Jechałem jakiś czas temu autobusem, przylepiony do szyby policzkiem. Znawcy podróżowania wiedzą, że ten sposób na sen w podróży zwie się „na glonojada”.

Nie mogłem zasnąć, czego powodem nie była zimna szyba, bardziej rozmowa, którą z tyłu odbywały dwie młode damy, góra osiemnastoletnie. Rozmawiały o koleżance, która ma chłopaka i ten chłopak ma 29 lat i o tym, że on taki stary i że Fu! I jeszcze taki dźwięk jedna z nich wydała, jaki wydaje mały kotek, kiedy zje nieświeżą rybę, bo on jeszcze nie wie, że się nieświeżej ryby nie je, tylko trzeba się w niej wytarzać, no i on w przedpokoju usiłuje się tej nieświeżej ryby z kociego brzucha pozbyć. Potem na chwilę umilkły, przerwało im grzechotanie kości, to ponad pięćdziesięcioletni szkielet siedzący przed nimi rechotał rozbawiony, bo już zapomniał, że jest taki moment w życiu, kiedy ci się wydaje, że wiek 29 lat to wiek emerytalny.

Właśnie w wieku dwudziestu dziewięciu lat, na jakiejś „domówce”, nieopatrznie, będąc już dość poważnie zmęczonym, zgodziłem się, czy raczej sam to zaproponowałem, że będę towarzyszył świeżo poznanemu koledze, który się wspinał po skałkach w jego kolejnej wyprawie. Słowo się rzekło, a były to czasy, kiedy nie robiło się „z gęby cholewy”. Wiec następnego dnia wyruszyliśmy w skałki i mój biedny acz dzielny, świeżo poznany znajomy musiał cały dzień patrzeć, jak zdycham na ściance usiłując wygrać nierówną walkę z grawitacją. Musicie wiedzieć, że w tak ekstremalnych sytuacjach mogą pojawiać się różne dziwne wizje i wizualizacje i mnie się cały czas wydawało, że jestem worem pełnym ziemniaczków i na dodatek zupełnie nie wiem, dlaczego te ziemniaczki są świeżo ugotowane i parują. Nie będę przedłużał tego wątku, długo we wspinaczce nie wytrwałem, być może jednym z powodów osłabienia mego ducha był moment, kiedy drugi kolega, pierwszy raz na skałce, dodatkowo ze świeżo skręconą nogą, wspiął się na górę i to w tempie olimpijskim, podczas gdy ja ciągle na dole, obserwowałem ze zdziwieniem i fascynacją jak palce mi się same rozwierają w uchwycie na skale, a nie powinny. Po krótkim epizodzie skałkowym pozostał mi wspinający się młodszy brat, którego zaraziłem swoją krótkotrwałą pasją, który okazał się silniejszy ode mnie pod wieloma względami i który dla mnie jest największym na świecie wspinaczem oraz ciekawość i przyjemność z oglądania ludzi, którzy się wspinają. Zapewne to było powodem, gdy usłyszałem, że film o wspinaczce dostał bodajże Oskara, że zacząłem go szukać na popularnej platformie, tylko tytułu nie mogłem sobie przypomnieć. Mimo tego znalazłem a zarazem nie znalazłem, bo film, który zacząłem oglądać nie był tym którego szukałem, lecz od pewnego momentu przestało to mieć znaczenie. Bohaterem filmu jest świetny wspinacz Tommy Caldwell oraz nie mniej świetny jego kolega Kevin Jorgeson. Tommy Caldwell (i tu nie mogę się powstrzymać, trochę Wam zaspoileruję) obciął sobie palec, w środku swej kariery, na maszynie do drewna, chwilka nieuwagi, nie ma co przesadzać, każdemu się zdarza. A u wspinacza obciąć sobie palec to tak jak u artysty obciąć obie ręce, będzie malował dalej nogami, ale to już nie będzie jednak to samo, Bielskiej Jesieni nie wygra. Mimo to, postanowił, że tej drobnostki nie będzie zauważał i ćwiczył tak zajadle, że stał się jednym z najlepszych, prześcigając tych co nawet palców mają jedenaście i więcej.  Tommy, a od tej chwili gdybyśmy byli złośliwi moglibyśmy nazywać go zgrabnie Tomcio Paluch, wymyślił, że pokona razem z kolegą Kevinem dotąd niezdobytą, legendarną drogę Down Wall, na górze EL Capitan. Nie chcę opowiadać treści filmu, szło im całkiem zgrabnie, aż do momentu, kiedy doszli do takiego fragmentu, który się zwie „15 wyciąg” i dalej ani rusz. Dzień mijał za dniem, przepełniony próbami, palce zdarte do kości nie chciały się goić. Po wielu próbach Tomciowi udało się wyciąg pokonać, być może dlatego iż palec miał jeden mniej, więc na logikę ból był o palec mniejszy. Po pokonaniu feralnego odcinka nasz dzielny Tomek czekał na kumpla w namiocie, lecz Kevin od tego momentu był coraz bardziej „sam w domu”. Kolejne próby kończyły się fiaskiem, palce zniszczone, dusza jeszcze bardziej. „Kewinsamwdomu” bo tak go przez chwilę, wybaczcie, nazywać będę, po prób tysiącu, całkiem zdruzgotany umówił się z Tomaszem, że ten, nie czekając na niego, pójdzie dalej. Tomek ruszył ochoczo i szło mu coraz lepiej, niewiele czasu minęło, gdy znalazł się na półce o nazwie Wino Tower. Ta półka to marzenie, nie alkoholików tylko wspinaczy, bo od niej na szczyt El Capitan jest circa „rzut mokrym beretem”. Więc nasz dzielny Tomasz już był w ogródku sławy, już witał się z gąską, gdy nagle poczuł wielką samotność, no i nie będąc znowu złośliwym, powiedzmy, poczuł się sam jak palec. I to jest dla mnie najbardziej wzruszający moment w filmie, nawet mimo tego, że to się dzieje przed kamerą, a dobrze wiecie, że takie sytuacje są zawsze podejrzane. Tomek Palec zdał sobie sprawę, stojąc już prawie na mecie, że on tę górę chciał pokonać, ale z przyjacielem i taki był cel, i to miało sens.

Tommy Caldwell, fot. Becca Caldwell

Nie wiem, czy jest takie wyrażenie jak smutek zwycięzcy, czy melancholia wygranego. Ale w tej krótkiej chwili stanęły mi przed oczami dziecięce bójki, gdzie wygrana wcale nie była taka słodka, bo przeciwnik po przegranej się popłakał, rozpacz sportowców, którzy wygrali ważny turniej a przegrany kolega ręki mu nie poda, mimo że się znają jak łyse konie i często przyjaźnią, czy smutek i złość koleżanek i kolegów, którzy nie zdobyli Grand Prix w ważnym konkursie plastycznym, a my tak, i nas za to nienawidzą.

El. Capitan Down Wall, fot. Michael Levy

Zwycięstwo to także samotność, często zwycięstwo ma smak gorzki a radość z niego żywot bardzo krótki.

Nie powiem Wam co zrobił nasz Tomcio Paluch, lecz wzruszył mnie tak, że miałem oczy wilgotne jak dwie różowe małże św.Jakuba świeżo wyjęte z wody i przez krótki moment, znowu, na chwilę uwierzyłem w rodzaj ludzki.


„Down wall”, 2017, reż. Peter Mortimer, Josh Lowell, platforma Netflix
“Free solo”, 2018, reż. Elizabeth Chai-Vasarhelyi, Jimmy Chin, Oskar w kategorii pełnometrażowy film dokumentalny, 2018

Źródła reprodukcji:
https://www.independent.co.uk
https://twitter.com/kjorgeson
https://www.planetmountain.com
https://rockandice.com
https://www.climbing.com
https://www.imdb.com
https://www.eventfinda.co.nz

fot. Bligh Gillies