Jerzy Lewczyński w swojej publikacji, opisującej powstanie Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego, wspomina, że w latach 60. ubiegłego wieku odkrył zdjęcie z 1945 roku, na którym widoczni są żołnierze radzieccy, przebiegający przez ulicę Jana Matejki w Gliwicach[1]Zob. J. Lewczyński, Gliwickie środowisko fotograficzne, 1951-1986, Gliwice 1986, s. 3.. Zauważył na nim drzewo akacjowe, które stało się dla niego niemym świadkiem mrocznych wydarzeń wojennych. Za każdym razem kiedy je mijał, przed oczami pojawiał mu się wspomniany kadr[2]Zob. Tamże, s. 3.. W 1983 roku gwałtowna wichura uszkodziła dorodną akcję, którą trzeba było wyciąć. Jak pisze, leżała „jak ranny żołnierz na chodniku milcząco pokazując białe drzazgi (…) Pokazały się słoje pamiętające i narodziny drzewa, i pamiętny 24 stycznia 1945 roku i wszystkie późniejsze lata”[3]Tamże, s. 4.. Lewczyński postanowił zrobić zdjęcie powalonego na ziemię konaru. „Drzewo – świadek już nie istnieje, została jednak fotografia! Gdy na nią patrzę, staram się przypomnieć wszystko, co przeżyło drzewo, a my razem z nim. Taka jest siła fotografii, która potrafi zachować przeszłość. Patrzymy i pamiętajmy!”[4]Tamże. – podkreślał wybitny artysta. Nie sposób się z nim nie zgodzić – fotografia stanowi depozyt historii, w jej makro i mikro wymiarach, stając się również sposobem wizualnej narracji o otaczającej nas rzeczywistości. Ekspozycja w gliwickiej Czytelni Sztuki Poszerzanie wspólnoty. Fotografia humanistyczna ze zbiorów Muzeum w Gliwicach, której  kuratorkami są Kamila Dworniczak i Maria Franecka, opowiada o przeszłości z perspektywy typowej dla reportażu. Jej głównym bohaterem jest człowiek – jego emocje,  zmagania z codziennością. Innymi słowy, zwykła, niepozbawiona problemów egzystencja, która staje się dla publiczności szalenie wciągająca i zarazem intrygująca. Prezentowane na ekspozycji fotografie Zofii Rydet, Jerzego Lewczyńskiego, Piotra Janika i Stanisława Jakubowskiego są świadectwem istnienia świata w takiej postaci, która już nie istnieje – powstawały one w latach 50. i 60. ubiegłego wieku. Kadry te stają się także zapisem budowania tożsamości, oswajania miejsca, tworzenia relacji zarówno z ludźmi, jak i przestrzenią, którą trzeba było w jakiś sposób udomowić. Dlaczego akurat te wątki wybrzmiewają najbardziej  na fotografiach artystów? Jak zauważył Jerzy Lewczyński, II wojna światowa spowodowała „swoistą wędrówkę ludów” – w Gliwicach znaleźli się Polacy z najróżniejszych stron kraju, w tym także Kresów Wschodnich[5]Tamże.. Jak podkreśla artysta, miasto dzięki temu nabrało osobliwego charakteru[6]Tamże, s. 3., co było także związane z gwałtownymi przeobrażeniami, jakie miały miejsce po zakończeniu  wojny, skoncentrowanymi w dużej mierze na przywracaniu zniszczonej infrastruktury. Lewczyński zauważył, że napływ ludności do Gliwic spowodował także wzrost zainteresowania fotografią, która już przed wojną traktowana była jako nowy rodzaj sztuki[7]Tamże, s. 4.. Co istotne, język fotografii humanistycznej, której cechą charakterystyczną jest rejestracja ludzkiego życia, stał się jednym z najważniejszych tematów w kontekście działań Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego, do którego należeli: Lewczyński, Rydet, Janik i Jakubowski.

fot. Jadwiga Janowska, dzięki uprzejmości Galerii Czytelnia Sztuki w Gliwicach

Jak podkreśla Maria Franecka, na Górnym Śląsku założenia ideowe fotografii humanistycznej trafiły na podatny grunt[8]M. Francecka, Poszerzanie wspólnoty, [w:] Poszerzanie wspólnoty. Fotografia humanistyczna ze zbiorów Muzeum w Gliwicach, katalog wystawy, Gliwice 2003, s. 8.. Ten rodzaj fotografii w Polsce został spopularyzowany w dużej mierze przez słynną wystawę Rodzina człowiecza, która po raz pierwszy była prezentowana w nowojorskim Museum of Modern Art w 1955 roku, a także czasopismo Świat[9]Tamże.. Franecką, w ramach gliwickiej wystawy, interesuje przede wszystkim różnica w definiowaniu fotografii humanistycznej przez polskich artystów, dla których „wojna była doświadczeniem tak dotkliwym, że być może wykluczała możliwość afirmatywnego patrzenia w przyszłość z nadzieją”[10]Tamże., co także było charakterystyczne dla języka fotografii humanistycznej.  Różnice te przejawiają się przede wszystkim w indywidualnej wrażliwości artystów, jak i ich prywatnych doświadczeniach[11]Tamże.. Można zauważyć, że akcenty na wystawie w Czytelni Sztuki zostały położone przede wszystkim na próbach odnalezienia własnej tożsamości na zupełnie nowym terytorium, w kompletnie innej, powojennej już rzeczywistości, a także na przemijaniu i związanej z nim wymianie pokoleniowej, która, jak trafnie zauważa Franecka, została dotkliwie i nieodwracalnie zaburzona przez dramat wojny[12]Tamże, s. 9.. Na wątku przemijania skupiają się przede wszystkim prace Lewczyńskiego, jak i  Zofii Rydet, która w swojej twórczości starała się za wszelką cenę opierać znikaniu, niepamięci, dematerializacji. Kiedy spogląda się na twórczość artystki, mimowolnie można odczuć usilne pragnienie głębokiego, wręcz tkankowego wnikania w istnienie, niepozwalające rzeczywistości uwięzić się w bezkształtnym niebycie. U Lewczyńskiego natomiast obecne jest także zainteresowanie wspólnotą, jak i brakiem tożsamości, szczególnie dostrzegalnym na zdjęciach artysty, na których rejestruje tłumy pozbawione twarzy, a tym samym określonego charakteru. Tymczasem na kadrach Jakubowskiego i Janika widzowie dostrzegają człowieka w kontekście jego pracy, miejsca zamieszkania, wspólnych zabaw i czasu wolnego. Kadry te wydają się pozbawione refleksji nad ludzką kondycją, jak i śmiertelnością, afirmując w ten sposób piękno i prostotę istnienia. Wizualny kontrast pomiędzy pracami Lewczyńskiego i Rydet a realizacjami Jakubowskiego i Janika jest niemalże natychmiast odczuwalny, jednak jest on w pełni uzasadniony. Dzięki temu, kuratorkom ekspozycji udało się pokazać wieloznaczność języka fotografii humanistycznej, jego metaforyczność i złożoność, a także indywidualność, skupiającą się nie tyle na  podobieństwach, ile na różnorodności. To sprawia, że widzowie mogą przyjrzeć się temu rodzajowi fotografii z wielu perspektyw, z których najciekawszą okazuje się ta osobista, emocjonalna, docierająca do najbardziej odległych pokładów człowieczeństwa. Fotografie artystów budzą empatię, zrozumienie, niekiedy także współczucie. To tylko świadczy o sile fotografii humanistycznej, choć Maria Franecka zwraca uwagę na „anachroniczność” tego pojęcia, ponieważ „we współczesnych dyskursach podkreśla się opresyjność konstruktu myślowego, jakim jest humanizm”[13]Tamże, s. 13.. Jednakże kuratorka wystawy jednocześnie zaznacza, że w kontekście fotografii artystów wywodzących się z Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego, mamy do czynienia przede wszystkim z odczuwaniem, ograniczeniami, jak i kruchością ludzkiej egzystencji, co sprawia, że ich kadry przekierowują uwagę na „los społecznie marginalizowanych grup, przywraca im widoczność, włącza je do wizualnego dyskursu”[14]Tamże, s. 14.. Można to zaobserwować w trakcie zwiedzania ekspozycji.

fot. Jadwiga Janowska, dzięki uprzejmości Galerii Czytelnia Sztuki w Gliwicach

Spośród wielu zdjęć obecnych na wystawie, bez wątpienia na uwagę widzów zasługuje, między innymi, fotografia Zofii Rydet Życie (1995). Przedstawia ona kobietę w dwóch egzystencjalnych cyklach – młodości i starości. Pokazuje ona transformacje, jakim ulega ludzkie ciało w trakcie swojego życia. Ludzka fizyczność nie jest niczym pewnym, stałym, jednorodnym. Rydet na tej fotografii dokumentuje zapis jej żywotności, zmiany, które z czasem są tak silnie obserwowalne, że przypominają o nadchodzącej śmierci, o nieuchronnym i ostatecznym zniknięciu. Podobne wątki pojawiają się także na  jej fotografii z cyklu Czas przemijania – kontrasty (1964), która wprost sygnalizuje zbliżający się czas wymiany pokoleniowej: starszy, pomarszczony mężczyzna pali fajkę, a na jego plecach opiera się małe dziecko. Natomiast Lewczyński na zdjęciach, pochodzących ze zbioru Archiwum Jerzego Lewczyńskiego, portretuje starsze kobiety, których los został ukształtowany przez traumatyczne wydarzenia II wojny światowej. W podobnym tonie utrzymane są kadry Piotra Janika, który na fotografiach rejestrował między innymi spracowane, żylaste dłonie kobiet, będące odzwierciedleniem ich życia, pełnego kontrastów i doświadczeń. Tymczasem Stanisław Jakubowski na swoich czarno-białych kadrach dokumentował bawiące się dzieci – ich radosne zabawy na  podwórkach i osiedlach czy nawet beztroskie lepienie bałwana – nie stroniąc jednak od fotografii, które posiadają refleksyjny charakter. Jakubowski portretował ulice miast, a także ludzi przy ich pracy. Janika interesowała codzienność w jej wszystkich wymiarach: w powtarzalnych rytuałach, które dają poczucie bezpieczeństwa, wspólnych posiłkach, czy zwykłych, domowych obowiązkach. Fotografie artystów mimowolnie stawiają pytania o tożsamość współczesnego człowieka, przede wszystkim w kontekście bliskości i  budowania poczucia wspólnoty, co wydaje się dziś coraz mniej możliwe. Kadry Rydet, Janika, Lewczyńskiego i Jakubowskiego wyzwalają również tęsknotę za tworzeniem relacji,  poszerzaniem granic własnych doświadczeń, wyjścia poza sferę zamknięcia się w wirtualnym świecie, który stanowi główny kanał komunikacji. Nie bez powodu. Prace artystów nasycone są zmysłowymi, organoleptycznymi, jak i emocjonalnymi wrażeniami, które w pełni materializują się na ich fotografiach.

fot. Jadwiga Janowska, dzięki uprzejmości Galerii Czytelnia Sztuki w Gliwicach

Ekspozycja Poszerzanie wspólnoty. Fotografia humanistyczna ze zbiorów Muzeum w Gliwicach to wyśmienita okazja, aby przejrzeć się różnorodnej twórczości artystów skupionych wokół Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego. To także wystawa, która jak w soczewce skupia w sobie egzystencjalne rozważania na temat ludzkiej jednostki uwikłanej w brutalną historię, odciskającą trwałe piętno na tożsamości, osobowości, na sposobie definiowania świata, jak i samego siebie. Jednak warto też zwrócić uwagę na jeszcze inny kontekst poruszony na ekspozycji, mianowicie na znaczenie fotografii w ogóle. Jak uważają Jakub Dziewit i Adam Pisarek w swojej książce Ocalać. Zofia Rydet a fotografia wernakularna:

fot. Jadwiga Janowska, dzięki uprzejmości Galerii Czytelnia Sztuki w Gliwicach

„zdjęcia zaświadczają, że mimo nieuchronności śmierci istnieje coś poza czasem. To przeszłość sama w sobie. Przeszłość konceptualizowana w oparciu o utrwalone w zachodnich kulturach o nachyleniu cyrograficznym wyobrażenie tekstu. Rozpatrywana w tych kategoriach razem z pamięcią staje się manuskryptem, który pomimo tego, że powstał w konkretnym czasie, trwa również poza nim. Aktualizowany i przywoływany we wciąż nowych kontekstach tworzy elastyczną wspólnotę czytających i wtajemniczonych[15]J. Dziewit, A. Pisarek, Ocalać. Zofia Rydet a fotografia wernakularna, Łódź 2020, s.  173..”

fot. Jadwiga Janowska, dzięki uprzejmości Galerii Czytelnia Sztuki w Gliwicach

Zdjęcia są niemymi świadkami, tak jak drzewo sfotografowane przez Lewczyńskiego. Poświadczają o istnieniu, o obecności, która nie jest anonimowa, ale po prostu autentyczna, cieleśnie odczuwalna. Nawet wtedy, kiedy przyszłość błyskawicznie nadchodzi.


Poszerzanie wspólnoty. Fotografia humanistyczna ze zbiorów Muzeum w Gliwicach
29.09–17.12.2023
Czytelnia Sztuki, Gliwice
kuratorki: dr Kamila Dworniczak, Maria Franecka

Przypisy   [ + ]

1. Zob. J. Lewczyński, Gliwickie środowisko fotograficzne, 1951-1986, Gliwice 1986, s. 3.
2. Zob. Tamże, s. 3.
3, 7. Tamże, s. 4.
4, 5, 9, 10, 11. Tamże.
6. Tamże, s. 3.
8. M. Francecka, Poszerzanie wspólnoty, [w:] Poszerzanie wspólnoty. Fotografia humanistyczna ze zbiorów Muzeum w Gliwicach, katalog wystawy, Gliwice 2003, s. 8.
12. Tamże, s. 9.
13. Tamże, s. 13.
14. Tamże, s. 14.
15. J. Dziewit, A. Pisarek, Ocalać. Zofia Rydet a fotografia wernakularna, Łódź 2020, s.  173.