Na wystawie „Wspaniała atmosfera” artysta Kornel Janczy pokazuje obszerny wybór prac z ostatniej dekady. Ułożył z nich przestrzenną kompozycję, która wygląda jak Świat. To uniwersum ma swoją topografię i siatkę współrzędnych. Jest tu powietrze, są góry i rzeka w górach. Są wytyczone działki, rozpoczęte inwestycje i place czekających na dokończenie budów, a także terytoria, granice, a nawet willa dyktatora i przelatująca nad nią kometa. Jest księżyc oraz wiele słońc, które ciągle wschodzą i zachodzą.

Istnieje kilka sposobów, na które można czytać instalację Janczego. Jeżeli potraktujemy ją dosłownie, zobaczymy otwartą kompozycję plastyczną, złożoną z barwnych form. Niektóre z nich są w oczywisty sposób przedstawiające (na przykład ukazują budynki), większość zdaje się jednak ciążyć ku abstrakcji. Wiele z nich można dyskutować w kategoriach postmalarstwa, inne bliższe są rzeźbie. Wszystkie razem zgłaszają pretensję do artystycznej wartości jako autonomiczne zdarzenia wizualne, rządzące się prawami formy i koloru.

Można też spojrzeć na Wspaniałą atmosferę jak na dzieło sztuki pejzażowej (a właściwie metapejzaż, skomponowany z kilkudziesięciu prac pejzażowych). Z tego punktu widzenia Wspaniała atmosfera byłaby trójwymiarowym, przestrzennym przedstawieniem wyimaginowanego krajobrazu.

fot. Przemysław Sroka / archiwum BWA Tarnów

Trzeci sposób widzenia Wspaniałej atmosfery polegałby na czytaniu tej instalacji nie tyle jako pejzażu – przedstawienia krajobrazu – ile mapy. Pomalowana na biało siatka zbrojeniowa, na której Janczy rozmieścił swoje prace, zmieni się wówczas w siatkę południków i równoleżników, układ współrzędnych. A może, biorąc pod uwagę przestrzenność kompozycji oraz kolisty kształt zmapowanego terytorium, mamy do czynienia nie tyle z mapą, ile swego rodzaju globusem? Byłby to jednak globus ukazujący Ziemię płaską, czyli taką, jakiej postać podpowiada intuicja i codzienne doświadczenie, wchodzące w tym wypadku w kolizję z wiedzą.

A więc formalistyczna kompozycja? Pejzaż? Czy mapa?

Istoty praktyki Janczego należy szukać nie tyle w którejkolwiek z powyższych kategorii, ile pomiędzy nimi. Artysta jest pejzażystą, który w przedstawianiu widoków sięga po frazy zaczerpnięte z języka kartografii. Jest fantazmatycznym kartografem wymyślającym miejsca, do odwzorowania których stosuje strategie pochodzące z repertuaru malarstwa, abstrakcyjnej rzeźby i konceptualnej sztuki, ale również rozwiązania zaczerpnięte z dziedziny modelarstwa i kunsztu budowania makiet. Janczy jest także plastykiem, który tworzy obiekty o złożonym znaczeniu, posługując się prostymi środkami. Drut. Karton. Mąka. Sklejka. Blacha. Farba. Kolor. Nie trzeba więcej, aby stworzyć odwzorowanie terytorium, model pasma górskiego, a nawet całej planety. Nawiązując porozumienie z odbiorcami, artysta korzysta z prawa umowności, które obowiązuje w sztuce, ale również w kartografii. Kawałek płótna i farba wystarczą, by ukazać astronomiczny spektakl zachodu słońca. Arkusz papieru, na którym wydrukowana jest mapa, potrafi zmieścić cały kraj. Umowy, które zawieramy zarówno z artystami, jak i kartografami mają jednak daleko idące konsekwencje.

fot. Przemysław Sroka / archiwum BWA Tarnów

Tak się złożyło, że Kornel Janczy otwierał wystawę Wspaniała atmosfera, kiedy na granicy polsko-białoruskiej narastał wielowymiarowy kryzys, posiadający aspekt polityczny, militarny, humanitarny, a także, last, but not least, etyczny. Granica, kartograficzna abstrakcja, linia na wyobrażającej terytorium mapie, uległa w wyniku tego kryzysu dramatycznemu ukonkretnieniu. Urealniła się w krajobrazie pogranicznych lasów i bagien. Stała się linią obrony i przedmiotem nacisku. Podzieliła krajobraz na miejsca, w których ten sam człowiek może być zupełnie legalny i takie, w których jest rozpaczliwie nielegalny. Podzieliła ludzi na przekradających się i na tropiących. Na zagubionych w meandrach krajobrazu, zmarzniętych rozbitków i tych, którzy niosą im pomoc – lub przemoc.

fot. Przemysław Sroka / archiwum BWA Tarnów

Dramat na polsko – białoruskiej granicy nadał wystawie Kornela Janczego niespodziewanej emocjonalnej, społecznej i politycznej aktualności. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że niezależnie kiedy odbyłaby się ta wystawa, zawsze byłaby aktualizowana przez wydarzania mające miejsce w realnym czasie i przestrzeni. Zawsze bowiem gdzieś jest jakaś granica, na której toczy się dramat. Nieustannie kreśli się mapy, na których wyznacza się obszary dobrobytu, i przestrzenie kryzysu, pola eksploatacji, kierunki ekspansji, przestrzenie będące przedmiotem ambicji lub resentymentu.

Przewodnim tematem sztuki Janczego jest krajobraz/terytorium – tworzenie i przetwarzanie wyobrażeń przestrzeni, oraz krytyczny namysł nad mechanizmami przemiany realnych miejsc w doświadczenia estetyczne oraz w przedmioty kulturowej, politycznej i ekonomicznej imaginacji. Przestrzeń jest również tematem kartografii, do której zasobów artysta tak chętnie sięga. Jest to sięganie po instrumenty władzy.

„Przestrzeń, dopóki jej się nie wymierzy i nie policzy, jest przerażająca, dzika, niezdyscyplinowana, nieposkromiona, pusta, niezmierzona.” – pisze niemiecki historyk Karl Schlögel – „Dopiero wymierzona przestrzeń jest poskromiona, poznana, zdyscyplinowana, opamiętana, zmuszona do opamiętania. Dopiero przestrzeń terytorialna jest możliwa do opanowania i opanowana, staje się przestrzenią panowania”.[1]K. Schlögel, W przestrzeni czas czytamy. O historii cywilizacji i geopolityce,  Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2009, s. 164. Mapa jest narzędziem władzy: nie tylko reprezentuje, ale też ustanawia terytorium. Granice muszą zostać wykreślone na mapie, zanim zaistnieją w przestrzeni, zaznaczając się posterunkami straży, kantorami opłat celnych, punktami kontroli dokumentów, czasem również zasiekami, murami, polami minowymi. W książce Wspólnoty wyobrażone Benedict Anderson wskazuje na mapę jako jeden z trzech, obok instytucji spisu ludności oraz muzeum, filarów nowoczesnego organizmu państwowego, zarówno w wydaniu narodowym, jak i w postaci imperium.[2]B. Anderson, Wspólnoty wyobrażone: rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu się nacjonalizmu, Znak, Kraków 1997, s. 160.

fot. Przemysław Sroka / archiwum BWA Tarnów

Jeżeli jednak kartografia jest sztuką ustanawiania władzy nad przestrzenią, to czym jest sztuka sięgająca po język kartografii?

Na najbardziej ogólnym poziomie sztuka tworzenia pejzaży i kartografia podejmują to samo zagadnienie: są systemami zdobywania, organizacji, konceptualizowania i komunikowania doświadczeń i informacji, które posiadamy na temat krajobrazu. Podstawowa różnica polega na tym, że pejzażyści tworzą reprezentację tego, co można zobaczyć gołym okiem, kartografowie przedstawiają zaś wiedzę na temat przestrzeni, której nie da się objąć spojrzeniem. Jednak w czasach przednowoczesnych granica między tymi dziedzinami nie rysowała się wyraźnie, podobnie jak nie istniało ścisłe rozróżnienie między filozofią przyrody a naukami przyrodniczymi, alchemią i chemią, astrologią i astronomią. Jak zauważa Roland Rees: „aż do czasu naukowych ambicji kartografii, sporządzanie map i malarstwo krajobrazowe były sobie pokrewne i często były wykonywane tymi samymi rękoma.”[3]R. Rees, Historical Links between art. And  Cartography, The Geographical Review, 1980. cyt, za: E.Rybicka, Mapy. Od metafory do kartografii krytycznej, Teksty Drugie, 4, 2013

fot. Przemysław Sroka / archiwum BWA Tarnów

We wstępie do wydanej w latach 60. XX wieku Historii Kartografii, Leo Bagrow deklaruje, że urywa narrację swojej książki w momencie, w którym „mapy przestały być dziełami sztuki, produktami indywidualnych umysłów, i gdy mistrzostwo zostało w końcu zastąpione przez naukę i maszynę; to stało się w drugiej połowie osiemnastego stulecia.”[4]L. Bagrow, History of Cartography, Londyn, 1964, cyt, za: E.Rybicka, Mapy. Od metafory do kartografii krytycznej, Teksty Drugie, 4, 2013. Rzeczywiście, wraz z umacnianiem się nowoczesnego paradygmatu naukowego, rozchodzą się drogi różnych sposobów organizowania wiedzy. Dziedzinom wyznacza się wyraźne granice; języki sztuki i kartografii (i pars pro toto, nauki) zostają od siebie oddzielone. Ten rozdział nie unieważnia jednak pokrewieństwa obu dyscyplin – powinowactwa, które jest materią praktyki artystycznej Janczego. Mapy totalnej nie sposób byłoby odróżnić od totalnego dzieła sztuki, reprezentacji, która ostatecznie przesłoni świat. W tym sensie daleki horyzont twórczości Janczego wyznacza wizja, nakreślona przez Borgesa w opowiadaniu O ścisłości w nauce, metaforycznej przypowieści o pewnym ostatecznym przedsięwzięciu z dziedziny reprezentacji przestrzeni. „W owym Cesarstwie Sztuka Kartografii osiągnęła taką doskonałość, że Mapa jednej tylko Prowincji zajmowała całe Miasto, a Mapa Cesarstwa całą prowincję. – pisze Borges – Z czasem te Niezmierne Mapy okazały się już niezadowalające i Kolegia Kartografów sporządziły Mapę Cesarstwa, która posiadała Rozmiar Cesarstwa i pokrywała się z nim w każdym Punkcie. Mniej Oddane Studiom Kartografii Następne Pokolenia doszły do wniosku, że ta obszerna Mapa jest Nieużyteczna i nie bez Bezbożności oddały ją na Pastwę Słońca i Zim. Na Pustyniach Zachodu zachowały się rozczłonkowane Ruiny Mapy.”[5]J.L. Borges, O ścisłości w nauce, w: Powszechna historia nikczemności, Warszawa, 1976

fot. Przemysław Sroka / archiwum BWA Tarnów

W perspektywie postmodernistycznej, obraz nakreślony przez Borgesa jest przepowiednią, która nie tylko się spełniła, lecz została wręcz przekroczona przez współczesność. Komentując opowiadanie argentyńskiego pisarza, jeden z najbardziej przenikliwych badaczy kondycji ponowoczesnej, Jean Baudrilliard pisze: „Terytorium nie poprzedza już mapy ani nie trwa dłużej niż ona. Od tej pory to mapa poprzedza terytorium – p r e c e s j a  s y m u l a k r ó w – to ona tworzy terytorium i, by odwołać się ponownie do opowieści Borgesa, dziś to strzępy terytorium gniją powoli na płaszczyźnie mapy. To szczątki rzeczywistości, a nie mapy, przetrwały tu i tam.”[6]J. Baudrillard, Symulakry i symulacja, Sic!, Warszawa 2005, s. 6.

Wirtualizacja rzeczywistości oraz idąca z nią w parze globalizacja modelują i zmieniają zbiorowe odczuwanie przestrzeni i wyobraźnię geograficzną. Przemiany te znajdują wyraz w tak zwanym „zwrocie przestrzennym” w humanistyce – zjawisku, w którego perspektywie widzieć można również sztukę Janczego.  Michel Foucault już w latach 60. XX wieku przewidywał, że analiza przestrzeni społecznych zastąpi tradycyjne, organizowane przez chronologię analizy historyczne. Zgodnie z prognozami filozofa, współcześnie intensywnie rozwija się myślenie o przestrzeni nie w kategoriach obiektywnie istniejącej rzeczywistości, lecz konstruktu modelowanego przez język, politykę, ekonomię, emocje i wyobraźnię. W tym kontekście trudno się dziwić, że, jak zauważa Elżbieta Rybicka, mapa wyrasta na jedną z kluczowych „performatywnych i formatywnych” metafor współczesnej episteme.[7]E. Rybicka, Mapy. Od metafory do kartografii krytycznej, Teksty Drugie, 4, 2013 W każdej epoce możemy odnaleźć taką wiodącą metaforę. Powołując się na spostrzeżenia Pety Mitchella, Rybicka wskazuje, że dla Oświecenia były nią słońce i światło (źródła „iluminacji”). W przesyconej duchem darwinizmu i wiarą w postęp technologiczny nowoczesności w tej roli występowały tropy biologiczne i mechanistyczne. W ostatnich dekadach XX wieku do kluczowych metafor rzeczywistości należały figury biblioteki, labiryntu i archiwum. W zglobalizowanym i zarazem zwirtualizowanym świecie, w którym relacje przestrzenne ulegają dynamicznym przewartościowaniom, aktualną metaforą jest mapa.[8]P. Mitchell, Cartographic Strategies of Postmodernity: The Figure of the Map in the Contemporary Theory and Fiction, Nowy Jork, 2008

fot. Przemysław Sroka / archiwum BWA Tarnów

*

We Wspaniałej atmosferze Janczy globalizuje swoje prace, wpisując je w instalację, która jest alegorycznym przedstawieniem/modelem świata. Nad dyskiem „płaskiej Ziemi” umieszcza ciała niebieskie: kometę, mgławicę, „inną” planetę; w dalekiej perspektywie (w rogu sali ekspozycyjnej) widać maleńką, bo bardzo odległą, Galaktykę. Kosmiczny wymiar przestrzeni, w której wytyczamy granice, rywalizujemy politycznie z konkurencyjnymi „wspólnotami wyobrażonymi” i realizujemy ekonomiczne interesy, dochodzi do głosu zarówno w dyskursie antropocenu jak i katastrofy klimatycznej. Janczy, z upodobaniem tworzący przedstawienia zachodów słońca i górskich pejzaży, prowadzi dialog z romantyczną tradycją malarstwa pejzażowego, którą konfrontuje z pragmatycznym, kolonizatorskim duchem kartografii. Nie zapomina jednak, że zachodzące słońce jest nie tylko sztafażem pejzażu, lecz również ciałem niebieskim, podobnie jak Ziemia, która w rękach cywilizowanego człowieka staje się – na dobre i złe – plastycznym materiałem. Prace Janczego to krytyczne ćwiczenia z terramorfowania; w erze antropocenu, człowiek nie jest już tylko widzem spektaklu krajobrazu, lecz staje się jego autorem. W skali globalnej konsekwencje wpływu człowieka na świat są coraz bardziej problematyczne – na czele z problemem perspektywy antropogenicznego, globalnego kataklizmu. Coraz powszechniejsze stają się nawoływania do zmiany relacji człowieka z planetą, ustanowienia z nią bardziej partnerskich, zrównoważonych stosunków. Warunkiem zmiany paradygmatu jest zdolność do tworzenia alternatywnych modeli. To jeszcze jedna perspektywa, w której widzieć można praktykę Janczego. Posługując się kartograficznymi instrumentami (nawiązując do politycznych i fizycznych map, siatek topograficznych, poziomic, układów współrzędnych i wielu innych elementów składni geograficznego dyskursu o przestrzeni), artysta nie reprodukuje naukowej wiedzy, lecz tworzy jej alternatywną, krytyczną i subiektywną (a więc wywrotową wobec zobiektywizowanej wiedzy-władzy) wersję. Zbliża się w ten sposób do konceptu geografii humanistycznej i jej pojęć, zwłaszcza geopoetyki, dyscypliny rodzącej się na styku geografii i literatury. Janczy łamie przy tym podstawową zasadę kartografii, zgodnie z którą autor mapy (modelu, makiety), winien sprowadzać wszystkie przedmioty reprezentacji do tej samej skali. Artysta używa tymczasem symultanicznie różnych odwzorowań, od mikroskali najbliższego otoczenia do skali kosmicznej. Prawdziwą miarą jego pracy jest subiektywna skala własnej perspektywy. W świecie, którego wiodącą metaforą jest zobiektywizowana Mapa – narzędzie władzy, symulakrum rzeczywistości – tworzenie osobistej, geopoetyckiej, krytycznej kartografii jawi się jako akt oporu. Kornel Janczy nadaje temu oporowi artystyczny wymiar, w którym posłużenie się własną skalą oraz egzystencjalny i polityczny wysiłek rekonfiguracji przestrzeni, jest w równej mierze kwestią estetyki, co wolności – prawa do wyobrażania (sobie) świata.


Wystawa Wspaniała atmosfera, BWA w Tarnowie, 06.11-28.11.2021 

kurator: Stach Szabłowski

oprawa graficzna: Damian Nowak

Przypisy   [ + ]

1. K. Schlögel, W przestrzeni czas czytamy. O historii cywilizacji i geopolityce,  Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2009, s. 164.
2. B. Anderson, Wspólnoty wyobrażone: rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu się nacjonalizmu, Znak, Kraków 1997, s. 160.
3. R. Rees, Historical Links between art. And  Cartography, The Geographical Review, 1980. cyt, za: E.Rybicka, Mapy. Od metafory do kartografii krytycznej, Teksty Drugie, 4, 2013
4. L. Bagrow, History of Cartography, Londyn, 1964, cyt, za: E.Rybicka, Mapy. Od metafory do kartografii krytycznej, Teksty Drugie, 4, 2013
5. J.L. Borges, O ścisłości w nauce, w: Powszechna historia nikczemności, Warszawa, 1976
6. J. Baudrillard, Symulakry i symulacja, Sic!, Warszawa 2005, s. 6.
7. E. Rybicka, Mapy. Od metafory do kartografii krytycznej, Teksty Drugie, 4, 2013
8. P. Mitchell, Cartographic Strategies of Postmodernity: The Figure of the Map in the Contemporary Theory and Fiction, Nowy Jork, 2008