W 2011 roku w brytyjskiej prasie pojawiła się informacja o sprzedaży pewnej nieruchomości. Jej przedmiotem był bardzo typowy dla okolic Londynu dom. Według ogłoszenia to przestrzenny, wyposażony w trzy sypialnie bliźniak, z maleńkim ogrodem z tyłu, usytuowany w podlondyńskiej miejscowości Shepperton, w spokojnej okolicy, niedaleko Shepperton High Street, w pobliżu stacji kolejowej. Jak zaznaczono: wymaga lekkiego remontu, ale daje możliwość przekształcenia go w doskonały dom rodzinny. Pisarz Iain Sinclair, który w 2009 r. odbył „pielgrzymkę” do domu, opisał zaparkowanego przy nim „srebrnego forda Granada przechylonego pod pijanym kątem, jak tonący kabinowiec na szczątkowym podjeździe”.
Dom JG Ballarda faktycznie należał do typowych w pejzażu londyńskich przedmieść. Dla odwiedzających pisarza rozdźwięk między zwyczajnością otoczenia a niezwykle żywą, przekorną wyobraźnią, znaną z jego książek, był uderzający. Ballard przeprowadził się tutaj na początku lat 60. i mieszkał przez blisko 50 lat, aż do śmierci w 2008 r. Tutaj powstały jego najważniejsze książki jak „Kraksa”, „Wieżowiec”, czy niewydana w Polsce „Atrocity Exhibition”. W tym miejscu też przeżył osobistą tragedię, jaką była przedwczesna śmierć ukochanej żony Helen w 1964 r. na zapalenie płuc, która była szokiem dla pisarza i pozostawiła go z trójką dzieci do opieki.
W wielu jego powieściach Shepperton i podmiejskie okolice Londynu, będą sceną dla wymyślonej przez Ballarda fabuły. W głośnej „Kraksie” z 1973 r. okolice miasta, znajdujące się tam studio filmowe, okalające miasto drogi i autostrady, staną się tłem dla opowieści o seksualnej fascynacji wypadkami samochodowymi. W „Fabryce bezkresnych snów” to będące synonimem sielskiej podmiejskości Shepperton, zamieni się w miasto opanowane przez tropikalną roślinność i egzotyczne ptaki, surrealistyczną rzeczywistość, kształtowaną przez wyobraźnię głównego bohatera Blake’a, którego świadomość zmieni się pod wpływem przeżytej katastrofy lotniczej.
„Z dachów budynków wytwórni, supermarketu i stacji benzynowej liście tropikalnej roślinności lały wokół blask. Nad śpiącym miastem unosiło się słońce, powolny olbrzym, który wspomagał mnie na swój ociężały, ale pewny sposób. Spośród gęstej flory wyłaniały się tysiące ptaków, składających się na świergotliwy chór ar, kakadu, krzykliwie upierzonych miodojadów i rajskich ptaków”.
W rzeczach zwyczajnych wyobraźnia Ballarda odnajdywała drzwi do innego, nadrealnego świata. Obraz ciągnących się gdzieś w dali autostrad, splątanych skrzyżowań, pustych parkingów i terminali lotniczych stawał się w jego rękach nie tylko materiałem literackim, ale też metaforą współczesności. Przekonanie o tym, że za wszelkimi osiągnięciami naszej cywilizacji, wszelkimi technologicznymi udogodnieniami istnieje też rzeczywistość naszej psyche, że nie jesteśmy się w stanie uwolnić od naszych instynktów, że technologia tylko łączy się z nimi przetwarzając je w jakąś przedziwną fuzję składającą się na nasze ludzkie doświadczenie współczesności, była być może jednym z głównych motywów jego twórczości.
„Dawniej przyjmowaliśmy zawsze, że otaczający nas świat zewnętrzny, choć często pogmatwany i niestabilny, reprezentuje rzeczywistość, natomiast wewnętrzny świat naszych dusz, ze swymi snami, nadziejami, ambicjami, to królestwo fantazji i wyobraźni. Role te w moim mniemaniu, uległy teraz odwróceniu. Najrozważniejszą i najskuteczniejszą metodą zrozumienia świata, który nas otacza jest przyjęcie założenia, że stanowi on zupełną fikcję.”
I tak, traktowanie rzeczywistości jako swego rodzaju półproduktu, który musi zostać przetworzony w procesie literackim by zyskać nowe znaczenie, było terytorium eksplorowanym w jego książkach. Rzeczywistość i związane z nią narracje, opowieści tworzące kontekst naszego pojmowania zawartych w świecie przedmiotów, wytwarzane przez media, agencje reklamowe, którymi wyjaśniamy sobie nasz kontakt ze światem zewnętrznym, były przez niego traktowane jak obiekty ready made w sztuce konceptualnej lat 20. Ballard nie wymyślał na nowo rzeczywistości w swoich książkach. Korzystał raczej z elementów już wymyślonych a jego wyobraźnia potrafiła z tych stworzonych przez kogoś innego narracji, wyciągać swoje, często paradoksalne wnioski. Jednym słowem znaleziona fikcja tworzyła kolejną, ale to, co pisarza najbardziej interesowało, to takie połączenie znanych motywów i elementów by ukazywało ono to, co do tej pory było ukryte przed świadomością.
Ballard zaczynał w latach 60-tych jako twórca powieści Science Fiction. Jego pierwsze książki, które wydawał z początkiem lat 60. takie jak „Zatopiony Świat” czy „Susza” , „The Drought” są dziejącymi się w niedalekiej, ale nieokreślonej do końca przyszłości powieściami, których tematem jest napędzana rozwojem technologicznym katastrofa klimatyczna, zmuszająca ludzi do rezygnacji z dotychczasowego poziomu życia i do przystosowania się do na nowo zaistniałych warunków.
W tym okresie Ballard zaczął współpracę z kierowanym przez Michaela Moorcocka pismem New Worlds. Magazyn skupiał wokół siebie grupę pisarzy gatunku, która później została nazwana Nową Falą w brytyjskiej Science Fiction. Od samego początku pozostawał jednak pisarzem specyficznym, który siłę gatunku widział w jego przedefiniowaniu, w zmianie orientacji w kierunku idei, którą nazwał „kosmosem wewnętrznym”. Jego napisany w 1962 roku tekst „Which way to inner space” stał się prywatnym manifestem literackim, którego tytuł określał charakter ballardowskiej literatury. Krytykuje w nim SF jako gatunek literacki, który zajmuje się głównie opowieściami o zdobywaniu kosmosu, a motywy takie jak telepatia albo podróże w czasie uważa za tematy zastępcze, zwalniające autorów z twórczego wykorzystywania swojej wyobraźni. Dla Ballarda świat zewnętrzny przestał być przedmiotem literackiego zainteresowania, albo inaczej, interesował pisarza tylko o tyle o ile był odzwierciedleniem jego własnych stanów psychicznych. Krytykował tutaj przywiązanie pisarzy do tradycyjnego pojmowania rzeczywistości literackiej i ich skłonność do kopiowania tego, co wcześniej zostało stworzone przez powieść realistyczną, sugerowaną przez jej narrację linearną koncepcję czasu. Jego manifest postulował zwrot literatury SF w kierunku tematyki psychologicznej.
„Największy postęp, jaki zajdzie w niedalekiej przyszłości, wydarzy się nie na Księżycu czy Marsie, ale na Ziemi i to jej „wewnętrzny” kosmos, a nie zewnętrzny jest czymś co powinno zostać zbadane. Jedyną obcą planetą, jaka istnieje jest Ziemia.”. – konkluduje. SF było jedynym gatunkiem literackim, które posiadało odpowiednie narzędzia by sprostać temu zadaniu, ale tego czego jej dotychczas brakowało to skoncentrowanie się na aspekcie psychologicznym i biologicznym. To ludzkie ciało i umysł były dwoma urządzeniami, o których warto było pisać, znacznie bardziej interesującymi niż przyszłe wynalazki w postaci rakiet i podróży kosmicznych.
Proza Ballarda ewoluowała od tradycyjnej science fiction w kierunku znacznie bardziej spekulatywnym i obrazowym. Z czasem zwróci się ona w kierunku eksploracji psychologicznych zagadnień, jakie będą za sobą nieść zachodzące w drugiej połowie XX w. zmiany cywilizacyjne i społeczne. To przestrzenie opisane przez niego w poszczególnych książkach, krajobrazy bardziej korespondujące ze stanami emocjonalnymi jego bohaterów, elementy świata realnego, które będą się w jego prozie stapiać z wyobrażonymi, będą interesowały Ballarda najbardziej. Science Fiction przestanie być domeną futurologii, ale stanie się dokładną i drobiazgową analizą zmian cywilizacyjno – technologicznych, które będą przekraczać nasze dotychczasowe definicje tego co uznajemy za ludzkie i etyczne. Powieść pokaże naszą relację ze światem jako rzeczywistością płynną, podlegającą szybkim przeobrażeniom, gdzie w pewnym momencie zacznie zamazywać się nasza definicja człowieczeństwa.
Jego metoda pisarska będzie inspirowana w dużej mierze dokonaniami XX wiecznego ruchu surrealistycznego. To zwrot w kierunku podświadomego, automatyzm psychiczny i dokonania freudowskiej psychoanalizy staną się głównym narzędziem kreatywnym. W manifeście przywoła wykład Salvadora Dàli, jaki ten wygłosił w Londynie ubrany w strój płetwonurka. Kiedy został zapytany o to, jak głęboko chce zejść w głąb, Dàli miał odpowiedzieć „Do nieświadomości!” i Ballard uważa, że właśnie taki kostium powinna dostarczyć czytelnikowi współczesna literatura SF. Z kolei w innym artykule, opublikowanym na łamach New Worlds „Paranoid as artist” wyraził przekonanie, że SF i surrealizm są sposobem na przekroczenie aktualnie panujących norm i dostępnych, ogólnie przyjętych narracji o rzeczywistości, co ma wprowadzić czytelnika w stan poznawczego wyobcowania.
Jest faktem, że fascynacja surrealizmem była jedną z głównych sił napędowych literackiej przygody Ballarda. To bynajmniej nie literatura i słowo, ale obrazy takich artystów jak Salvador Dàli, Giorgio de Chirico, Paul Delvaux czy Max Ernst stanowiły o charakterze jego tekstów, ale też o jego oryginalności. W wywiadach podkreślał wpływ jaki wywarły na nim obrazy surrealistów, który uważał za znacznie głębszy od wpływów literackich. Określał siebie jako pisarza wyobraźni, posługującego się obrazem jako głównym nośnikiem metafor literackich. Bardziej czuł się malarzem wyrażającym swoje idee za pomocą pociągnięć pędzla niż pisarzem, operującym słowami przy pomocy pióra czy maszyny do pisania.
„Ostatnia plaża”, opowiadanie opublikowane po raz pierwszy na łamach New Worlds jest jednym z pierwszych przykładów tej strategii pisarskiej. W Polsce zostało ono wydane w zbiorze opowiadań pt.: „Ogród Czasu” i opatrzone zostało krótkim wstępem pisarza, który pisze, że „ Ostatnia plaża jest dla mnie najważniejszym ze wszystkich opowiadań, które napisałem (…). Stanowi ono ogniwo między fantastyką naukową, jaką pisałem przez pierwsze dziesięć lat, i następną fazą mojej twórczości prowadzącą do „Wystawy okropności” (Atrocity Exhibition) i „Kraksy””.
Akcja opowiadania dzieje się na opuszczonym Atolu Eniwetok, który był miejscem, gdzie Stany Zjednoczone na przełomie lat 40. i 50 testowały broń atomową. W tym miejscu po raz pierwszy przeprowadzono próbę eksplozji bomby wodorowej. Bohater opowiadania Traven przybywa na wyspę, na której piętrzą się opuszczone przez ludzi budowle i pozostałości po prowadzonych tutaj testach nuklearnych. Nie jest tak do końca wyjaśnione, jaki był cel jego przybycia, choć on sam wspomina o tym, że dotyczy on bliżej nieokreślonych eksperymentów. Stopniowo miejsce zaczyna nabierać zupełnie innego charakteru.
„Ta wyspa to stan umysłu” – miał później powiedzieć do Travena jeden z uczonych, pracujących w dawnych przystaniach dla łodzi podwodnych. Prawdziwość tego stwierdzenia stała się dla Travena oczywista po dwóch czy trzech tygodniach od jego przyjazdu. Poza piaskiem i kilkoma anemicznymi palmami cały krajobraz wyspy był syntetyczny: dzieło człowieka nasuwające skojarzenia z rozległym systemem zrujnowanych, betonowych autostrad. Od czasu moratorium na próby z bronią jądrową wyspa została zrujnowana przez Komisję Energii Atomowej, ale dżungla bunkrów, rowów, wież i schronów wykluczała jej powrót do stanu naturalnego (Traven przyznawał też istnienie silniejszych motywów podświadomych : jeżeli człowiek prymitywny czuł potrzebę asymilacji świata zewnętrznego do swojej psychiki, to człowiek dwudziestego wieku odwrócił ten proces; zgodnie z kartezjańską zasadą wyspa istniała jak rzadko które inne miejsce)”.
Miejsce zaczyna wyzwalać w Travenie dawne wspomnienia. Przypomina sobie przede wszystkim swoją nieżyjącą żonę, która zginęła w wypadku samochodowym razem z ich dzieckiem. Jej postać nawiedza go niczym zjawa, w odwiedzanych przez niego pozostałościach zapomnianych ruin.
Pejzaż wyspy, a nie drobiazgowy opis postaci, stanie się tym co będzie przekazywało wgląd w motywację i psychikę Travena. Jego interakcja z realiami opuszczonej wyspy, jej krajobraz będzie opowiadał nam o tym człowieku i poszczególne etapy w jaki opisana rzeczywistość będzie rozwijać się przed czytelnikiem, staną się zapisem postępującej dezintegracji Travena.
W opowiadaniu „Miejsce oczekiwania”, jednym z nielicznych w których Ballard podejmie wątek bliskich spotkań człowieka z cywilizacją pozaziemską, przedmiotem refleksji stanie się natura czasu. Planeta, na którą wysłany został Quaine, to niegościnna, rozgrzana wulkaniczna skorupa, żyjąca według własnego cyklu temperaturowego. Kiedyś ludzie prowadzili tutaj kopalnie, teraz ruiny pozostałości po dawnej działalności są częścią jej obecnego pejzażu.
Na ciągle podtrzymywanej przez ludzi bazie, Quaine spotyka swojego zmiennika Henry’ego Talisa, który spędził tutaj ostatnie piętnaście lat. Jego dziwne zachowanie wzbudzi w Quainie podejrzenie, że miejsce posiada jakąś niewytłumaczalną tajemnicę i podejmie prywatne śledztwo by ją wyjaśnić. Na stacji znajdzie ślady poprzedniej ekspedycji, która przybyła tutaj rok wcześniej. Wyprawa podobno miała na celu dokonanie oceny geologicznego stanu planety, ale im bardziej Quaine zagłębi się w poszukiwania, tym bardziej okaże się, że rzecz wcale nie jest tak oczywista.
Badając teren wokół swojej bazy, oddalając się od niej coraz bardziej, trafi on na zagadkowy płaskowyż na którego środku będą piętrzyły się megalityczne głazy zapisane na swojej powierzchni pismem klinowym. Będzie to informacja o kolejnych wizytach innych cywilizacji na tej planecie, które odbywały na przestrzeni tysięcy lat. Odkrycie tego dziwnego miejsca wyzwoli w Quainie wizję, w której świat odkryje przed nim inny bezczasowy wymiar. Doświadczy wizji ewolucji wszechświata i zamieszkujących go ras od powstania pierwszych form życia mającego jeszcze wymiar biologiczny, który poprzez różne swe mutacje dziejące się na przestrzeni długiego wycinka czasu, zmieni swój charakter na rodzaj przenikającej przez wszechświat, zakodowanej w falach elektromagnetycznych świadomości.
„Przemijały epoki. Czas zbierał się ma gigantycznych frontach, które ścierały się jak kalekie wszechświaty. Nagle rozwinęły się przede mną nieskończone światy jutra: dziesięć tysięcy lat, sto tysięcy, niezliczone tysiąclecia przesuwały się smugą światła, mieniący się wodospad gwiazd i mgławic splecionych świetlnymi śladami lotów i kontaktów. Wszedłem w głęboki czas”.
Christopher Hitchens w swoim eseju „Katastrofista” poświęconym opowiadaniom Ballarda napisze, że jego twórczość jako jedna z niewielu potrafi przekazać wizję człowieka, jego sytuację egzystencjalną w sposób w jaki kreśli nam ją współczesna nauka. Hitchens przytacza słowa prof. Martina Reesa, twierdzącego, że jako ludzie przyzwyczailiśmy się do myślenia o sobie jako o zwieńczeniu procesu selekcji naturalnej trwającego na Ziemi od blisko czterech milionów lat, choć nasze słońce jeszcze nie wypaliło połowy swojej aktualnej mocy. Rees pisze, że „za sześć miliardów lat to nie ludzie będą patrzeć na gasnące słońce. Te istoty będą różniły się od nas tak bardzo jak my różnimy się od bakterii czy Ameby”.
To perspektywa kolejnych przeobrażeń i mutacji, jak pisze Hitchens i umiejętność pokazania ich w perspektywie wielkiego dystansu czasowego, jest jedną z cech literatury Science Fiction jaką pisał J.G Ballard. Dla Hitchensa, który znany jest ze swojego zaangażowania we współczesny ruch ateistyczny (razem z Richardem Dawkinsem, Danielem Dennetem i Samem Harrisem jest uznawany za przedstawiciela ruchu tzw. Nowego Ateizmu), proza Ballarda oswaja nas z przeobrażeniami współczesnego świata i jego ewolucją z laickiej perspektywy. Sposób w jaki rozważa się aktualne problemy w jego opowiadaniach, wyklucza działanie jakiejkolwiek mistycznej siły. Uświadamia kruchość naszej cywilizacji, zmuszając do odrzucenia wszelkich wcześniejszych intuicji dotyczących jakiegokolwiek wyróżnienia rasy ludzkiej ponad innymi. Przypadek naszego istnienia i bezmiar funkcjonującego wokół nas wszechświata jest prawdą, którą musimy zaakceptować i choć jest to perspektywa, z którą trudno się pogodzić, sama w sobie rodzi jednak inspirujące pytania dotyczące naszej przyszłej roli.
Jest być może paradoksem, że w tym kontekście najbardziej znaną powieścią JG Ballarda jest „Imperium Słońca”. Powieść ta została w 1987 r. sfilmowana przez Stevena Spielberga z debiutującym wtedy na ekranie Christianem Bale w roli głównej. Jest to najbardziej realistyczna książka w dorobku tego autora, mająca w wielu swoich aspektach charakter autobiograficzny. Akcja jej dzieje się na przełomie lat 30. i 40. w Szanghaju w czasie wojny japońsko-chińskiej. Jedenastoletni chłopak o imieniu Jim należy do brytyjskiej klasy średniej i jest alter ego pisarza.
James Graham Ballard urodził się w 1930 r. w Szanghaju. Jego ojciec był prezesem brytyjskiej firmy tekstylnej, która tam miała swój oddział. Jako dziecko żył i wychowywał się na tak zwanym osiedlu międzynarodowym, gdzie swoje domy mieli pracujący w Szanghaju Europejczycy. Było to życie klasy wyższej, na zdecydowanie wyższym poziomie niż życie zwykłych Chińczyków. Część swoich wspomnień z tamtego okresu zawrze Ballard w swoich wspomnieniach pt. „Miracles of Life”. Nagły atak Japończyków na Chiny w 1937 r. przerwie ten stan.
Jim zostanie odłączony od rodziny, będzie krążył po Szanghaju i opustoszonych domach dzielnicy międzynarodowej, szukając schronienia i starając się o żywność. Trafi w końcu do prowadzonego przez Japończyków obozu jenieckiego Lunghua.
Jak napisze Hitchens: „ (…) czytając tę książkę, nie sposób nie zauważyć, jak silny wpływ wywarło to doświadczenie na młodego Ballarda. Na jego oczach kwitnące niegdyś miasto zamieniło się w spustoszone siedlisko nędzy, w którym każdego dnia mogło zabraknąć żywności i lekarstw; docierały do niego wieści, że dawny porządek w Europie został brutalnie i trwale obalony; zobaczył, jak w całkowicie zwyczajny sposób można pozbawić człowieka życia i obserwował maszyny krążące po zachmurzonym niebie – taka była jego edukacja”.
Jednym z najbardziej przejmujących momentów książki jest scena, gdy kierujący obozem Japończycy decydują się go opuścić. Zmuszają znajdujących się tam więźniów do morderczego marszu w kierunku Nantao, gdzie podobno będzie można liczyć na zaopatrzenie i żywność, której tak bardzo w obozie brakowało. Ballard opowiada o tym marszu zwracając uwagę nie tylko na stan fizyczny ludzi, wiele opisów skupia się na rzeczach, które maszerujący ze sobą biorą, które do tej pory były ukryte, nie widać ich było w rzeczywistości obozu. Pokazuje, że część z nich nie miała bynajmniej żadnego znaczenia praktycznego, były one wyrazem przyzwyczajenia, chęci psychicznego podtrzymania iluzji normalności w trudnych warunkach wojny. W trakcie postoju na zniszczonym bombami i wypełnionym wrakami spalonych samochodów stadionie, Jim będzie świadkiem wybuchu bomby atomowej:
„Przechodzący w pobliżu japoński żołnierz zszedł z bieżni na trawę i przyglądał się Jimowi. Zdenerwowany hałasem już miał kopnąć Jima zdartym butem, kiedy stadion wypełnił się rozbłyskiem światła, które zapaliło się nad trybunami w południowo-zachodnim rogu boiska, jakby gdzieś na północny wschód od Szanghaju wybuchła gigantyczna amerykańska bomba. Wartownik zawahał się i spojrzał przez ramię na coraz jaśniejszy blask. Po kilku sekundach światło przygasło, ale jego blada poświata objęła wszystko na stadionie – zdobyczne meble na trybunach, samochody za bramką, więźniów na trawie. Siedzieli na dnie pieca ogrzewanego drugim słońcem. (…) Jim uśmiechnął się do Japończyka. Niestety, nie potrafił mu powiedzieć, że światło to zwiastowało jego śmierć, połączenie się jego małej duszy z większą duszą umierającego świata”.
W książce wybuch bomby zwiastujący koniec II wojny światowej zostanie przez Jima odebrany jako zapowiedź kolejnej. W „Imperium Słońca” zawarta jest sugestia o tym, że ludzie są w stanie dostosować się do każdej sytuacji losowej. Jim mimo swojego młodego wieku, jest przykładem kogoś kogo ukształtowały doświadczenia wojenne. W rzeczywistości skazującej go na bycie świadkiem potworności wojny, Jim nie tylko nauczył się żyć, ale też zmieniło to w trwały sposób jego psychikę, już nic nigdy nie było takie jak wcześniej. Spojrzenie na świat ukształtowane przez doświadczenia wojenne nie opuściło go także wtedy, gdy w drugiej połowie lat 40. przeniósł się wraz ze swoją rodziną do Anglii. Było to dziwnym doświadczeniem i w swoich wspomnieniach Ballard będzie mocno podkreślał odczucie wyobcowania jakie mu towarzyszyło w pierwszym okresie pobytu w kraju, którego był obywatelem, a który zobaczył po raz pierwszy dopiero gdy miał kilkanaście lat.
Jest ciekawą rzeczą w jaki sposób poszczególne motywy jego twórczości składają się na mapę wyobraźni pisarza tak niekonwencjonalnego jakim jest twórca „Kraksy”. Od początkowej fascynacji fantastyką naukową, której nigdy nie stał się tak do końca reprezentantem, poprzez owocne próby łączenia jej ze swoimi doświadczeniami z surrealizmem i freudowską psychoanalizą, udało mu się przeorientować gatunek w kierunku psychologicznym. W późniejszym okresie jego twórczość literacka ulegnie jeszcze dalszej ewolucji.
„Atrocity Exhibition”, „Kraksa” czy „Wieżowiec” czyli książki, które najbardziej zaważą na tym, jak się dzisiaj postrzega twórczość Ballarda, będą operować wyrazistymi metaforami współczesności. Staną się komentarzem do zmian jakie ona ze sobą niesie i zapisem stanu psychicznego człowieka II połowy XX wieku.
Seksualna fascynacja wypadkami samochodowymi w „Kraksie”, wyobcowanie Maitlanda, głównego bohatera powieści „Wyspa”, który w wyniku wypadku samochodowego zostanie uwięziony na pasie zieleni znajdującym się między wiaduktami autostrad i z którego nie będzie mógł uciec albo doktor Laing, obserwujący toczącą się rewolucję w zaprojektowanym doskonale, tytułowym „Wieżowcu” z pozycji swojego, znajdującego na dwudziestym piętrze mieszkania, to wszystko są opowieści o współczesnej alienacji z przekorną Ballardowską refleksją o tym, że w każdej katastrofie znajdziemy swoje miejsce, jakkolwiek absurdalnie by ono nie było.
W którymś z wywiadów Ballard powiedział, że największym wrogiem współczesnego świata jest nuda, którą porównał do lśniących, nowoczesnych przedmieść Düsseldorfu. Przyszłość według pisarza powinna stać się domeną naszej psychopatologii, bo jest to jedyna przestrzeń w której faktycznie manifestuje się ludzka wolność. Był pisarzem skłonnym do odrzucania kompromisów etycznych, swoją twórczość literacką traktował jak eksperymentalny plac zabaw, gdzie na każdą obsesyjnie powracającą w jego twórczości ideę starał się znaleźć odpowiedni środek wyrazu. Wydaje się, że w czasach tak szczególnych jak obecne, fabuły Ballarda nabierają dodatkowego znaczenia.