Szeroko pojmowane projektowanie graficzne jest sztuką szczególnie zaangażowaną w codzienność człowieka. Zapoznając się z zakresem działań, które obejmuje, można uzmysłowić sobie, jak ważną rolę spełnia i ile wnosi do wyglądu, jakości naszego otoczenia. Sztuka ta powstaje na konkretne zamówienie. Jej zadaniem jest, by dotrzeć do odbiorcy. Znaleźć potencjalnego klienta. Stworzony wizerunek jest niejako pośrednikiem, posłańcem. Twarzą?

Jakie są te współczesne przekazy: materiały reklamowe, szyldy, banery? Jaką formę przyjmują by zostać zauważonymi? Jaki wizerunek człowieka daje się poprzez nie wyczytać?

Natłok wielości informacji zalewa obecnie każdego, kto choćby wyjdzie na ulicę, wejdzie na portal internetowy czy otworzy gazetę. Ich ilość w wielu miejscach, w ostatnim czasie narastając, prawdopodobnie osiągnęła rozmiar krytyczny. Zdaje się, że to namnożenie komunikatów wpłynęło na ich słabą jakość, na spłycony charakter, który musiały przyjąć. Czy zamiast umożliwiać skupienie swej uwagi na promowanych treściach, nie rozpraszają nadmiarem? Czy nie brakuje im wewnętrznej hierarchii treści? Wśród tego rodzaju jarmarcznej zbieraniny z pewnością wytchnieniem okazują się być projekty dobre. Nie dość często na co dzień mamy okazję się z nimi zetknąć.

Czy ten wizualny chaos nie zdaje się być portretem obecnych czasów? Żyjącego w pośpiechu człowieka, nastawionego na szybki efekt i umniejszającego talentom? Zmorą współczesności zdaje się być także bezkrytycyzm i tolerancja wszystkiego, nawet tego, co nam nie odpowiada. Dominuje bezsens bylejakości i brak świadomości estetycznej. Samozwańczy graficy i zleceniodawcy prawdopodobnie zdają się bezrefleksyjnie ignorować ten stan rzeczy, być może mając ku temu swoje powody. Może wynika to z braku wyczucia estetycznego, a nade wszystko braku myślenia o człowieku?

Kadr z filmu – Notatki o strojach i miastach inspiracje

Uważam, że pewnego rodzaju ludzkie podejście do tworzenia (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało) uchwycił Wim Wenders w filmie zrealizowanym w 1989 roku na zlecenie Centrum Georges Pompidou w Paryżu. Były to Notatki o strojach i miastach. Dokument poświęcony został japońskiemu projektantowi mody, Yohjiemu Yamamoto. Tego człowieka cechuje niespotykana wrażliwość na materię, w której pracuje i pełne pasji podejście do tworzenia, tak bardzo ważne w powstawaniu rzeczy dobrych.

Pozwolę sobie tutaj przytoczyć kilka jego wypowiedzi. Może w pewnym sensie chcę by były przeciwwagą dla przytoczonych wcześniej chłodnych słów pod adresem współczesnego oblicza grafiki projektowej, tej doświadczanej na co dzień. Spostrzeżenia tego projektanta mogą stanowić bowiem cenne wskazówki dla twórców, niekoniecznie zajmujących się modą.

Od początku od samego początku zajmować się ubraniami to myśleć o ludziach. Zawsze myślę o ludziach, żeby z nimi rozmawiać, żeby się z nimi spotykać. Więc tym głównie się interesuję… Potem mogę zabrać się za robienie ubrań… dla niego… dla Ciebie.

Przykładał dużą rolę do inspiracji. Jego studio wypełnione było fotografiami i obrazkami, przyczepionymi do ściany i rozsypanymi na biurku. Półki były pełne albumów fotograficznych. Cenił on szczególnie album „Ludzie XX wieku” Augusta Sandera, którego portrety ukazują przedstawicieli różnych grup społecznych, zawodowych, żyjących na początku wieku.

Ciekawią mnie ich twarze. Mają twarze pasujące do tego, co robią. Podziwiam ich twarze i ubrania. Kiedy patrzę na ludzi na ulicy we współczesnym mieście, czasem nie mogę się domyślić, jaki mają zawód. Dla mnie wszyscy wyglądają tak samo. A wtedy po ludziach było widać, w jakim środowisku się obracają, to był rodzaj wizytówki. Ich twarze były jak wizytówki… Kiedy patrzę na te twarze i na ubrania to dokładnie odzwierciedlają one to, co robią ci ludzie.

Ogromne znaczenie dla Yohjiego Yamamoto miała myśl, że w tych strojach była niezwykła siła wyrazu. Szyte były przecież dla konkretnej osoby i zdawały się być jakby nierozerwalnie związane z zawodem i sposobem życia, które dana osoba prowadziła. Obecnie to powiązanie ulega zatraceniu. Także pojęcie profesji gdzieś się rozmywa, zwłaszcza jeśli mówimy o twórcach.

Może muszę nauczyć moich asystentów, co to znaczy wycinanie prawdziwego ramienia, wycinanie rękawów, i gdzie jest ten piękny punkt, w którym zbiega się koszula. To jest taka podstawa aby uszyć koszulę. Można spędzić setki godzin ciesząc się tym cięciem, tym uczuciem. W przeciwnym razie nie możesz zajmować się modą. 

Ośmielając się do krytycznego oglądania działań różnych twórców, potencjalnie możemy uczyć się lepszego projektowania. Dajemy sobie szansę zastanowienia nad własnymi projektami. Do tego potrzebne jest  by wyrabiać sobie zdanie na temat grafiki obecnej w naszym otoczeniu, na temat jej walorów, pozytywnych czy też negatywnych oddziaływań.

Dobrze by grono świadomych projektantów, którzy krytycznie podejdą do niestety powszechnie przedkładanych dziś tanich chwytów marketingowych, z wolą tworzenia sztuki dobrej, chcących zmieniać obraz otaczającej nas rzeczywistości, powiększało się. Wyrażam nadzieję, że wśród nich zaistnieją także absolwenci Instytutu Sztuki, którzy będą realizować odpowiedniej jakości projekty, mając tym samym realny wpływ na kształtowanie codzienności. Czyniąc ze swoich działań najskuteczniejszą autoreklamę.

Projekty, których nie będą wstydzili się pokazać, pod którymi będą chcieli się podpisać. Projekty powstałe z wyczuciem, stosownie do komunikatu, któremu służą, mające siłę przebicia, bez uciekania się do zabiegów przekraczających granice dobrego smaku.

Na koniec Yohji Yamamoto

Zawsze się mówi bądź najlepszy, bądź najlepszy. Trzeba być też bardzo przyzwoitym.