Piotr Lebiedziński (1860–1934) był polskim inżynierem, chemikiem i wynalazcą w dziedzinie kinematografii i fotografii, pionierem polskiego przemysłu fotochemicznego. W 1890 roku założył w Warszawie pierwszą wytwórnię papierów fotograficznych, gdzie produkowano papiery aristotypowe (chlorosrebrowe, żelatynowe), kolodionowe do kopiowania w świetle dziennym, a także Bromo-Pastel i Bromo-Satynowy do kopiowania przy świetle sztucznym i powiększeń. Lebiedziński wprowadził na rynek aparaty fotograficzne, takie jak Chicago (format 9 × 12 cm, od 1896), Diops (1904) oraz Varsovie (około 1900). Produkcja trwała nawet podczas I wojny światowej. W 1933 roku zakład Lebiedzińskiego przekształcono w spółkę o nazwie „Foton”. Po śmierci wynalazcy w 1934 roku spółka działała do 1940 roku. Po wojnie tradycję zakładu kontynuowały Warszawskie Zakłady Fotochemiczne „Foton”, które rozwinęły się na bazie działu fotochemicznego „Foto” spółki „J. Franaszek S.A.”.
Warto przypomnieć kilka innych osiągnięć Piotra Lebiedzińskiego. Opracował on między innymi konstrukcję kamery i projektora na płyty szklane, znanego jako kinematograf Lebiedzińskiego (1895), urządzenie do fotograficznej rejestracji odkształceń szyn kolejowych (ok. 1896) oraz aparat do fotografowania źrenicy oka (1904). Ponadto, w 1919 roku we współpracy ze Stanisławem Śliwińskim skonstruował Cykloskop.
Lebiedziński był członkiem Polskiego Towarzystwa Miłośników Fotografii. Oprócz projektowania aparatów i innych urządzeń, fotografował i pisał. Brał udział w I wystawie fotografii artystycznej w Warszawie w 1901 roku, gdzie otrzymał złoty medal w dziedzinie wyrobów przemysłu fotograficznego. Publikował artykuły na łamach „Fotografa Warszawskiego”, który współredagował wraz z Janem Heurichem, Stanisławem Szalayem i Janem Jaroszyńskim. Jego teksty dotyczyły głównie fotochemii i zagadnień technologicznych. Dodatkowo zamieszczał reklamy produktów własnej fabryki oraz innych artykułów dostępnych w sklepach firmowych „P. Lebiedziński”.
W kręgu zainteresowań Piotra Lebiedzińskiego istotne miejsce zajmowała parapsychologia. Zasłynął wśród badaczy tego obszaru, stawiając pytania dotyczące psychokinezy i ektoplazmy. Współpracował z Julianem Ochorowiczem (1850–1917), badaczem psychologii eksperymentalnej i zjawisk mediumicznych. Od 1920 roku pełnił funkcję kierownika naukowego, a później honorowego prezesa Polskiego Towarzystwa Badań Psychicznych. Uczestniczył także w Międzynarodowych Kongresach Badań Psychicznych, które odbyły się w Kopenhadze (1921), Warszawie (1923) i Paryżu (1927). Na zdjęciu z francuskiego kongresu, przed pomnikiem Victora Hugo[1]Wykonanie zdjęcia pod pomnikiem Victora Hugo (1802–1885) nie było przypadkowe. Uczestnicy kongresu mieli świadomość zainteresowań francuskiego pisarza spirytualizmem. W czasie swego wygnania na wyspie Jersey (1851–1855) Hugo zaangażował się w seanse spirytystyczne, które były wtedy popularne w Europie. Podczas seansów próbowano nawiązać kontakt ze zmarłymi, w tym z duchami Dantego Alighieri, Jezusa Chrystusa czy Williama Szekspira. W latach 1853–1855 Hugo i jego bliscy uczestniczyli w wielu takich spotkaniach. Seanse te miały wpływ na jego życie i twórczość, choć trudno jednoznacznie ocenić, na ile wpłynęły na jego literaturę. W zapisach Hugo oraz uczestników seansów pojawiają się różne komunikaty, często dotyczące filozofii, sztuki czy moralności. Hugo traktował te doświadczenia jako źródło inspiracji, ale również refleksji nad kondycją ludzką, duchowością i życiem po śmierci., widoczni są Tadeusz Sokołowski, Piotr Lebiedziński, Ludwik Eminowicz i Prosper Szmurło.
Teksty Piotra Lebiedzińskiego dotyczące parapsychologii nie są szeroko znane, jednak można było je znaleźć w „Trzecim Oku. Biuletynie Psychotronicznym”, miesięczniku wydawanym przez Warszawski Oddział Towarzystwa Psychotronicznego w latach 1984– 1989. W numerach 8, 9 i 10 z 1984 roku opublikowano fragmenty jego prac zatytułowane Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów, które Lebiedziński pisał głównie w języku francuskim w latach 1922–1927. We wstępie do ósmego numeru Roman Bugaj tak pisze o Lebiedzińskim: „jako przyrodnik i chemik zastosował metody ściśle naukowe i aparaty do badania zjawisk mediumicznych. W ciągu przeszło 45 lat pracy na tym polu przebadał 4 media demonstrujące zjawiska psychiczne i 13 manifestujących fenomeny fizyczne”[2]R. Bugaj, wstęp do: P. Lebiedziński, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów, „Trzecie Oko Biuletyn Psychotronika” 1984, nr 8, s. 2.. Bugaj nie wskazuje na konkretne urządzenie używane przez Lebiedzińskiego, ale sugeruje związek między techniką a tajemniczą aurą otaczającą mediumizm. Fotografia jako medium również przez długi czas budziła nieufność i była kojarzona z tajemniczością. Tekstom Lebiedzińskiego towarzyszą zdjęcia, lecz ich autor nie jest znany. Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy Lebiedziński wykonywał zdjęcia podczas seansów spirytystycznych. Można się zaledwie domyślać, że tak było, ale odbitki nie zachowały się do naszych czasów. Fotografie i skany zamieszczone w artykule mają na celu ukazanie kontekstu badań Lebiedzińskiego i jego kontaktów z mediami (konkretnymi osobami).
W trakcie jednego z kongresów (prawdopodobnie chodzi o paryski) Lebiedziński zapewniał zgromadzonych, że „ilość zjawisk uzyskanych z danym medium, zależy tylko od metody doświadczalnej, inwencji eksperymentatora oraz zdolności ideoplastycznych medium”[3] P. Lebiedziński, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów…, s. 2.. Wskazane zagadnienie było postrzegane przez chemika jako bardzo ważne dla postępu wiedzy metapsychicznej, więc w kolejnych krokach dokładnie zreferował słuchaczom swój punkt widzenia. Przedstawił wówczas wiele przykładów.
Lebiedziński przywołał postać Madeleine Frondoni Lacombe (1857–1936), portugalskiej pisarki, poetki i spirytystki, która organizowała seanse spirytystyczne w swoim domu oraz współpracowała z czołowymi badaczami w dziedzinie parapsychologii. Autor wymienia zjawiska uzyskane przez Lacombe i jej kółko spirytystyczne w Lizbonie: „otóż żądano od duchów wykonywania zjawisk najtrudniejszych i najbardziej nieprawdopodobnych i one spełniały te życzenia. Uzyskiwano błyski światła, dźwięki a nawet wykonywanie całych fragmentów muzycznych, które nie tylko były zagrane na zamkniętym fortepianie, ale wielokrotnie powtórzone w celu zanotowania ich […]. Nade wszystko zjawy pozwalały się fotografować tak cierpliwie i uprzejmie, że czekały na zapalenie magnezji zapałką i że w jej świetle kontrolowano ich pozycje!”[4]Tenże, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów, „Trzecie Oko Biuletyn Psychotronika” 1984, nr 9, s. 7–8.. Zwróćmy uwagę na jedno ze zdjęć, które rzekomo ma przedstawiać zjawę, jaka ukazała się w domu Lacombe. Fotografia została zamieszczona w książce Traité de Métapsychique[5]Tytuł można przetłumaczyć na język polski jako Traktat o metapsychice. Książka ukazała się w 1922 roku; poświęcona jest badaniu zjawisk paranormalnych, które Richet określał jako „metapsychiczne”, czyli wykraczające poza zwykłe zjawiska psychiczne i fizyczne. Charlesa Richeta (1850–1935), francuskiego fizjologa i laureata Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. Pomimo licznych osiągnięć w medycynie niektórzy naukowcy krytykowali go za brak sceptycyzmu wobec zjawisk nadprzyrodzonych. Na fotografii widoczna jest postać ubrana w białą szatę, która przypomina eteryczną, „duchową materię”, z czaszką zamiast głowy. Patrząc na to z perspektywy racjonalnej, można by założyć, że Lacombe poprosiła kogoś o przebranie się w taki sposób i trzymanie nad swoją głową czaszki po to, by stworzyć iluzję materializacji ducha na potrzeby dokumentacji. Lebiedziński traktował tę sprawę całkiem poważnie. Stwierdził, że zjawiska, jakie miała uzyskać pisarka, nie różnią się od pozyskanych przez profesora Williama Crookesa (1832–1919). Brytyjski chemik i fizyk znany był ze swoich badań nad zjawiskami paranormalnymi, w tym seansami spirytystycznymi. W latach 70. XIX w. Crookes współpracował z Florence Cook (1856–1904), medium spirytystycznym, które twierdziło, że może materializować duchy. Katie King była jednym z duchów, które miały się pojawiać podczas seansów; miała być duchem córki amerykańskiego doktora, który żył w XIX wieku. Informacje na temat jej rzeczywistego życia są niepewne i różnią się w zależności od źródła. Jak pisze Lebiedziński: „Crooks (…) fotografował zjawę Katie King na kliszach sporządzonych z collodium mokrego. Ten dawny proces wymagał, jak wiadomo, preparowania kliszy bezpośrednio przed jej wyświetleniem, co zabierało 2 do 3 minut na każdą płytę. Zdarzało się niekiedy, że Crook wyświetlał równocześnie 4 do 5 klisz. W tym czasie zjawa oczekiwała cierpliwie na zdjęcie, a w końcu znosiła światło lampy łukowej podczas zdjęcia”[6]Tamże, s. 8.. U Lebiedzińskiego zainteresowanie procesami technologicznymi w dziedzinie fotografii łączy się z chęcią rozstrzygania realności sfotografowanych zjawisk. Uważał on, że wiara badaczy i mediów w spirytyzm ułatwia uzyskiwanie różnych objawów mediumizmu. Twierdził, że „objawy te były pomyślane specjalnie dla udowodnienia niewierzącym w istnienie duchów, ich cudownych objawów niemożliwych do uzyskania przez istoty ludzkie”[7]Tamże..
Kolejnym z mediów, na które Lebiedziński zwrócił uwagę, był Jan Guzik (1875–1928). Jego reputacja opierała się na rzekomych zdolnościach psychokinezy, czyli umiejętności wpływania na przedmioty za pomocą woli. Działalność Guzika wzbudzała spore zainteresowanie, ale również kontrowersje. Badacze zjawisk paranormalnych, tacy jak Harry Price i Max Dessoir, odkryli, że to oszust. Lebiedziński pisał: „medium Guzik – Medium, które znam od przeszło 35 lat i które od początku było wciągnięte w koło spirytystyczne, nie uznaje, aż do dzisiaj, aby zjawiska mogły być wywołane inaczej jak przy pomocy duchów. Stosownie do tej idei nie odczuwa on żadnych konsekwencji chorobowych i jest zdolny dawać niekiedy 3–4 seanse dziennie”[8]Tamże, s. 7.. Zachowała się fotografia z seansu przeprowadzonego w Warszawie w 1927 roku. Widzimy na niej grupę osób siedzących wokół stołu. Wszyscy trzymają ręce na blacie, co jest typowym gestem w czasie seansów. Większość uczestników ma poważne wyrazy twarzy, koncentrując się na doświadczeniu spotkania z bytami z innych wymiarów.
Stanisława P., znana również jako Stanisława Tomczyk, była polską medium działającą na początku XX w. Zyskała sławę dzięki rzekomym zdolnościom telekinezy i fenomenom materializacji. Działała głównie na początku XX wieku, prowadząc seanse, podczas których twierdziła, że potrafi poruszać przedmioty bez ich dotykania. Wspomniany wcześniej Julian Ochorowicz prowadził z nią eksperymenty w Wiśle w latach 1908–1909. Podobno była regularnie poddawana hipnozie w celach terapeutycznych, a sama utrzymywała, że kontroluje ją istota, która nie była duchem żadnej zmarłej osoby. Tomczyk twierdziła, że potrafi wprawiać przedmioty w lewitację bez dotyku, zatrzymać zegar zamknięty w szklanej obudowie oraz wpływać na obrót koła ruletki. Tak o niej pisał Lebiedziński: „Medium dobrze znane dzięki doświadczeniom prowadzonym z nią przez doktora Schrenck-Nitzinga; będąc całkowicie spirytystką dotąd nie odczuwa prawie żadnego zmęczenia po produkcji objawów, jeżeli umożliwi się jej sen i wypoczynek po seansie. Medium to było szkolone przez p. Schneidera i przeze mnie”[9]Tamże, s. 7.. Na zdjęciu wykonanym w 1909 roku w Wiśle widać Tomczyk pogrążoną w transie. Kobieta demonstruje lewitację nożyczek, a wszystkiemu przygląda się siedzący obok Julian Ochorowicz. Naukowcy podejrzewali, że zdolności psychokinetyczne Tomczyk mogły opierać się na wykorzystaniu cienkiej nici lub włosa, rozciągniętego między jej dłońmi, co pozwalało na podnoszenie i zawieszanie przedmiotów w powietrzu. Te przypuszczenia znalazły potwierdzenie, gdy badacze zajmujący się jej przypadkiem od czasu do czasu zauważali obecność nici podczas eksperymentów[10]Zob. H. Carrington, Story of Psychic Science, Montana 1992, s. 136..
Lebiedzińskiego interesował również Franek Kluski, właściwie Teofil Modrzejewski (1873–1943), medium i reporter prasowy. Zauważył u Kluskiego zjawiska takie jak telekineza, świecenie, jasnowidzenie oraz różne formy materializacji, w tym materializację rąk zjawy. Wytwarzanie promieni przez media mogło, według autora, prowadzić do znacznego zmęczenia, które pojawiało się u niektórych osób: „jedno medium czuje się krańcowo wyczerpane po produkcji promienia światła – np. panna Tomczyk – podczas gdy inne medium produkuje dziesiątki promieni i nie odczuwa żadnego specjalnego – np. Guzik albo Kluski”[11] P. Lebiedziński, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów, „Trzecie Oko Biuletyn Psychotronika” 1984, nr 8, s. 4..
Lebiedziński zdawał sobie sprawę ze znaczenia i mocy sprawczej fotografii spirytualistycznej. Uczestniczył w wielu seansach spirytystycznych, analizował je i wyciągał wnioski, na podstawie których stworzył „listę objawów fizycznych znanych od dawna, lecz nie powtarzanych w ciągu ostatnich piętnastu lat lub powtarzanych rzadko”[12]Tenże, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów, „Trzecie Oko Biuletyn Psychotronika” 1984, nr 10, s. 10.. Przywołam wszystkie punkty, lecz w całości tylko te, które związane są z fotografią.
- Telekineza przy świetle
- Objawy dźwiękowe
- Objawy cieplne
- Zjawiska świecące
Produkowane przez liczne media dawne i współczesne:
Do zbadania: widmo różnych świateł i jonizacja powietrza w otoczeniu świateł.
Działanie małych światełek na klisze fotograficzne/różne zapisy. Zjawiska produkowane przez Guzika. - Objawy fotochemiczne/promieniowanie niewidzialne
Otrzymane przez medium pannę Tomczyk i opisane przez dr Ochorowicza:
Oddziaływanie rąk, głowy i różnych części ciała medium na klisze fotograficzne.
Promieniowanie różnorodne dające ślady w formie punktów, plamek i kresek.
Promieniowanie o wielkiej przenikliwości/w rodzaju promieni Roentgena.
Fotografie niewidzialnych rąk.
Objawy nie powtarzane przez inne media.
Do powtórzenia wszystkie te objawy.
Do wypróbowania również działanie na klisze fotograficzne ektoplazmy oraz zjaw w różnych stanach ich powstawania. - Objawy elektryczne
- Akcja elektrochemiczna poprzez izolatory/Panna Tomczyk.
- Reakcja chemiczna prosta
- Przenikanie i przejście materii poprzez materię/zjawiska, które tłumaczą dematerializację i rematerializację przedmiotów albo osoby
- Aporty niespodziewane/spontaniczne. Zjawiska produkowane często przez dawne media i przez współczesne
- Znikanie i ponowne zjawianie się przedmiotów
- Objawy radioaktywności[13]Zob. tamże, s. 10–12..
Mediumizm w fotografii to fascynujące badanie granic rzeczywistości i iluzji. Fotografowie, starając się uchwycić to, co niewidzialne, często stosowali techniki takie jak podwójna ekspozycja, retusz czy efekty świetlne, aby stworzyć iluzję obecności bytów nadprzyrodzonych. Dzięki tym zabiegom fotografia przekraczała swoją tradycyjną funkcję dokumentacyjną, stając się środkiem artystycznym balansującym na granicy sztuki i dokumentu rzeczywistości nieuchwytnej.
Fotografia spirytualistyczna wywołała szeroką debatę na temat wiarygodności obrazu i jego zdolności do rejestrowania prawdy. Nie były to jedynie dokumentacje, ale także kreacje alternatywnych rzeczywistości. Pionierem tego nurtu był William Mumler (1832–1884), który poprzez manipulację obrazem wywoływał u odbiorców mieszankę wiary i sceptycyzmu.
XX-wieczne zdjęcia związane z UFO czy badaniami zjawisk paranormalnych często traktują fotografię jako narzędzie mające „dowodzić” istnienia tych niewytłumaczalnych fenomenów. Przykłady takich praktyk możemy znaleźć w pracach George’a Adamskiego (1891–1965) czy Eduarda Meiera (ur. 1937).
Współczesna fotografia kontynuuje dialog z niewidzialnym, wykorzystując techniki manipulacji medium podobne do tych stosowanych przez spirytualistów. Fotografowie tacy jak Hiroshi Sugimoto (ur. 1948), choć na innym poziomie, używają fotografii do badania iluzji rzeczywistości, sugerując, że to, co widzimy na zdjęciu, to jedynie fragment prawdy — a najważniejsze pozostaje niewidoczne. Sugimoto w serii Theater fotografuje puste sale kinowe podczas projekcji filmów. Te obrazy nie tylko rejestrują przestrzeń, ale również zapraszają widza do refleksji nad doświadczeniem oglądania filmów jako form wypełnionych elementami o charakterze iluzorycznym. W innym projekcie, Seascapes, artysta dokumentuje różnorodne widoki morza, które wydają się spokojne, ale jednocześnie kryją w sobie niewidoczne głębie i tajemnice, co wzmacnia jego przekaz o tym, że rzeczywistość jest pełna niewidocznych aspektów.
W latach 60. i 70. XX wieku artyści, tacy jak Yves Klein (1928–1962), zajmowali się zagadnieniami związanymi z niewidzialnością i obecnością, utrwalając ulotne performanse, jak w przypadku jego słynnej pracy Leap into the Void z 1960 roku. Ta praca, będąca połączeniem sztuki akcji, fotografii i koncepcji przestrzeni, stawia widza w sytuacji zawieszenia między rzeczywistością a iluzją. Widzimy moment, w którym artysta „skacze” z dachu budynku, co w rzeczywistości zostało zaaranżowane i sfotografowane. Zdarzenie to stało się metaforą poszukiwania transcendencji oraz zacierania granic między życiem a śmiercią, obecnością a nieobecnością. Klein w tym kontekście starał się zmaterializować ideę duchowości, sugerując, że poprzez sztukę możemy doświadczyć czegoś więcej niż tylko fizycznej rzeczywistości.
Motywy obecności i duchowości są także wyraźne w filmie The Living Need Light, The Dead Need Music (2014) autorstwa kolektywu artystycznego The Propeller Group. Tytuł odnosi się do wietnamskiego przysłowia buddyjskiego, które nawołuje do grania radosnej muzyki dla zmarłych. Praca ta przedstawia procesje pogrzebowe, w których uczestniczą muzycy grający na instrumentach dętych, medium i zawodowe płaczki. Rytuały te przekształcają żałobę w euforyczne ceremonie przejścia, podkreślając związki między żywymi a zmarłymi. Film bada duchowe i kulturowe aspekty żałoby, ukazując, jak muzyka i rytuały przywracają pamięć o zmarłych i prowokują widza do refleksji nad obecnością duchów w naszym życiu.
Przypisy
1. | ↑ | Wykonanie zdjęcia pod pomnikiem Victora Hugo (1802–1885) nie było przypadkowe. Uczestnicy kongresu mieli świadomość zainteresowań francuskiego pisarza spirytualizmem. W czasie swego wygnania na wyspie Jersey (1851–1855) Hugo zaangażował się w seanse spirytystyczne, które były wtedy popularne w Europie. Podczas seansów próbowano nawiązać kontakt ze zmarłymi, w tym z duchami Dantego Alighieri, Jezusa Chrystusa czy Williama Szekspira. W latach 1853–1855 Hugo i jego bliscy uczestniczyli w wielu takich spotkaniach. Seanse te miały wpływ na jego życie i twórczość, choć trudno jednoznacznie ocenić, na ile wpłynęły na jego literaturę. W zapisach Hugo oraz uczestników seansów pojawiają się różne komunikaty, często dotyczące filozofii, sztuki czy moralności. Hugo traktował te doświadczenia jako źródło inspiracji, ale również refleksji nad kondycją ludzką, duchowością i życiem po śmierci. |
2. | ↑ | R. Bugaj, wstęp do: P. Lebiedziński, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów, „Trzecie Oko Biuletyn Psychotronika” 1984, nr 8, s. 2. |
3. | ↑ | P. Lebiedziński, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów…, s. 2. |
4. | ↑ | Tenże, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów, „Trzecie Oko Biuletyn Psychotronika” 1984, nr 9, s. 7–8. |
5. | ↑ | Tytuł można przetłumaczyć na język polski jako Traktat o metapsychice. Książka ukazała się w 1922 roku; poświęcona jest badaniu zjawisk paranormalnych, które Richet określał jako „metapsychiczne”, czyli wykraczające poza zwykłe zjawiska psychiczne i fizyczne. |
6. | ↑ | Tamże, s. 8. |
7. | ↑ | Tamże. |
8, 9. | ↑ | Tamże, s. 7. |
10. | ↑ | Zob. H. Carrington, Story of Psychic Science, Montana 1992, s. 136. |
11. | ↑ | P. Lebiedziński, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów, „Trzecie Oko Biuletyn Psychotronika” 1984, nr 8, s. 4. |
12. | ↑ | Tenże, Przyczynek do problemu lepszej sprawności mediów, „Trzecie Oko Biuletyn Psychotronika” 1984, nr 10, s. 10. |
13. | ↑ | Zob. tamże, s. 10–12. |