Niniejszy tekst będzie swego rodzaju splotem refleksji wokół wybranego fragmentu twórczości Vincenta van Gogha (1853–1890) oraz myśli Simone Weil (1909–1943).
Jest to szczególny przypadek, kiedy treści pisane i wizualne, mające różne źródła, dotykają podobnych prawd, odwołują się do spraw uniwersalnych, ponadczasowych, do egzystencji człowieka.
S.W.: Sposób [wypowiedzi] zależy od głębokości tej warstwy danej istoty, z której się zrodziły, i wola nie ma tu nic do powiedzenia. I dzięki jakiejś cudownej zgodności u słuchającej dosięgną one tej samej warstwy danej istoty.
Moją rolą będzie tu przedstawić te odniesienia. Będę się tutaj posiłkować cytatami z książki Świadomość nadprzyrodzona Simone Weil, francuskiej myślicielki, określanej filozofem ludzkiej świadomości. Będą one wplecione w tekst, będą one występować wobec mojej refleksji, inspirowanej obrazem Dwie kobiety na torfowisku Vincenta van Gogha oraz cytatami z Listów do brata, autorstwa malarza.
Zdaje się, że pewne spostrzeżenia zarówno u Vincenta jak u Simone są analogiczne. Ich widzenie spraw ziemskich, w odniesieniu do trudu pracy w polu, są pokrewne, w jakimś sensie się dopowiadają. Los człowieka tu na ziemi prowadzi przez trud, poświęcenie i wysiłek. Jak obce mogą to być słowa dla współczesnych.
S.W.: Człowiek jest tu na ziemi niewolnikiem przerastających go nieskończenie sił natury, mimo że usiłuje – często bezskutecznie – podtrzymać w sobie złudzenia, że jest odwrotnie.
W twórczości van Gogha obrazy, które powstawały z inspiracji pracą w polu zwróciły moją uwagę poprzez sposób namalowania. Czytelny jest dukt pędzla wiedziony po płaszczyźnie obrazu niczym bruzdy przeoranej ziemi. Linie falujące, plamy biegnące wzdłuż krawędzi pola, sposób ich ukształtowania, struktury, jakie pozostawione zostały na płótnie naśladują kierunki materii pola, ziemię układającą się według działań człowieka. Podległą jemu, posłuszną jego działaniu.
S.W.: Być tylko pośrednikiem pomiędzy ziemią nieuprawną a zaoranym polem, pomiędzy danymi a rozwiązaniem problemu, między czystą kartką papieru a wierszem (…)
W sposobie wiedzenia linii czujemy podobieństwo z liniami wyznaczonymi działaniem w przestrzeni. Inaczej się tworzy, rysując na podłożu, na którym czuje się opór materii. Jest to zawsze ruch w ramach pola, które mamy. Czy to jest płótno obrazu czy to jest ziemia. Zdajemy się wykonywać, wchodzimy w działanie. Sami inicjujemy, sami decydujemy, sami sprawujemy kontrolę, ponosimy wysiłek.
S.W.: Tajemnicą doli człowieka jest brak równowagi pomiędzy człowiekiem a otaczającymi go siłami natury, które przewyższają go nieskończenie swoim bezwładem, równowagę osiąga się tylko poprzez działanie, którym człowiek odtwarza własne życie w pracy.
To właśnie trud pracy w polu zdaje się tę kwestię dobrze przedstawiać. Daje jakby proste odniesienie, przeniesienie. Pola uprawne to temat, który nie bez powodu zdominował twórczość Vincenta van Gogha, zarówno w szkicach, jak i w malarstwie.
Zarówno Vincenta van Gogha jak i Simone Weil interesowało życie prostych ludzi, chcieli współdzielić los wieśniaków. Ich postawa życiowa, twórcza mogła wydawać się dla innych, współczesnych im niezrozumiała.
V.v.G.: Oni nigdy nie będą rozumieli, co to jest malarstwo, w ich pojęciu postać chłopa uprawiającego ziemię, kilka zaoranych bruzd, trochę piasku, trochę morza, czy kawałek nieba nie będą nigdy tematem dla malarza. A motywy te są wprawdzie trudne, ale jednocześnie tak piękne, że warto poświęcić całe życie, aby wyrazić zawartą w nich poezję.
Wiemy, że fascynacja życiem wiejskim pociągała Vincenta van Gogha do tego stopnia, że swoje losy związał z pobytem na prowincji. Podobnie miała się sprawa z Weil. We wstępie do Świadomości nadprzyrodzonej, spisanym przez Gustava Thibon możemy doczytać się, że Simone chciała przez pewien czas pracować na wsi jako robotnica rolna. Spragniona była cielesnego kontaktu z tym wszystkim, co trzyma się nisko przy ziemi, gdzie siła ciążenia jest największa. Niewolnicy, chłopi…
S.W.: To właśnie oni [trudzący się w rzeczywistym zetknięciu z ziemią] przeżywają każdy dzień, a nie snują o nim marzeń.
Dwie kobiety na wrzosowisku to obraz, który namalował Vincent van Gogh jesienią 1883 roku w Hadze. Na obrazie widzimy dwie kobiety, które zbierają grudki wysuszonego torfu. Postaci przedstawione zostały jako ciemne sylwetki na tle rozjaśnionego nieba, pochylające się nad ziemią. Nie ma w nich powabu ani wdzięku. Kobiety są zgarbione, w ich postawie, swego rodzaju zgięciu, wymuszonemu ukłonowi wyraża się jakiś rodzaj poddaństwa. Zgięte schylają się, będąc w męczącym położeniu i sięganiu… Ich uwaga zdaje się być pochłonięta zbieraniem tego, co ziemia wydała, lecz co ludzkim wysiłkiem należy zagarnąć.
S.W.: Człowiek jest wolny: może się zgadzać albo nie zgadzać z koniecznością, to znaczy kiedy zacznie nad nią rozmyślać. Ta wolność istnieje w nim dopiero wtedy, kiedy zacznie ową siłę pojmować jako konieczność, to znaczy kiedy zacznie nad nią rozmyślać.
Stopy postaci zdają się wtapiać w materię wrzosowiska, torfowiska. Trudno wyczytać gdzie jest ten moment, gdzie mogłoby następować to rozgraniczenie, ta niezależność, autonomia stania stopami na glebie wobec podłoża. W tym sposobie przedstawienia wyraża się jakiś rodzaj związku z ziemią. Człowiek wydaje się wyrastać z ziemi.
Paletę artysty zdominowały barwy ziemi. Wygląda to trochę tak jakby się wzięło dosłownie te grudy ziemi, torfu, nimi próbowało malować… Nastrój pewnej posępności dodaje szczególna atmosfera obrazu. Można się domyślać, że dzień chyli się ku końcowi. Słońce znajduje się nisko. Praca trwa… jeszcze nie zapadł zmierzch…
Nad głowami kłębią się ciężkie chmury. Daje się odczuć ciążenie nieba, jakby niebo samo przyjęło pewną ciążącą, bezlitosną materię. Pod względem kompozycyjnym obraz tworzą poziome pasy, ukazujące partie ziemi, nieba, pomiędzy wpisane są postaci. Rozjaśnienie znajduję nad ziemią, na wysokości głowy, tułowia. Jak je czytamy? Jako zapowiedź nadziei, że przyjdzie czas odpoczynku, moment wytchnienia? Partia nieba bez chmur została namalowała najbardziej gładko, jest oddechem wobec przedstawienia materii reszty obrazu.
V.v.G.: Myślisz może, że zbyt ponuro to przedstawiam? Nasze życie jest straszliwą rzeczywistością, a my sami idziemy do nieskończoności. Jest, jak jest i czy będziemy patrzeć mniej lub bardziej ponuro, istoty rzeczy w niczym to nie zmieni. Tak myślę na przykład w nocy, gdy nie mogę spać, tak myślę w czasie burzy, na wrzosowiskach, albo wieczorem, o smutnym zmierzchu.
W pewnym sensie podobny ton wypowiedzi, przedstawienie spotykamy u Simone Weil. Postrzegała ona człowieka jako istotę rozpiętą między ślepą koniecznością podtrzymywania procesów życiowych a nadprzyrodzoną łaską. Nad wszystkim, co wydarza się w świecie, panuje powszechne prawo ciążenia.
S.W.: Ciężka materia nie jest zdolna, wyjąwszy świat roślin, piąć się w górę na przekór swojej ciężkości, jedynie zielone liście roślin chwytają energię słoneczną, by ta mogła działać w sokach rośliny. Ciężar i śmierć powoli, lecz nieuchronnie zawładną rośliną pozbawioną światła.
W jednym z listów do swojego brata Vincent odnosi się do narysowanych na wsi szkiców (wśród nich ukazujący pracę na torfowisku) z komentarzem, iż występują tu (gdzie właśnie przebywa) zadziwiające kontrasty czerni i bieli, Czarne postaci zestawione są z jasnym niebem, w tle występuje także tego rodzaju układ plam. Dalej przywołuje, że podobny efekt występował na obrazie Jacoba van Ruysdaela ukazującego pola pszenicy w Overveen. W tle widoczna była droga okryta cieniem chmur, poniżej jałowa ziemia, na której kładło się światło, a znacznie niżej znajdowały się dwa domy. Za nimi znajdowało się torfowisko, daleko majaczyły sylwetki czarnych postaci rozwieszających lniane, bielone płótna. Powyżej wszystkiego widoczne było szare, burzowe niebo. Zawsze przywodziło mu to na myśl twórczość Van Goyena z jego mglistymi porankami, chatki też takie są, mają ten sam spokój i jakiegoś rodzaju prostoduszny czy też naiwny wyraz. Dalej znajdujemy dopisek: wiesz, znalazłem tutaj swoje małe królestwo.
Źródła:
Simone Weil, Świadomość nadprzyrodzona. Wybór myśli, przeł. Aleksandra Olędzka-Frybesowa, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1996
Vincent van Gogh, Letter to Theo van Gogh. Written 6–7 October 1883 in Drenthe. Translated by Mrs. Johanna van Gogh-Bonger, edited by Robert Harrison