać oba obrazy jednocześnie. W pewnym momencie można zacząć ze sobą łączyć pewne symboliczne kadry, które budują intrygujące, narracyjne tropy. Jednym z nich jest chwila, kiedy kobieta z zielonych, leśnych gęstwin spogląda intensywnie w przestrzeń, wprost na drugie wideo, na którym widać tańczących, radosnych ludzi. W jej przeszywającym na wskroś spojrzeniu obecne jest jakieś napięcie, oczekiwanie na to, co zaraz nastąpi. Ten wizualny moment uświadamia widzowi jego własne spojrzenie na śmierć. Z jednej strony ma świadomość jej istnienia, z drugiej – kurczowo trzymając się życia, robi wszystko, aby na co dzień o niej nie myśleć, bo jego własna egzystencja stałaby się nie do zniesienia. Ucieka na wszelkie możliwe sposoby od perspektywy rozkładu własnego ciała albo oczywistego faktu śmierci. Michel  Leiris zapisał: „Aby śmierć była do przełknięcia, musi stać się życiem (wiara w nieśmiertelność  tej czy innej postaci, albo życie musi stracić wartość i stać się śmiercią (rozwiązanie barmińskie i buddyjskie)”[5] M. Leiris, Dziennik (1980-1984), „Literatura na Świecie”…, s. 7.. Majewski, uderzając nieco w zbyt patetyczne tony na swojej wystawie, stara się w ten sposób wizualizować skończoność życia, ucieleśnić odchodzenie. Stawia znak równości pomiędzy życiem a śmiercią. Nie ucieka się do tanich, banalnych sztuczek czy łatwych do odczytania symboli, co jest największym walorem tej ekspozycji. Zastawia wizualne pułapki, w które bardzo łatwo jest zresztą wpaść przy próbach poszukiwania znaczeń, które Majewski starał się pomiędzy kadrami przemycać. Artysta pisał, że jego filmy przypominają seans spirytystyczny[6]Zob. L. Majewski, Pejzaż intymny…, s. 82.. Nie inaczej dzieje się w przypadku jego obrazów wideo na wystawie, które hipnotyzują i uwodzą swoją tajemniczością. Majewski za pomocą bardzo rozbudowanych estetycznie i symbolicznie środków pokazuje jednocześnie, że śmierć nie jest niczym spektakularnym, pojawia się nagle i znienacka, będąc wciąż nieproszonym gościem.

fot. Rafał Wyrwich

Człowiek za wszelką cenę stara się egzorcyzmować skończoność życia za pomocą rytuałów, operacji plastycznych czy nowoczesnych technologii, odwlekać ją w czasie, sprawić, że stanie się niewidoczna, a tym samym całkowicie pozbawiona głębszego namysłu. Majewski tymczasem przekierowuje uwagę widzów w stronę refleksyjności, jak i współczesnego znaczenia wizualności. „Uprawiamy bezmyślne gapienie się. Człowiek w historii swego istnienia nigdy jeszcze nie widział tylu ruchomych obrazów naraz. Eksplozja bodźców prowadzi w konsekwencji do implozji znaczenia i odczuwania. Kiedyś ludzie mieli w swoich mieszkaniach statyczne, «pojedyncze» obrazy, które były ich oknami na świat, obrośniętymi niezliczoną ilością spojrzeń i kontemplacji (…). Należę do ludzi, którzy zaczęli swe świadome życie od przyglądania się, studiowania rzeczy” – podkreśla artysta, zachęcając tym samym do porzucenia bezmyślnej konsumpcji obrazów, zatrzymania się i po prostu czucia, w każdym znaczeniu tego słowa. Polana staje się w tym kontekście symbolicznym miejscem, w którym następuje chwila intensywnego ucieleśnienia, przebłysku, dotknięcia sensu własnego istnienia. Pozostaje po niej ciekawość, ochota do wypróbowania rozmaitych form egzystencji, które uwiarygodnią na mocy zasadniczej dialektyki, sens i wartość śmierci. Dlatego też wystawę Polana można zaliczyć do  gatunku tych ekspozycji,  które pozostają z publicznością na długo.

fot. Rafał Wyrwich

Lech Majewski, Polana
Muzeum Śląskie w Katowicach
23.03.2024–6.10.2024
kuratorzy: Joanna Szeligowska-Farquhar, dr Karol Makles

Przypisy   [ + ]

1. L. Majewski, Pejzaż intymny. Rozmowy autobiograficzne o świecie i sztuce, Warszawa 2017, s. 5.
2. Zob. Tamże, s. 108.
3. Tamże.
4.  I. Aichinger, Zapiski 1950–1985, przeł. J. Ekier [w:]„Literatura na Świecie” 2024, nr 3/4, s. 54.
5.  M. Leiris, Dziennik (1980-1984), „Literatura na Świecie”…, s. 7.
6. Zob. L. Majewski, Pejzaż intymny…, s. 82.