Czas wolny, najogólniej rzecz ujmując, oznacza czas wolny od pracy, czas odpoczynku, o wykorzystaniu którego decydujemy sami[1]Zob. D. Mroczkowska, Działaj szybko, a zostanie więcej czasu – prawda/fałsz? w: Czas Kultury nr  3(132) /2006, rok XXII, s. 14-23.. Pojęcie czasu wolnego zrodziło się u progu nowożytności. Wiązało się to na początku z chronologią dzienną życia klasztornego. Nona, początkowo usytuowana około godziny drugiej po południu, powoli ustaliła się około południa (stąd po angielsku południe: noon).

Zakonnicy rozpoczynający dzień przed świtem z niecierpliwością znosili długie oczekiwanie na moment posiłku i odpoczynku. Stopniowo nastąpiła laicyzacja zakonnych rozkładów dnia, np. kupcy narzucali sobie swój własny. Mieszczanin, dobry chrześcijanin i humanista na pracę poświęcał tylko przedpołudnie –  „i to wszystko winno być wykonane przed południem”[2]J. Le Goff, Od czasu średniowiecznego do czasu nowożytnego, przeł. A. Frybes  w: Czas w kulturze, wybór i opr. A. Zajączkowski, PIW, Warszawa 1988, s. 372.. Mieszczanin – człowiek interesu, pracuje tylko pół dnia. „Po posiłku” następuje czas odpoczynku („odpoczywać godzinę” –  a więc nowa godzina), rozrywek, wizyt, wolny czas i światowe życie zamożnych.

Czas wolny stał się więc również czasem nowego przeżywania kultury, jej odbioru, rodził też nowe zapotrzebowanie na twórczość we wszelkich przejawach, nie wiążącą się już z czasem kościelnym odmierzanym biciem dzwonów. Twórczość można więc wiązać, i nie będzie to przesadnym uproszczeniem, z pojęciem czasu wolnego.

Czas, niebywale trudny do zdefiniowania sam w sobie („Czymże jest czas? – pisał św. Augustyn. – Jeśli mnie nikt nie pyta, wiem; gdy zaś chcę wyjaśnić pytającemu, nie wiem”[3]Święty Augustyn, Wyznania, (XI, 14),, przeł. Z. Kubiak, I.W. PAX, wyd. II, Warszawa, 1982, s. 227.) jest wielkim tematem w sztuce. „Czas jest miarą zmiany. Pomocny jest w opisywaniu zmian i nie istnieje bez nich. W świecie, w którym zniknęłaby wszelka akcja, także i czas byłby nieobecny” –  napisał Rudolf Arnheim[4]Cyt. za: J. Białostocki, Sposoby przedstawiania czasu w sztukach wizualnych jako nośniki znaczenia w: tegoż, Refleksje i syntezy ze świata sztuki. Cykl drugi, PWN, Warszawa 1987, s 55..
„Wydaje się, że sztuki wizualne ukazują co najmniej dwa ujęcia czasu. Jedno z nich to czas rozumiany jako ośrodek, w którym coś się dzieje, w którym jakaś akcja rozwija się szybciej lub wolniej – czytamy u Jana Białostockiego. –  Jest to czas wypełniony wydarzeniami, czas w którym coś się zdarza, czas ujawniany przez ruch i zmianę. Czas w drugim ujęciu to czas w którym nic się nie dzieje, czas pojęty jako trwanie, czas wypełniony ciągłą egzystencją przedmiotów lub osób, które nic nie robią, które się nie poruszają. Jest to ujęcie czasu jako czystego trwania”[5]J. Białostocki, dz. c., s. 55-56..
Obecna wystawa dzieł z Małopolskiej Kolekcji Sztuki Współczesnej, ograniczona tylko do wybranych prac spośród tych w których wyraża się pojmowanie czasu, ukazuje różne aspekty odczuwania i rozumienia czasu, również czasu wolnego.

„Do przedmiotów świadczących o szczególnym darze ludzkiego ducha, należy zegar słoneczny. Ten kto po raz pierwszy ustawił go na  piaszczystej pustyni, po raz pierwszy usłyszał bezgłośny bieg czasu, a usłyszawszy go, musiał po raz pierwszy doświadczyć tęsknoty za przeszłością. I my, spoglądając za wiecznie podążającą  wprzód smugę cienia, także tęsknimy. Chwile zataczają koło, przeszłość tworzy się na naszych oczach. Wzniesiona ku słońcu iglica bezlitośnie dzieli życie.(…) Niezmiennie posuwa się do przodu smuga cienia, dzieli czas, przyszłość zamienia w teraźniejszość, a teraźniejszość w przeszłość. Ale czy nie z tej ciągłości, z tej spoistości chwil mijających obok nas, czerpiemy ów dar wzniosłego osiągnięcia ludzkości – zwycięstwa nad Czasem?”[6]P. Muratow, Zegar słoneczny, [pierwodruk: Sołnecznyje czasy, „Zołotoje runo” (Moskwa), 1908 nr 10, s. 60 -62]  przeł. D. Konstantynów w: Zeszyty Literackie, Rok XVI, nr 65, zima 1999, s. 66.. Te słowa, napisane ponad wiek temu przez Pawła Muratowa, odnieść można wprost do zdjęć Łukasza Skąpskiego „Rysunki cieniem”. Powstały one w 1994 roku w czasie pobytu nad morzem. Wyraża się w nich czas zatrzymany i utrwalony w fotograficznym zapisie. Na plaży, tak wymownie kojarzącej się  z czasem wolnym, Paweł Althamer wykonał kilkanaście – kilkadziesiąt rzeźb z piasku wymownie portretujących „homo sapiens znad Wisły”. „Plażowicze” (z 2005) kojarzyć się mogą właśnie z „formą spędzania wolnego czasu”. Jeszcze kilka dekad temu wynajdywanie atrakcyjnych sposobów na wypełnienie wolnego czasu, było powszechne. Dziś coraz bardziej, przez zacierającą się granicę między czasem wolnym a czasem pracy, zauważa się deficyt wolnego czasu, który staje się czymś cennym[7]Zob. D. Mroczkowska, dz. c., s. 16.. Czy tylko dziś? Już uczeń Arystotelesa Teofrast (ok. 372-278 p.n.e.) zauważał i „stale powtarzał, że ze wszystkich wydatków najwięcej kosztuje czas.”[8]Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy sławnych filozofów, (V, 2, 40), przeł. W. Olszewski, PIW, Warszawa 1982, s. 277..
Fotografia ma wyjątkową możliwość utrwalania, zatrzymywania czasu. Portret fotograficzny w szczególności. W przeciwieństwie do portretu malarskiego, który jest ponadczasową syntezą przedstawionej osoby, fotografia zapisuje ulotną chwilę na wyobrażonej osi czasu między przeszłością a przyszłością. Przekraczając granicę egzystencji portretowanej osoby, staje się listem wysłanym w przyszłość. Robert Kuśmirowski, w 2004 roku realizując „Usługi dla ludności” w krakowskiej Galerii Potocka, umiejscowionej w dawnym, historycznym atelier fotograficznym dokonał podwójnego zabiegu z czasem: portretowane osoby ucharakteryzował i ubrał w kostiumy z początku XX wieku, a samo wnętrze wystylizował w duchu tamtego czasu, tak jakby dążył do odwrócenia „strzałki czasu”. Jednocześnie wysłał list w przyszłość, bo taką jest natura każdego zdjęcia.

Zapis fotograficzny wnętrza warszawskiego mieszkania, powstały w czasochłonnym procesie pieczołowitego montażu dziesiątków zdjęć, wykonanych podwieszoną u sufitu kamerą, ma niewątpliwy walor estetycznego i socjologicznego dokumentu. „Żytnia 79/2” z serii „Plan” powstał w 2003 roku. Autorzy – Aneta Grzeszykowska & Jan Smaga dla podkreślenia autentyzmu przeciętnego, dwupokojowego mieszkania nie pomijają żadnego drobiazgu z całego entourage’u. Rejestrują w zatrzymanej chwili mieszkankę, spędzającą czas wolny przed telewizorem. Nie wiemy co leżąca na kanapie osoba ogląda. Być może program rozrywkowy, być może sport? Gwiazdę sportu, powszechnie rozpoznawalną, przedstawia na obrazie „To ja go poślę na deski”, Marcin Maciejowski. Obraz namalowany w milenijnym, 2000 roku, wymownie  prezentuje ówczesną praktykę malarza: sięgał on do aktualnej „pop-ikonosfery”, źródłem tematów i obrazów były dlań ilustracje prasowe i zrzuty z ekranu.

Pavlina Fichta Čierna w swoich filmach, fotografiach i efemerycznych obiektach w których używa kruchych i nietrwałych materiałów, zajmuje się „odwrotną stroną życia”. Często w swoich pracach wideo ujmuje się za ludźmi wykluczonymi w czasach posttotalitarnych, żyjących na obrzeżach sytego społeczeństwa. W filmie „Transport” zrealizowanym w 2002 roku żmudnie dokumentuje długą drogę, pokonywaną codziennie przez niepełnosprawnego pacjenta publicznego szpitala. Czas nie ma już przymiotów czasu zajęć ani czasu wolnego. Jedno odczuwanie czasu przenika się z drugim. Czas jest zamkniętą pętlą, jak pierwotne koło czasu, w którym punkt dojścia staje się punktem ponownego wyjścia. Domyślamy się nieubłaganej entropii i presji czasu, którego wektor zmierza ku śmierci.
Czas jako czyste trwanie, wieczna egzystencja przedmiotów w martwych naturach w tradycji malarstwa europejskiego wiązany był z moralizatorskim przesłaniem vanitas. W epoce nowoczesnej w martwych naturach na pierwszy plan wyszły zagadnienia formalne. Zorka Wollny i Roman Dziadkiewicz w filmie wideo „Still life” z 2002 roku zapisują w statycznych, zatrzymanych ujęciach serię martwych natur, formalnie zakorzenionych w konwencji gatunku. W uważnym oglądaniu, zauważamy w mgnieniu oka, że niektóre przedmioty poruszają się, spadają. Są to momenty, dokładne tak krótkie jak w badaniach, zwłaszcza możliwości naszej percepcji i zdolności zapamiętywania, określona jest chwila: „Teraźniejszość trwa trzy sekundy. Chwila trwa w naszej świadomości jakieś trzy sekundy, z niewielkimi indywidualnymi różnicami”[9]M. Holub, Wymiar teraźniejszości  przeł. L. Engelking w: tegoż Kłopoty na statku kosmicznym. Eseje, wyd. Świat Literacki, Izbelin, 1998, s. 89 – 90..
Mirosław Bałka w pracy pt. „500 x 40 x 40”, powstałej – znów w milenijnym 2000 roku (wielki kalendarz to jeszcze jeden odcień czasu), zbudował kolumnę o wymiarach, które dały jej tytuł. Jako materiałem posłużył się klepką z podłogi z Galerii Foksal. Z podłogi w którą wdeptany jest spory czas historii sztuki polskiej i światowej. Można widzieć w tej kolumnie metaforę archiwum – szczególny obraz pamięci. Ten aspekt podkreśla sól, kojarząca się z przechowywaniem, z konserwowaniem, którą oprószona jest kolumna. Kolumna, która zatrzymuje czas miniony.

Przypisy   [ + ]

1. Zob. D. Mroczkowska, Działaj szybko, a zostanie więcej czasu – prawda/fałsz? w: Czas Kultury nr  3(132) /2006, rok XXII, s. 14-23.
2. J. Le Goff, Od czasu średniowiecznego do czasu nowożytnego, przeł. A. Frybes  w: Czas w kulturze, wybór i opr. A. Zajączkowski, PIW, Warszawa 1988, s. 372.
3. Święty Augustyn, Wyznania, (XI, 14),, przeł. Z. Kubiak, I.W. PAX, wyd. II, Warszawa, 1982, s. 227.
4. Cyt. za: J. Białostocki, Sposoby przedstawiania czasu w sztukach wizualnych jako nośniki znaczenia w: tegoż, Refleksje i syntezy ze świata sztuki. Cykl drugi, PWN, Warszawa 1987, s 55.
5. J. Białostocki, dz. c., s. 55-56.
6. P. Muratow, Zegar słoneczny, [pierwodruk: Sołnecznyje czasy, „Zołotoje runo” (Moskwa), 1908 nr 10, s. 60 -62]  przeł. D. Konstantynów w: Zeszyty Literackie, Rok XVI, nr 65, zima 1999, s. 66.
7. Zob. D. Mroczkowska, dz. c., s. 16.
8. Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy sławnych filozofów, (V, 2, 40), przeł. W. Olszewski, PIW, Warszawa 1982, s. 277.
9. M. Holub, Wymiar teraźniejszości  przeł. L. Engelking w: tegoż Kłopoty na statku kosmicznym. Eseje, wyd. Świat Literacki, Izbelin, 1998, s. 89 – 90.