„Wszystko co mi się przydarza, daje okazję do rozmyślań. Gdybym ocalała z katastrofy samolotu, być może zainteresowałabym się historią lotnictwa” .
Susan Sontag przez całe życie uważała się za powieściopisarkę – ale właściwiej byłoby napisać, że zajmowała się myśleniem. Wydała 6 powieści, jednak to jej eseje – analizy o kulturze, sztuce, polityce zawsze spotykały się z mocnym oddźwiękiem. Często kontrowersyjne – jak sprzeciw wobec kolejnych wojen USA, piętnowanie wygodnych mitów w postrzeganiu ataku na World Trade Center… Analizowała aktualne wydarzenia i społeczne reakcje na nie, własne przeżycia, książki, filmy, trendy w kulturze i sposób odbioru dzieła sztuki. Kiedy zachorowała na białaczkę, zaczęła analizować swoje podejście do choroby i mit choroby w kulturze („Choroba jako metafora”). Zaangażowana w łączenie popkultury z kultura wysoką, zafascynowana popem, analizowała zjawisko kampu i kiczu w sztuce, ale w swoich tekstach pozostaje bezlitośnie ostra, nie pozwala na sentymenty i złudzenia – np. w tekstach o fotografii równie słynny Roland Barthes pisze, że fotografia jest zatrzymaniem i unieśmiertelnieniem – Sontag, że przeciwnie, zdjęcie jest iluzją zatrzymania i unieśmiertelnienia… Samookłamywaniem, ucieczką od odpowiedzialności. Sama o sobie pisała, że chciałaby być ironiczna, kpiąca i pełna dystansu ale jest mistrzynią powagi i obsesyjną moralistką… Wiecznie się uczy, jej „Dzienniki” zawierają długie listy książek do przeczytania, filmów do obejrzenia (przeplatane solennymi postanowieniami „zaszyć w płaszczu dziurę pod pachą”).
Wydawnictwo Karakter wydało ostatnio całą serię, dotychczas nie publikowanych w Polsce, tekstów Susan Sontag – autorki znanej u nas z kultowej książki „O fotografii”. Co ciekawe, w kolejnych swoich tekstach poświęconych fotografii („Widok cudzego cierpienia”, „Regarding the torture of Others”) Sontag częściowo odwołuje a nawet wyśmiewa tezy postawione w swojej najsłynniejszej książce, tezy które kultura zdołała już gładko przełknąć i uznać za oczywiste ( np. te o spowszednieniu obrazów okrucieństwa, o zalewie zdjęciami i jego wpływie na naszą kulturę). Na nowo stawia pytania o odpowiedzialność za obrazy, które produkujemy i możliwości manipulacji nimi.
Poza powszechnie znanymi już i przyswojonymi przez ogólną świadomość teoriami Sontag na temat fotografii, ciekawa wydaje mi się jej teoria sztuki – nietypowa w dobie wygłupu ale i odbierania sztuce znaczenia, oraz krytyczne podejście do własnego sposobu postrzegania rzeczywistości. Nieustanna gotowość do analizy, myślenie jako podstawowe narzędzie odbioru świata – i uczestniczenia w nim. Podejście wiecznej studentki i jednocześnie dbałość o podtrzymywanie ostrości widzenia tego co dookoła. Poczucie siły i przeświadczenie (mało europejskie, jakże amerykańskie), że myśląc i mówiąc o swoich przekonaniach, można realnie wpływać na rzeczywistość. Inspirująca jest jej analiza procesu i roli myślenia. „Jeśli nie rozmyślasz o różnych sprawach, stajesz się nosicielem bardziej czy mniej rozsądnych, lecz jednak stereotypowych twierdzeń na ich temat”, mówi Sontag. Myślenie i analizowanie jest podstawowym sposobem funkcjonowania w świecie, a ciągła weryfikacja swoich poglądów, badanie prawdziwości swojego sposobu rozumowania i tropienie stereotypów we własnym myśleniu o wszystkim dookoła, to jedyna metoda na prawdziwe uczestniczenie w świecie. Nieustanne wymykanie się pułapkom własnego umysłu, który ma tendencję do upraszczania, polegania na ustalonych osądach, szukania łatwych wyjaśnień i pocieszeń. Jednym z powszechnych, tropionych przez nią przesądów jest podział myślenia i – co ważne – twórczości, na męskie i kobiece, intelektualne i zmysłowe, przeciwstawianie myślenia – odczuwaniu. „Jedną z najstarszych krucjat, które prowadzę, jest ta, przeciwko rozróżnieniu myślenia i czucia – uważam je za podstawę wszystkich antyintelektualnych poglądów. Serce i rozum, myślenie i odczuwanie, fantazja i sąd… Uważam, że nie ma takiego podziału (…) Mam wrażenie, że myśl to forma odczuwania, a odczuwanie – myślenia”. Twórczość – również ta wymagająca dyskursywnego, liniowego sposobu argumentowania – jest według Sontag wynikiem działania zarówno procesów czysto intelektualnych jak i intuicji. Podział na „męski” i „kobiecy” sposób myślenia z dowartościowaniem tego pierwszego, jako intelektualnego, zdolnego do chłodnej analizy – sztuczny. „Myślimy w znacznie większej mierze dzięki instrumentom dostarczanym nam przez kulturę niż naszym ciałom i jest to źródłem wielkiej różnorodności myśli w świecie”. Intuicyjny sposób rozważania – i budowania dzieła sztuki, jest według Sontag równie prawdziwy co chłodna intelektualna analiza, jedno z drugim nierozdzielne a przewaga jednego lub drugiego elementu zależna od indywidualnej wrażliwości lub bodźca który je wywołał.
Sontag odrzuca szeroką definicję sztuki. Pisze, że sztuka jest „sprawą życia i śmierci”, formą odczuwania – podobnie jak myślenie. Dzieło sztuki „rozszerza świadomość i ukazuje pewne sprawy jako bardziej skomplikowane niż się zdają”. Sztuka, dzięki nieliniowemu sposobowi rozważania, ukazywania, ma potencjał godzenia przeciwieństw, paradoksów, które często są jedyną możliwą odpowiedzią na pytania o sens. Nawet w warstwie języka – sama sztuka (jako medium, język) to sprzeczność pomiędzy wyrażaniem a obecnością tego co niewyrażalne. Sontag zajmuje się sztuką kampu (słynny esej „O kampie” definiujący naszą fascynację kiczem i przerysowaniem) ale przyznaje, że „[sztuka kampu] choć daje satysfakcję, nigdy nie może być pierwszorzędna”. Większość koncepcji traktuje dzieło sztuki jako przesłanie wyrażone w formie dzieła sztuki – dla Sontag dzieło to coś więcej, więcej niż tylko jego treść. Sontag sprzeciwia się łatwej interpretacji i interpretacji w ogóle – rozumianej jako podstawianie treści, tłumaczenie „co to znaczy”, upraszczanie. Podkreśla przecenianie w dzisiejszej teorii warstwy treści dzieła, jednocześnie będąc daleka od antyintelektualnej postawy miłośników czystego warsztatu (malarskiego, rzeźbiarskiego). „Dzieło jest doświadczeniem a nie przesłaniem ani odpowiedzią na pytanie. Sztuka jest nie tylko o czymś, sama w sobie jest czymś. Dzieło sztuki to obiekt w świecie a nie komentarz lub tekst na temat świata”. Ale jednocześnie autonomia sztuki i jej prawo do braku „znaczenia” nie wyklucza namysłu nad efektem i wpływem sztuki. Sontag pisze, że sztuka odnosi się do naszej wrażliwości i wiedzy – ale nie prowadzi do wiedzy pojęciowej (jak dziedziny dyskursywne i naukowe) lecz do „swoistej ekscytacji, zaangażowania”. W swojej analizie odbioru sztuki zbliża się do teorii Simone Weil na temat piękna, które zniewala ale nie ma to nic wspólnego z przemocą (choć o samej Weil pisze, że to wariatka) „dzieło sztuki, o ile się w nie zaangażujemy, ma nad nami władzę całkowitą, absolutną”. Podkreśla (podobnie jak Witkacy czy Weil) współudział odbiorcy, zależność dzieła od jego uwagi i otwarcia – można zachować obojętność wobec dzieła z powodu rozproszonej uwagi bądź wąskich horyzontów. Sztuka zachęca do kontemplacji – „dzieło sztuki nie ma treści w takim sensie jak treści nie ma świat. Obydwa istnieją, obydwa nie potrzebują uzasadnienia, dla żadnego z nich nie można by też uzasadnienia znaleźć”.
Bibliografia, źródła cytatów:
Myśl to forma odczuwania. Susan Sontag w rozmowie z Jonathanem Cottem, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2014.
Przeciw interpretacji i inne eseje, Susan Sontag, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2012
O fotografii, Susan Sontag, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2009
Odrodzona. Dzienniki tom 1, 1947 -1963, Susan Sontag, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2012
Jak świadomość związana jest z ciałem. Dzienniki tom 2, 1964 -1980, Susan Sontag, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2013
Widok cudzego cierpienia, Susan Sontag, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2010
Pod znakiem Saturna, Susan Sontag, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2014.